Wyprawa do kresu pewnej moralności...”. W jaki sposób pisarze, poeci i reżyserzy podejmowali temat ludobójstwa

Termin ludobójstwo (ang. genocide) stworzył polski prawnik żydowskiego pochodzenia, Rafał Lemkin, by opisać hitlerowskie rządy w Europie w czasie II wojny światowej. Jednak ta klasyfikacja okazała się przydatna w opisie innych wydarzeń najnowszej historii – do tego stopnia, że o XX stuleciu często mówi się jako o wieku ludobójstwa.

Próby eksterminacji całych narodów lub grup społecznych podejmowały nie tylko nazistowskie Niemcy i ich sojusznicy, ale również reżimy komunistyczne. Nawet te kraje, w których nie panował ustrój totalitarny, dopuszczały się zbrodni na niezwykłą skalę – już w trakcie I wojny światowej Turcy wymordowali ponad milion Ormian, zaś w trakcie II wojny światowej wojska cesarskiej Japonii mogły doprowadzić do śmierci około dwudziestu siedmiu milionów Chińczyków.

Nie budzi zdziwienia, że twórcy podjęli próbę opisu, a zarazem zrozumienia tych wydarzeń. Nie było to łatwe dla intelektualistów wyrosłych z cywilizowanego i obiecującego postęp XIX wieku. Hannah Arendt, słynna filozof i autorka „Korzeni totalitaryzmu”, wspominała, że w czasie wojny, będąc na emigracji w USA, nie mogła uwierzyć w plotki o tym, że hitlerowcy masowo mordują Żydów. Sądziła ona, iż to niemożliwe, by nawet hitlerowskie Niemcy postępowały tak bezsensownie – by mordowali Żydów, zamiast wykorzystać ich jako siłę roboczą w fabrykach. Najgorsze pogłoski okazały się jednak prawdą.

Jeden z najbardziej przejmujących obrazów obłędu XX wieku został zawarty w filmie Francisa Forda Coppoli „Czas Apokalipsy”. Reżyser przeniósł mroczną powieść Josepha Conrada „Jądro ciemności” w realia wojny wietnamskiej. Bohater, amerykański żołnierz, ma za zadanie odnaleźć zaginionego w Laosie pułkownika Kurtza – okazuje się, iż Kurtz oszalał i stworzył w dżungli własne królestwo, którego mieszkańcy czczą go jak Boga. Zarówno książka Conrada, jak i film Coppoli ukazują, jak łatwo człowiek porzuca kulturę i cywilizację. Absolutna wolność i absolutna potęga powodują wyzwolenie się mrocznych instynktów i niezwykłego okrucieństwa. „Czas Apokalipsy” pokazuje, jak łatwo stoczyć się w zło człowiekowi, który może bezkarnie skrzywdzić drugiego człowieka – dotyczy to zarówno europejskich kolonizatorów w XIX-wiecznej Afryce, hitlerowskich i sowieckich żołnierzy, jak i wojowników Tutsi i Hutu.

Nieco inną perspektywę oferuje Jacek Kaczmarski w utworze „Birkenau”. Obserwator patrzy na tereny tytułowego obozu śmierci już po wojnie – kominy krematoriów są zimne, zaś skrzętni palacze gdzieś się zapodziali. Jednak zbrodnia nie została zapomniana – poeta sugeruje, że fabryka śmierci przeżywa wyłącznie przestoje, a głodny komin domaga się pokarmu. Przerażająca personifikacja obozu sugeruje – podobnie jak u Conrad i Coppola – iż pokój, prawa człowieka i spokojne życie są niezwykle kruchym osiągnięciem. Potężne siły historii mogą w każdym momencie zacząć działać, krusząc niewinnych ludzi stojących na ich drodze. Kaczmarski zwraca też uwagę na metafizyczny wymiar ludobójstwa:

Po ustalonych raz na zawsze drogach
Płynie nad nimi ślepe oko Boga

Myśl tę wyraził również w czasie przemówienia w Auschwitz papież Benedykt XVI: W miejscu takim jak to, brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczego na to przyzwoliłeś?

Zbrodnie, jakie miały miejsce w XX wieku nie mają prostych wyjaśnień ani nie poddają się łatwym interpretacją. W obliczu nieopisanego zła również artyści nie dostarczają łatwych odpowiedzi na pytania, jakie cisną się na usta każdemu człowiekowi. Ale rola artysty jest inna – musi on przypominać o tym co zaszło i o tym, jak łatwo każdy z nas może przeistoczyć się w bestię.