Leżałem na szpitalnym łóżku i wpatrywałem się w biały sufit i wiszące na nim lampy. Wokół mnie było sporo zamieszania, lekarze i pielęgniarki biegali tam i z powrotem. Jedna z pielęgniarek stała nade mną i podłączała kroplówkę.
– Jak się czujesz? Jak brzuch? – spytała z uśmiechem.
– Boli! – odpowiedziałem szczerze.
– Nie przejmuj się, zaraz zaśniesz i przestanie boleć, a gdy tylko się obudzisz, będzie już po wszystkim – pocieszała pielęgniarka. Z zawieszonej kroplówki skapywały krople bezbarwnego płynu.
– Boli! – zajęczałem znowu.
– Nie myśl o tym. Pomyśl o czymś przyjemnym. Na przykład o swojej wymarzonej podróży. Gdzie chciałbyś się wybrać? – zapytała.
– Marzy mi się podróż do przyszłości! – odparłem z całą pewnością.
– Dzisiaj na pewno tam będziesz, możesz być tego pewien! – zaśmiała się pielęgniarka. Z zawieszonego nad moją głową pojemnika wciąż kapały krople, spływając przezroczystą rurką wprost do mojego nadgarstka. Czułem w tym miejscu przyjemny chłód. Robiłem się coraz bardziej senny. Wszystko zaczęło wirować – sufit, lampy, wisząca nade mną kroplówka. Miałem wrażenie, że stoi przy mnie już nie jedna, a kilka pielęgniarek, ale próby policzenia ich nie udawały się – za każdym razem otrzymywałem inny wynik. W pewnym momencie zawroty głowy ustąpiły miejsca wrażeniu spadania. Długo spadałem w zupełnym mroku, aż moje bezwładne ciało opadło na twarde podłoże i na chwilę straciłem przytomność.
Obudziłem się na wypalonej od słońca, żółtej trawie. Wokół mnie nie było śladu życia, nawet pokryte czarną farbą betonowe budynki rozrzucone po suchym stepie, sprawiały wrażenie opuszczonych. Nie miałem siły wstać, a ogromne słońce paliło moją jasną skórę gorącymi promieniami. Nagle podbiegł do mnie chłopak wyglądający na mojego rówieśnika. Miał kruczoczarne włosy, orzechowe oczy i ciemną karnację. Nie miałem pojęcia, skąd się wziął na tym pustkowiu. Obszedł mnie ostrożnie dookoła, przyglądając się z lekkim przestrachem, ale też nadzwyczajnym zaciekawieniem. Dotknął mnie kilka razy, sprawdzając chyba, czy żyję. Poruszyłem się lekko, ale nadal nie mogłem zebrać w sobie tyle siły, by wstać lub nawet przemówić słowem. Chłopak podniósł mnie na własnych rękach i z trudem zaniósł do jednego z niskich, betonowych budynków.
– Mamo, tato, zobaczcie! Znalazłem kosmitę! Spadł z nieba, naprawdę, widziałem to! Spójrzcie jakie ma jasne włosy i białą skórę. To na pewno przybysz z kosmosu! – krzyczał od progu mój wybawca. W betonowym budynku, którego okna zasłonięte były szczelnie grubymi, ciemnymi roletami od razu poczułem się lepiej.
– Mam nadzieję, że chociaż nałożyłeś krem przed wyjściem na zewnątrz. Maurycy, tyle razy powtarzałam ci, żebyś nie wychodził w samo południe. Któregoś dnia słońce usmaży cię jak jajecznicę. – odparła z wyrzutem kobieta o czarnych długich włosach i tak samo jak Maurycy ciemnej karnacji i oczach. Jego ojciec również wyglądał podobnie.
Cała ta przedziwna rodzina, mieszkająca w domu pozbawionym dostępu do światła dziennego, okazała się być bardzo serdeczna i pomocna. Zajęli się mną z największą troską, nakarmili przedziwnym syntetycznym jedzeniem, dali się napić, pozwolili chwilę się przespać. Gdy się obudziłem, byłem jak nowo narodzony.
Gdy wieczorem wszyscy razem usiedliśmy przy stole, rodzice Maurycego próbowali mnie wypytać, skąd się wziąłem. Raczej mieli wątpliwości, co do teorii, iż jestem przybyszem z kosmosu, choć moje włosy i karnacja wydawały im się rzeczywiście egzotyczne. Chcieli znać prawdę, ale nie byłem w stanie powiedzieć im niczego konkretnego – sam nie wiedziałem, jak to się stało, że się tu znalazłem. Historia o operacji wyrostka robaczkowego nie wydała im się przekonująca – wśród nich nikt nie miał już tego niepotrzebnego narządu. Dawno przecież zaniknął u ludzi. Sądząc po dacie wyświetlającej się na elektronicznym kalendarzu wbudowanym w ścianę, przeniosłem się o jakieś sto lat do przodu.
Moje marzenie o podróży w czasie niby się spełniło, a jednak mocno rozczarowało mnie to, czego dowiedziałem się o świecie z przyszłości. Zafascynowany filmami science fiction wyobrażałem sobie ten świat jako pełen nowoczesnych technologii i przez to przyjazny dla człowieka. Zamiast tego okazało się, że jest to świat nie do zniesienia z powodu panujących w nim upałów wywołanych nadmiarem dwutlenku węgla w atmosferze oraz palącego słońca, którego złowieszcze promienie bez problemu przedostawały się przez dziurę ozonową na ziemię, wypalając trawę, wysuszając wszelkie rośliny, zabijając zwierzęta i szkodząc ludziom, którzy zmuszeni byli chronić się w betonowych budynkach, z wiecznie zasłoniętymi oknami, które tylko nocą można było uchylić, by móc zobaczyć gwieździste niebo i odetchnąć choć chwilę resztkami świeżego powietrza.
W przeciwieństwie do tendencji z naszych czasów, kiedy to buduje się coraz wyższe budynki, czy wręcz drapacze chmur, w czasach moich nowych znajomych domy budowane były wgłąb ziemi, gdzie było chłodniej, niż nad powierzchnią i nie trzeba było chronić się przed słońcem. Specjalna czarna farba, którą pokryte były domy, pomagała w pozyskiwaniu energii słonecznej. Podobnie rolety zamontowane w oknach. Wszystko było tutaj przemyślane i nic się nie marnowało. Wszystkie śmieci od razu były przetwarzane na surowce wtórne przy pomocy specjalnych maszyn – ponoć w tych czasach każdy miał już taką maszynę w swoim domu. Byłem pod wrażeniem, a jednak, jak się okazało, wszystkie te działania nie były w stanie odwrócić procesu degradacji natury, który już nastąpił. Marzyłem o tym, żeby wrócić do swoich czasów i opowiedzieć moim rodzicom o tym, co tutaj zobaczyłem. Oni zawsze troszczyli się o środowisko, może byliby w stanie w jakiś sposób zapobiec temu, co ma spotkać ziemię w przyszłości, może umieliby wykorzystać pomysły ludzi z przyszłości w naszych czasach.
Wieczorem kładłem się spać razem z Maurycym. Wciąż nie przestawał zadawać pytań. Dopytywał mnie o to, kiedy wracam do swojego domu i w jaki sposób. Bardzo nie chciał się ze mną rozstawać.
Na pewno w nocy nadleci statek kosmiczny i cię zabierze – mówił z żalem. – Jeśli tak będzie, to przynajmniej mnie obudź, żebym mógł cię pożegnać. I zobaczyć statek kosmiczny! – dodawał z błyskiem w ciemnobrązowych oczach.
Jego wiara w to, że jestem przybyszem z kosmosu wciąż mnie bawiła. Zasnąłem, ściskając w ręku przedziwną zabawkę, którą otrzymałem od Maurycego na pamiątkę naszej znajomości. Następnego dnia mieliśmy udać się z samego rana, kiedy słońce nie było jeszcze tak ostre, do domu jednego z jego kolegów, by poznać całą ich paczkę.
Niestety nigdy nie poznałem kolegów Maurycego. Obudziłem się w szpitalnym łóżku i z żalem musiałem stwierdzić, że moja wymarzona podróż do przyszłości była wyłącznie snem. Jedyne, co pozostawało zagadką, to nietypowa zabawka, którą trzymałem w ręce podłączonej do kroplówki.
„Ferdydurke” należy do najważniejszych i najchętniej czytanych dzieł Witolda Gombrowicza. Ta złożona i wielowarstwowa powieść która cechuje się oryginalną...
Definicja Epikureizm to system filozoficzny który zakładał że jednostka jest stworzona do bycia szczęśliwą. Założycielem szkoły epikurejskiej był filozof Epikur....
W wielu książkach pojawiają się dzielni bohaterowie którzy gotowi są do niezwykłych czynów. Nie każdy jednak jest takim bohaterem jakim moim zdaniem był...
Szanowny i mądry Dedalu! Piszę do ciebie by przynieść Ci pociechę w najtrudniejszych chwilach Twojego życia. We wszystkich kulturach i epokach śmierć dziecka zawsze stanowiła...
Główny bohater „Cierpień młodego Wertera” należy do grona postaci literackich które niedyskretnie wymknęły się poza karty powieści i zaczęły...
Bohaterowie „Trylogii” Henryka Sienkiewicza od ponad stu lat dominują nad wyobraźnią Polaków. Wystarczy otworzyć książki historyczne by zorientować...
Słowa memento mori oznaczają dosłownie: „pamiętaj o śmierci”. Fraza w języku łacińskim jest odwołaniem do jednego z największych lęków człowieka...
Przedstawiający sąd ostateczny tryptyk Hansa Memlinga powstał najprawdopodobniej w okresie między 1467 a 1471 r. Pierwotnie dzieło przeznaczone było dla jednego z florenckich...
Twórczość Ignacego Krasickiego ma charakter dydaktyczny. Zgodne to jest z oświeceniowym zaleceniem by „uczyć bawiąc”. Powiedzieć można iż owo zalecenie...