whey steroid
Unikalne i sprawdzone teksty

Dzienniki gwiazdowe – streszczenie skrótowe, interpretacja

Streszczenie skrótowe

„Dzienniki gwiazdowe” Stanisława Lema są zbiorem opowiadań, które przedstawiają perypetie Ijona Tichego, pochodzącego z Ziemi kosmicznego podróżnika. W dwóch tomach opisanych zostało 15 podróży głównego bohatera i narratora, ostatnia, zatytułowana „Ostatnia podróż Ijona Tichego”, ukazała się w 1999 r. i nie weszła w skład liczącego dwa tomy cyklu.

Podróż siódma

Otwierająca zbiór „Podróż siódma” opisuje wyprawę Tichego, który wyruszył z Ziemi i zmierzał w kierunku gwiazdozbioru Cielca. W drugim roku podróży główny bohater obudzony został przez tajemniczą postać. Było to o tyle dziwne, że od startu Tichy przebywał w rakiecie sam. Stwierdził więc, że dziwny gość jest jedynie jego sennym przywidzeniem. Co ciekawe, kilka dni później sytuacja powtórzyła się, ale tym razem to Tichy spróbował obudzić śpiącą postać, na co ona zareagowała słowami, że to Tichy jest marą. Okazało się, że obecny Tichy rozmawiał ze swoją poniedziałkową wersją. W rakiecie pojawił się również Tichy piątkowy. W końcu okazało się, że na pokładzie statku jest więcej wcieleń głównego bohatera, także te z przyszłości. Sytuację zaogniał nie tylko konflikt osobowości, lecz również problemy ze sterami pojazdu kosmicznego, który przedzierał się przez różne wiry i zakłócenia.

Kiedy później Tichy opowiadał innym tę historię, wszyscy twierdzili, że była ona wynikiem jego pobudzonej fantazji.

Podróż ósma

W „Podróży ósmej” Ijon Tichy został kandydatem na delegata Ziemi w Organizacji Planet Zjednoczonych. Stres mającego przemawiać bohater spotęgowany został nagłą zmianą eksperta „Ziemisty”, którego zastąpił Tarrakanin w fałdzistej szacie. Jego zadaniem było poparcie kandydatury Ziemi do zgromadzenia, musiał jednak zaczerpnąć nieco informacji od głównego bohatera. Gdy Tichy zaczął opowiadać o zrzuceniu bomby na Hiroszimę, trwającym wyścigu zbrojeń, który pochłaniał ogromne kwoty, utrudniając poprawę wspólnego losu mieszkańców planety, Tarrakanin był wyraźnie zmartwiony.

Obrady trwały. W końcu jeden z mówców - przedstawiciel Thubanu - oznajmił, że zgodnie z pewną systematyką ludzkość określana jest mianem Monstroteratum Furiosum (Ohydek Szalej). Tichy wyłapywał już tylko fragmenty przemówień, usłyszał coś o bilionie ton platyny jako opłacie wstępnej.

Nagle bohater poczuł, jak ktoś szarpie go za włosy. Okazało się, że to Tarrakanin, który chciał zaprezentować, jak solidnie wykonani są Ziemanie. W tym momencie Tichy otwarł oczy i uświadomił sobie, że jest w łóżku. By wrócić do zmysłów po tym okropnym śnie, wybrał się w ośmiominutową podróż do ciotki na Księżyc.

Podróż jedenasta

„Podróż jedenasta” rozpoczęła się otrzymaniem przez Tichego od Tajnego Pełnomocnika do Spraw Karelirii zaproszenia na tajne posiedzenie. Główny bohater kojarzył skądś nazwę Kareliria, ale nie mógł nic sobie przypomnieć. Kiedy poszukiwania w encyklopediach niczego nie rozstrzygnęły, pomyślał, że ma do czynienia z tajemniczą planetą.

Na miejscu okazało się jednak, że akta o nazwie KARELIRIA dotyczyły zaginięcia frachtowca Kompanii Mlecznej „Bożydara II”. Wiązało się to z pewnym zagrożeniem, gdyż Kalkulator działający na statku osiadł na jednej z planet (nazwanej Karelirią) i rozmnożył się tam w setki robotów. Ktoś musiał czuwać nad tym wszystkim, gdyż mózgi elektryczne także wymagają wychowania. Wiadomo było zaś, iż Kalkulator wchłonął kilka pojemników rtęciowej pamięci syntetycznej, a ta zawierała wiedzę o różnych niechlubnych wydarzeniach z historii ludzkości (m. in. o Kubie Rozpruwaczu).

Wysłuchawszy słów profesora Gargarraga, Tichy zaoferował swoją pomoc. Gotów był udać się w sferę Procyona i zbadać przyczyny dziwnych wydarzeń, jakie miały tam miejsce.

W czasie podróży miał Tichy możliwość czytać karelirskie gazety, które napisane były dość archaicznym językiem (efekt rtęciowej pamięci syntetycznej). Pobyt na planecie wcale nie wyglądał lepiej - mieszkańcy porozumiewali się wyjątkowo dziwnym słownictwem, a w dodatku nienawidzili ludzi.

Mimo starannego kamuflażu Tichy został zdekonspirowany. Klaustron Fridrak - adwokat bohatera - nie był zbyt pomocny. Kiedy w końcu szpiega zaprowadzono przed oblicze Kalkulatora, przedstawione zostały mu metody egzekucji. Ujść z życiem mógł tylko wtedy, gdyby zgodził się tropić lepniaków (ludzi) przybywających na przeszpiegi na Karelirię. No i Tichy obiecał to solennie.

Wkrótce główny bohater dokonał niesamowitego odkrycia. Okazało się, że wszyscy mieszkańcy planety byli ludźmi, którzy udawali roboty, by dopasować się do oczekiwań Kalkulatora. Niebawem wyszło na jaw, że nawet okrutny Kalkulator nie istniał - wszystko było sfingowane.

Ostatecznie Tichy doprowadził do ujawnienia ludzkiej natury wszystkich mieszkańców, a następnie odleciał jednym z setek statków przetrzymywanych w podziemiach. O wszystkim zamierzał donieść odpowiednim organom.

Podróż dwunasta

W „Podróży dwunastej” wyruszył Tichy na Amauropię, planetę znajdującą się w gwiazdozbiorze Cyklopa. Profesor Tarantoga wynalazł akurat rozciągacz (spowalniacz) czasu, który minutę przedłużał do dwóch miesięcy, a jak się okazało - miał on także moc przyśpieszania czasu. I pewnie nie byłby zbyt użyteczny, gdyby akurat nie konieczność przeprowadzenia badań zoologicznych na Amauropie, na którą podróż trwa ok. 30 lat.

Osiągnąwszy cel swej wyprawy, wplątał się Tichy w walkę między Mikrocefalami Leśnymi a Mikrocefalami Polanowymi oraz został mężem Mastozymazy, kapłanki. Co ciekawe - przemiany społeczne na planecie zachodziły niezwykle szybko (a to przez maszynę Tarantogi) i każdego dnia Tichy stawał w obliczu nowego rządu - np. dyktatury, monarchii, republiki. Sam wprowadził machnizm, którego zwolennicy przez jakiś czas byli prześladowani.

W pewnym momencie Tichy zaczął majstrować przy maszynie Tarantogi, czym doprowadził do niewielkiej usterki. Czas zaczął się cofać, a w drodze powrotnej nasz bohater musiał żywić się mlekiem z butelek, które zapobiegawczo przygotował sobie wcześniej.

Podróż trzynasta

Celem „Podróży trzynastej” była Zazjawa, bardzo odległa od ziemi planeta gwiazdozbioru Kraba, która słynęła z wydania jednej z najwybitniejszych osobistości kosmosu, Mistrza Oh. Tajemnica jego wielkości tkwiła w tym, że poświęcał swe życie pomocy rozmaitym międzygwiezdnym plemionom. Dlatego też Tichy bardzo chciał go poznać.

Gdy głównego bohatera od Zazjawy dzieliło jakieś osiem trylionów kilometrów, jego podróż przerwała Rybicja. Dość nieopatrznie zaleciał bowiem w okolicę bliźniaczych planet Pinty i Panty. Na rybiej planecie pokazano Tichemu puszkę szprotów i polecono, by przyznał się do wszystkiego. Przez 3 miesiące pobytu w sucharce bohater badany był przez kilkanaście komisji. Ostatecznie wyrok w jego sprawie był dość łaskawy - dwa lata swobodnego rzeźbienia z zawieszeniem na 6 miesięcy w wodzie (Pinta była planetą swobód, ciągłej dyskusji, wymiany poglądów).

Narrator postanowił więc zgłębić zwyczaje i życie Pintyjczyków. Dowiedział się, że studiują ewolucję perswazyjną, która zakładała, że wkrótce staną się doskonałymi formami rybimi - badubinami lub baldurami. Gdy Tichy zaczął pytać o badubinów, znowu wtrącono go do sucharki. Tym razem skazano go na trzy lata swobodnego rzeźbienia.

Nie bez trudy Tichy uciekł z Pinty, a kiedy zostawiał ją za sobą, krzyknął: Niech żyją swobody pintyjskie! Uczynił to na swoją zgubę, gdyż akurat do rakiety zbliżał się patrol Anielicji Pantyjskiej.

Na Pancie nie było indywidualnych jednostek, gdyż jej mieszkańcy wierzyli w siłę połączonego społeczeństwa. Nie był więc także śmierci, która oznaczałaby kompresję etatu. Jednostki ograniczono do wykonywanej funkcji społecznej.

W nowym miejscu bohater także miał zostać osądzony. Kiedy przedstawiono mu etat obrońcy, zrzekł się tego prawa. Zapytał za to o Mistrza Oh. Gdy okazało się, że to on był twórcą państwa, Tichy stracił ochotę na widzenie się z nim.

Ostatecznie Tichy skazany został na dożywotnią identyfikację, po czym opuścił Pantę.

Podróż czternasta

„Podróż czternasta” rozpoczęła się remontem rakiety i wizytą u profesora Tarantogi. Od przyjaciela pożyczył Tichy książkę „Dwa lata wśród kurdli i ośmiołów” Brizarda, pozycję szczególnie ciekawą. Właśnie ta lektura zachęciła Tichego do wyprawy na Enteropię, bohater nie widział wszak żywego kurdla.

Odebrawszy rakietę (pomalowaną na zielono), nabywszy mózg z baterią dowcipów na pięć lat (rozwiązuje problem kosmicznej nudy) oraz sprawdziwszy w encyklopediach najważniejsze zagadnienia dotyczące Enteropii, ruszył Tichy w podróż.

Enteropię zamieszkiwali Ardryci, istoty rozumne, wieloprzejrzystościenne, symetryczne i nieparzystoodnogowe. Oprócz nich na planecie znaleźć można było również przedstawicieli fauny silikonoidalnej, m. in. kurdle i ośmioły skowytne.

Wyruszywszy z ziemi, już od Księżyca słuchał Tichy dowcipów opowiadanych przez nowy mózg. W drodze wystąpiły pewne problemy zdrowotne. Bohater przeziębił się w cieniu Księżyca, a w dodatku bolała go przepona - efekt żartów opowiadanych przez mózg. Na domiar złego zielony lakier zaczął odpadać z rakiety. Zanim Tichy dotarł do Enteropii, mózg zdążył się wyczerpać, połykał pointy i sylabizował (wyszło na to, że była to zwykła tandeta).

Na Enteropii przeszedł narrator standardowe procedury, otrzymał ostrzeżenie o strumie i tabletki Eufruglium, które miał zażywać, by nie ucierpieć z powodu radioaktywności planety.

W biurze Galax dowiedział się Tichy, że nie ma na Enteropii przewodnika ani planów zwiedzania dla Ziemian (bywali tam bardzo rzadko), lecz w zamian zaoferowano mu przewodnika dla Jowiszan.

Od momentu spotkania dwóch ardryckich urzędników słyszał Tichy często o sepulkach. Nie wiedział, czym one są, toteż postanowił uaktualnić swój zasób informacji na ten temat. Ciekawość potęgowały różne reklamy informujące o przetargach rzadkich sepulcjanów i zachęcały do nabywania modnych sepulkadów. Tichy spróbował szczęścia w domu towarowym, lecz kiedy sprzedawca dowiedział się, że jest sam (nie ma zony), zaczął drżeć, zdezorientowany bohater wybiegł na zewnątrz.

Następnie trafił narrator do Myrgindraggu, nocnego klubu. Tam spotkał pewnego znajomego komiwojażera w towarzystwie rodziny. Niewiele myśląc, zapytał go o sepulki. Na to pytanie żona znajomego padła na podłogę, a Tichego niezbyt delikatnie wyproszono z lokalu.

Kolejnego dnia narrator z radością powitał przysłanego przez Galax przewodnika. Z ciekawością przeczytał instrukcję polowania na kurdle (należało to robić od wewnątrz, a więc dać się zjeść, uaktywnić bombę i wywołać efekt przeczyszczający), po czym obaj wyruszyli w drogę.

W rezerwacie na Tichego i jego przewodnika czekał Wauwr, zarządca. Wszystko poszło zgodnie z planem i już wkrótce narrator został połknięty przez kurdla. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy w brzuchu stworzenia spostrzegł innego myśliwego (Ardrytę), który także polował. Ostatecznie gospodarz ustąpił gościowi, a powalonego kurdla obiecano wysłać Tichemu na Ziemię.

Minęło kilka dni. Rankiem zbudził bohatera ogromny huk. Zaczął się strum, czyli gwałtowny opad meteorów. Wszyscy mieszkańcy (oraz goście) mieli jednak rezerwę (Tichy nie do końca rozumiał, co to oznacza), więc życie toczyło się normalnie. Narrator postanowił więc odwiedzić ogród zoologiczny, którego ogromną atrakcją były... muchy. W czasie rozmowy z dyrektorem Tichy dowiedział się, że Ardryci bardzo wiele zawdzięczają kurdlom, które przez tysiące lat piastowały ich i chroniły przed deszczami meteorów (kurdle miały niemalże niezniszczalny pancerz). Narrator postanowił nigdy nie podnieść ręki na kurdla.

Z Galaxu odebrał Tichy bilet na popołudniowe przedstawienie. W jego organizacji nie przeszkodził nawet deszcz meteorów, gdyż zniszczony teatr odbudowano w kilka minut. Sztuka rozpoczęła się z minutowym opóźnieniem. Narrator nie rozumiał z niej zbyt wiele, ale jego ciekawość przykuły sepulki, jakich naręcze przyniesiono odgrywanym małżonkom. Jednak i tym razem nie dowiedział się, czym były owe tajemnicze sepulki, gdyż ogłuszył go potężny cios. Po chwili ocknął się w tym samym miejscu, lecz o sepulkach nie było już mowy. Dopiero sąsiadka wyjaśniła mu, że został zabity przez meteor, ale dzięki rezerwie jest już cały i zdrowy.

Z uczuciem niesmaku opuścił Tichy salę teatralną i udał się do hotelu. W drodze dokonał odkrycia, że został zupełnie źle ubrany (koszulka na lewą stronę, źle zapięte guziki). Kiedy był w pokoju, odebrał telefon z informacją, że sam profesor Zazul pragnie się z nim spotkać. Zdążył tylko oznajmić, że wkrótce opuszcza Enteropię, i wyruszył do uczonego.

Przed domem Zazula, a raczej tym, co z niego zostało, spotkał Tichy starszego Ardrytę z wózkiem. Okazało się, że posiadłość uczonego została trafiona meteorem, a pod bramą czekała właśnie rezerwa Zazula. Widząc to, narrator posłusznie otworzył bramę, po czym przeskoczył przez ogrodzenie i popędził na lotnisko. Po godzinie mknął już wśród gwiazd. Miał tylko nadzieję, że profesor Zazul nie wziął mu tego za złe.

A czym są owe słynne sepulki? Tichemu nie udało się tego ustalić, a enceklopedyczna definicja mówi o nich tylko tyle:
Sepulka – l.mn. sepulki, odgrywający doniosłą rolę element cywilizacji Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.). Ob. sepulkaria.
Sepulkaria – l.poj. sepulkarium, obiekty służące do sepulenia (ob.).
Sepulenie – czynność Ardrytów (ob.) z planety Enteropii (ob.). Ob. sepulki.

Podróż osiemnasta

„Podróż osiemnastą" przedstawił Tichy jako największe dzieło swego życia. Wyprawa ta miała bowiem na celu stworzenie Wszechświata. Tak, naszego Wszechświata.

Wszystko zaczęło się, gdy narrator, za sprawą profesora Tarantogi, poznał Solona Razgłaza, słowiańskiego uczonego z Bombaju. Całą swoją energię poświęcał on badaniu powstania Wszechświata i udało mu się ustalić tyle, że musiał on mieć swój początek, jakieś ziarno praatomu, z którego wszystko się wyłoniło. Paradoksalnie, badania te wykazywały także, że takiego praatomu nie mogło być. Razgłaz odsuwał przy tym na bok hipotezę Pana Boga. Na podstawie swoich obliczeń i przemyśleń doszedł również do wniosku, że pewnego dnia Kosmos po prostu pryśnie niczym bańka mydlana. Nie zamierzał jednak podawać tego do powszechnej wiadomości w obawie przed moralnym chaosem.

Sprawę rozważał także Tichy. Pewnego popołudnia uświadomił sobie, że gdyby rozpędzić jeden elektron, by gnał wstecz w czasie i wyleciał poza początek czasu kosmicznego - może wtedy udałoby się stworzyć Wszechświat. Te przemyślenia potwierdzone zostały obliczeniami Razgłaza.

Przystąpiono więc do realizacji założeń praktycznych. I tutaj dopuszczono się pewnego błędu. Ijon Tichy miał oddać światosprawczy wystrzał z chronoarmaty, ponieważ to on był pomysłodawcą przedsięwzięcia. Prace trwały bardzo długo, a w pewnym momencie zmęczony Tichy wyjechał do miejscowości letniskowej. Tam dały mu się we znaki komary. Kiedy wrócił, posprzeczał się z pewnym laborantem - Alojzym Kupą, który także zażądał wciągnięcia na listę stwórców Wszechświata. Wyśmiany przez Tichego zaczął snuć własne plany z kilkoma kolegami.

Sprawy potoczyły się błyskawicznie. Kupa i jego towarzysze dostali się do laboratorium, wykorzystując nieporadność Serpentine’a, i wprowadzili kilka poprawek do sprawczego pocisku. Ich efekty możemy oglądać do dzisiaj.

Dwudziestego października, gdy narrator ruszył w drogę, nie miał o niczym pojęcia. Dopiero późniejsze obliczenia pomogły ustalić, że zaszły w pocisku jakieś zmiany. Później profesor Tarantoga porównywał rolę trzech uczonych do roli szatana.

Podróż dwudziesta

„Podróż dwudziesta" rozpoczęła się, gdy bohater wrócił z Hyjad, gromady kulistej, tak gęstej od gwiazd, że cywilizacje gniotą się w niej jak kasza w garnku. Tichy akurat skończył rozpakowywać walizki (były w nich głównie trofea - myrdangi, pchaki itp.), kiedy jego uwagę zwrócił głośny huk. Początkowo myślał, że to meteor.

Okazało się, że na wyższym piętrze rozgościł się Tichy z przyszłości, dokładniej z roku 2661. Przybył on, by oznajmić narratorowi decyzję Rady Naukowej Instytutu Temporystyki, która wybrała Ijona na Naczelnego Dyrektora Programu TEOHIPHIP. Skrót ten oznacza: “Telechroniczna Optymalizacja Historii Powszechnej Hyperputerem”. Tichy z przyszłości nalegał na przyjęcie tej zaszczytnej funkcji. Następnie opowiedział on bohaterowi o nadciągających przełomach technologicznych i zaznaczył, że dzięki temu będzie możliwe wpływanie na przeszłość, udoskonalanie jej.

Tichy nie wierzył jednak przybyszowi, gdyż wątpliwości budziła jego obecność w XXVII stuleciu (sam narrator nie wybierał się w podróż w czasie). Ijon z przyszłości tłumaczył, że jest późniejszy, z czego też miała wynikać niewiedza narratora na ten temat. Główny bohater postanowił więc potwierdzić tożsamość przybysza. Gdy uzyskał prawdziwą odpowiedź na pytanie o przyczynę braku kolejnej numeracji podróży międzygwiezdnych (wiązało się to z rozgraniczeniem na czas i przestrzeń), obejrzał dokumenty i zapoznał się z piosenkami, które sam nucił w czasie kosmicznych lotów, nabrał do gościa nieco zaufania.

W końcu Tichy z teraźniejszości zasiadł na chronocyklu i wyruszył w podróż w czasie. Spotkał Rosenbeissera, asystenta, a ten wyjaśnił mu nieco zawiłości związanych z trudnym kunsztem optymalizacji historii.

Główny bohater miał pod sobą kilka departamentów, a owoce jego pracy, by zostać opisanymi, wymagały kilku encyklopedii. Początkowo zamierzano zupełnie nie tykać historii ludzkości, a jedynie zoptymalizować planetę (zdewulkanizować itp.) Następnie postanowiono wyprostować oś obrotu Ziemi, przez co w przyszłości można byłoby uniknąć różnic klimatycznych. W kwestii człowieka postanowiono zaś nieco ulepszyć proces ewolucji, a później wprowadzić nieco zmian w samej historii. Wszystkim tym działaniom towarzyszyły rozmaite wpadki, awarie i usterki, które nierzadko wynikały z niekompetencji i cech charakteru współpracowników Tichego. W wiekach XII i XIII doszło m. in. do „afery miotłowej”. Otóż mieszkańcy Ziemi często widywali postacie latające na przedmiotach służących przede wszystkim do robienia porządków.

Dla Tichego dowodzenie całym projektem nie było łatwe. Oskarżano go o wiele rzeczy - m. in. faworyzowanie Grecji, upadek Rzymu - a ostatecznie przegłosowano odsunięcie go od projektu. Nie można jednak stwierdzić, by Tichy jakoś specjalnie zmartwił się tym „niepowodzeniem”. Z chęcią opuścił XXVII wiek, zastanawiając się, jak powiedzie sie jego następcy, czyli późniejszemu Tichemu. Obaj znaleźli się bowiem w bardzo dziwnym kole czasowym.

Podróż dwudziesta pierwsza

W „Podróż dwudziestą pierwszą" wyruszył Tichy w obawie przed kolejną próbą zaangażowania go w projekt optymalizacji historii. Wertując „Almanach Galaktyczny”, natrafił Tichy na fotografie istot z Dychtonii, które bliźniaczo przypominały ludzi. Postanowił więc zatrzymać się na tej planecie.

Kiedy Tichy dotarł już w pobliże Dychtonii i otrzymał pozwolenie na lądowanie (biurokracja była coraz bardziej rozwinięta), zaobserwował, że planeta jest całkiem podobna do Ziemi. Z bliższa dostrzegł jednak rosnące na polach uprawnych meble. Gdy bohater przemierzał okolicę jakichś pól uprawnych, ktoś podciął mu nogi. Czuł tylko, że jest gdzieś niesiony.

Tichy trafił do niewielkiego pomieszczenia, w którym oprawcy na rozkaz postaci w kapturze podjęli kilka prób wyjęcia mu struny. Okazało się jednak, że zaszła pomyłka, a gdy wyczuto u niego kości, upewniono się o tym ostatecznie.

Narrator znalazł się w kosmicznym odpowiedniku ziemskiego klasztoru. Przeor wyjaśnił, że wzięto go za przynętę, po czym przeprosił za nieporozumienie. Ojcowie destrukcjanie zaproponowali narratorowi gościnę, a ten przystał na ich propozycję, gdyż w ich katakumbach odnalazł ogromną liczbę niezwykle cennych i rzadkich ksiąg.

Mając do dyspozycji klasztorną bibliotekę, zagłębił się Tichy w historię Dychtonów i ich religii zwanej duizmem (głosiła ona podwójną śmierć - przednią i tylną, czyli tę sprzed narodzin i tę po agonii). Gdy opisał Dychtonom religię ziemską, ci nie mogli nadziwić się, dlaczego ludzie rozpaczają, że kiedyś ich nie będzie, niewiele myśląc nad tym, że wcześniej (przed narodzinami) też ich nie było. Religia duistyczna, gdy Tichy bliżej poznał jej historię i założenia, wydawała się być prądem wyrosłym na ziemskim chrześcijaństwie.

Następnie poznał narrator najnowszą historię Dychtonii. Czytał o rywalizacji konserwatystów (zwanych pogardliwie wstecznikami) z postępowcami. Najważniejszym przedmiotem ich debat było dążenie do idealnej formy cielesnej. Wspólnie postanowiono odwrócić się od tradycyjnej formy człowieka. Spierano się także w kwestiach cielesnych (inspirowanie się kwiatami i motylami lub amplifikacja tego, co już było).

Z opatem klasztoru oo. destrukcjanów rozmawiał Tichy o kwestiach teologicznych. Wyjaśnione zostało mu, że tylko dalsza lektura kronik pozwoli mu zrozumieć, czym była zupełna wolność w sferze ciało- i duchosprawstwa, jaką posiedli mnichowie. Generał prognozytów wyjaśniał też, że wiara jest jedyną rzeczą, której nie można odebrać rozumnemu istnieniu dopóty, dopóki ono w niej trwa. Dodał również, że jeśli ktoś wierzy dla jakichś przyczyn i z jakichś powodów, wiara jego nie jest suwerenna.

Tichy wrócił do lektury. Brnąc przez kolejne tomy i epoki, dowiadywał sie coraz ciekawszych rzeczy.

W końcu przyszedł czas na objazd diecezji z ojcem Memnarem i wizytę u oo. prognozytów. Niestety, wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami narratora i wyprawa ani na moment nie wydostała się na powierzchnię, wciąż pozostając w podziemiach (klasztor mieścił się pod nowoczesnym miastem). Będąc u prognozytów, narrator podjął próbę dowiedzenia się, jak ostatni z wierzących Dychtonów postrzegają Boga, diabła, dobro i zło. Jeden z ojców odpowiedział, że Szatan to myśl, że Boga można ograniczyć, klasyfikująca Go i sprowadzająca do tego, co można z łatwością zrozumieć. Następnie poruszył on temat postępu i tego, w jaki sposób Kościół ustosunkowuje się do niego, dowodząc przy tym, że Szatan jest uosobieniem części tajemnicy Boga.

Rozmowa trwała dalej, a Tichy zapytał, czy duizm nie utożsamia Boga z Szatanem. W odpowiedzi usłyszał: Jest tak, jak mówisz, ale nie jest tak, jak myślisz. Mówiąc “Bóg jest Szatanem”, nadajesz tym słowom groźny sens niegodziwości Stwórcy. To, co powiedziałeś, jest tedy nieprawdą - ale tylko w twoich ustach. Gdybym to ja powiedział albo którykolwiek z obecnych ojców, słowa te znaczyłyby coś zupełnie innego. Znaczyłyby one tylko, że są takie dary Boże, które możemy przyjąć bez oporu, i takie, których nie możemy podźwignąć. Znaczyłyby one “Bóg nas w niczym, ale to w niczym nie ograniczył, nie uszczuplił i nie skrępował”. Zauważ, proszę, że świat, zniewolony do samego dobra, jest takim samym przybytkiem niewoli jak świat zniewolony do samego zła.

W dalszej drodze Tichy usłyszał głos torturowanego lub mordowanego człowieka. Uczynił kilka wymownych gestów w stronę maszerujących, lecz nikt nie ruszył z pomocą. Gdy nękana postać zmarła, wszyscy stali w milczeniu. Po chwili jednak specjalna aparatura przywróciła ją do życia tylko po to, by jeszcze raz umarła. Okazało się, iż pomieszczenie, w którym się znaleźli, było miejscem umożliwiającym każdemu Dychtończykowi przeżycie własnej śmierci.

Wkrótce Tichy ponownie skoncentrował się na lekturze. Poznał dalsze dzieje Dychtonii, zachodzące na niej przemiany społeczne i religijne. W końcu doszedł do wniosku, że duizm jest w zasadzie agnostycyzmem, nie do końca pewnym siebie ateizmem. Zaczął więc zastanawiać się nad tym, dlaczego zakonnicy wciąż siedzą w katakumbach, jaki jest sens ich działania, skoro nawet nie podejmują prób krzewienia wiary. Przeor rozwiał te wątpliwości. Jego zdaniem nie było bowiem sensu prowadzenia tradycyjnych działań misjonarskich, skoro o wiele lepsze efekty może przynieść odpowiednia operacja biologiczna. Tichy uznał to za nieetyczne. Zakonnicy wcale jednak nie zamierzali wykorzystać tej możliwości do spętania ducha innych mieszkańców planety. Ich wiara mogła bowiem objawiać się tylko w nieuczynieniu tego kroku (choć był on jak najbardziej możliwy).

Niebawem Tichy, przeświadczony o braku sensu dłuższego pobytu na planecie, wrócił na Ziemię. Opuszczając Dychtonię, czuł się innym człowiekiem.

Podróż dwudziesta druga

Do opisania „Podróży dwudziestej drugiej" przystąpił Tichy, będąc głęboko zanurzonym w świecie wspomnień, do którego wszedł, porządkując różne pamiątki przywiezione z kosmosu. Kamienie i cegły nie mogły jednak równać się ulubionemu scyzorykowi narratora. O przywiązaniu Tichego do tego przedmiotu świadczyć może przedstawiona tu historia.

Narrator przebywał akurat na Satelinie, gdy dopadł go okropny katar. Tamtejszy lekarz doradził mu odcięcie nosa (praktyka popularna na tej planecie), lecz Tichy wcale nie miał zamiaru tego uczynić. Dlatego niezwłocznie opuścił Satelinę.

W drodze powrotnej zorientował się Tichy, że zapomniał scyzoryka. Jednakże zamiast powrócić na Satelinę, gdzie najpewniej go zostawił, trafił na zaniedbaną i zmurszałą Andrygonę. Przyjęto go tam z wielkim honorem i poproszono o to, by uświetnił swą obecnością egzamin maturalny. Traf chciał, że egzaminowanemu polecono udowodnić, że życie na Ziemi nie jest możliwe. Tichy postanowił sprostować błąd, lecz wyraźnie podkreślono brak chęci zmiany podstawy programowej.

Poszukując Sateliny, odwiedził Tichy jeszcze dziesiątki planet. Kiedy w końcu znalazł ciało niebieskie przypominające cel jego wyprawy, spotkał tam jedynie ojca Lacymona, z którym długo rozmawiał o panujących w kosmosie obyczajach. Lacymon opowiedział historię ojca Orybazego, który poniósł śmierć męczeńską w czasie szerzenia religii wśród Memnogów. Stworzenia tłumaczyły później, że Orybazy sam głosił konieczność pomagania chrześcijanom i oznajmiał swe pragnienie zostania świętym (a świętym zostawało się przez męczeństwo).

Inna historia Lacymona dotyczyła Arpetuzy. Jej mieszkańcy zagrożeni są wyginięciem, ponieważ zaprzestali płodzić potomstwo, wysłuchawszy słów jednego z misjonarzy, który zachęcał do życia w czystości.

Tichy stwierdził, że niesienie wiary na obce planety z pewnością jest trudnym zadaniem. Zapytał również, co sądzi o tym wszystkim Rzym. Nie otrzymał jednak odpowiedzi, dopiero później Lacymon oznajmił, że planowana jest krucjata w obronie wiary. Tichy nie mógł sobie wyobrazić, kto poprowadzi tę krucjatę, nie uzmysławiał sobie także jej sensu.

A co ze scyzorykiem? Cały czas był w kurtce głównego bohatera. Przez dziurkę w kieszeni dostał się po prostu nieco głębiej.

Podróż dwudziesta trzecia

„Podróż dwudziesta trzecia" opisuje wyprawę Tichego na planetę Erpeya. Narrator w książce profesora Tarantogi wyczytał, że gdyby wszyscy jej mieszkańcy opuścili swe domostwa, pomieściliby się na planecie tylko wtedy, jeśli każdy stałby na jednej nodze. Twierdzenie to wydało się Ijonowi przesadne, dlatego postanowił je zbadać.

Bżutowie przyjęli narratora nadzwyczaj gościnnie. Szybko też zaznajomili go ze zwyczajem rozszczepiania się na atomy (stosowanym głównie dla odpoczynku). Zaletą takiego postępowania było unikanie bezsenności, koszmarów itp. Sam Tichy pozostawał głuchy na ich propozycje rozatomowania.

Pewnego dnia, będąc u zaprzyjaźnionego Bżuta, zdecydował się jednak narrator na ten dziwny zabieg. Wkrótce stał się jego miłośnikiem i korzystał z tej okazji, kiedy tylko mógł. Niedługo później wskutek awarii aparatu został zmaterializowany jako Napoleon Bonaparte. Na szczęście na planecie znajdował się jego rysopis atomowy, co pozwoliło mu odzyskać dawną postać.

Podróż dwudziesta czwarta

W trakcie „Podróży dwudziestej czwartej" trafił narrator na planetę Indiotów. Jeden z jej mieszkańców opowiedział Tichemu historię swego ludu, który od zawsze dzielił się na Spirytów, Dostojnych i Tyrałów. Pierwsi zgłębiali naturę Wielkiego Indy, drudzy ustalali daniny, a trzeci trudzili się pracą w fabrykach. Cały zysk trafiał do Dostojnych.

Tichy nie mógł zrozumieć, dlaczego nie wprowadzono żadnych zmian, dlaczego Tyrałowie tak pokornie godzili się ze swoim losem. Usłyszał wtedy odpowiedź, że próba zmiany byłaby zamachem na wolność. Skoro bowiem Dostojni lubowali się w bogactwach, nikt nie mógł im tego zabronić.

Życie na planecie regulowała zasada swobodnej inicjatywy obywatelskiej, której nikt nie śmiał podważyć. Dla zapewnienia ładu pewien uczony skonstruował specjalną Machinę. Po kilku dniach wyrzuciła ona z siebie kilkadziesiąt małych robotów, a te przystąpiły do realizacji transakcji w fabrykach. Później okazało się jednak, że to właśnie Machina przejęła rzeczywistą władzę nad planetą i Indiotami. Swe zadanie potraktowała na tyle poważnie, że zaczęła nawet przekształcać mieszkańców planety w formy idealne (rzecz jasna - formy skalne). Nie chcąc działać niezgodnie z zasadą swobodnej inicjatywy obywatelskiej, Machina zaleciła po prostu, by każdy, kto dobrze życzył sąsiadowi, zawezwał czarne roboty, a te dopomogą wskazanemu osobnikowi w udoskonaleniu jego formy. Słowa te Machina wypowiedziała na dwa dni przed przybyciem Tichego na planetę.

Narrator zapytał Indiotę, dlaczego nikt nie zbuntował się przeciwko postępowaniu Machiny. W odpowiedzi usłyszał, że urządzenie nie pogwałciło zasady swobodnej inicjatywy obywatelskiej. Wkrótce Tichy chyżo pędził przez bezkresny kosmos.

Podróż dwudziesta piąta

Na jednym z najważniejszych szlaków rakietowych w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy, który łączył Mutrię i Latrydę, rzekomo pojawiły się jakieś tajemnicze stwory. Zgodnie z opowieściami miały one oplatać mackami rakiety i podróżnych (jeśli tylko zdecydowali się na spacer), a następnie zagarniać łup do swej siedziby. Ta zaś miała znajdować się w mgławicy unoszącej się nad Tairią.

W wyniku specjalnie zorganizowanej ekspedycji (Ao Murbasa, dzielnego drapera gwiezdnego) ustalono, że zagrożeniem są... ziemniaki. Sam śmiałek oburzył się decyzją uczonego kolegium, gdyż bycie posądzonym o kilkugodzinne zmagania z ziemniakami stanowiło plamę na jego honorze. Wkrótce powstały nawet dwa stronnictwa - Kartofliści i Antykartofliści.

Niebawem powstała ogromna liczba teorii, poglądów, sądów i podejrzeń. Swoje zdanie na temat całego zamieszania miał również profesor Tarantoga. Brzmiała ona następująco: Dawno temu statek wiozący kartofle na jedną z kosmicznych kolonii wpadł na rafę meteorytową. Część ziemniaków trafiło na Tairię. Warunki na tej planecie były na tyle trudne, że tylko najinteligentniejsze spośród kartofli mogły przetrwać.

Swe twierdzenie poparł Tarantoga pochwyceniem kilku okazów. W dowód uznania chciano go nawet odpowiednio nagrodzić, lecz zdążył już czmychnąć w jakiś inny zakątek kosmosu.

Przyczyną nagłego wyjazdu Tarantogi było spotkanie z Ijonem Tichym, które miało się odbyć na Coerulei. Narrator pędził na nie z odległej części kosmosu, a że jeszcze nie znał się z uczonym, wyciskał z silnika, ile tylko mógł. Jednakże ze względu na awarię statku musiał zatrzymać się na Procytii. Dzięki wsparciu Procytów i ich zaawansowanej technologii statek Tichego szybko odzyskał sprawność, a bohater znowu przemierzał Wszechświat.

Na Coureleę przybył Tichy spóźniony o kilkadziesiąt minut. Jednakże Tarantogi już tam nie było - zostawił jedynie list z informacją, że spotka się z Ijonem w obszarze niezbadanym. Kiedy narrator osiągnął cel, znowu czekał na niego list z nową lokalizacją spotkania. To samo miało miejsce na następnej planecie.

Ze względu na problemy rodzinne Tarantogi Tichy nieco dłużej zatrzymał się na ostatniej z planet odwiedzonych w tym swoistym pościgu za uczonym. Najpierw wziął udział w lokalnym koncercie, a później odebrał paczkę pozostawioną przez Tarantogę. Znajdowały się w niej fotografie i nagrania istot zdolnych żyć na gorących, półpłynnych planetach.

Załączone nagranie przedstawiało akurat kłótnię owych istot, które nie mogły dojść do porozumienia w sprawie istnienia życia na planetach chłodnych.

Podróż dwudziesta ósma

W tym wpisie przedstawiona została historia rodu Tichego.

Założycielem jego głównej gałęzi był niejaki Anonymus. Wziął on udział w eksperymencie związanym ze słynnym paradoksem bliźniaków Einsteina. Jednakże wskutek błędu naukowców w kosmos wyruszyło dwóch bliźniaków, choć jeden powinien zostać na Ziemi, by być materiałem porównawczym dla tego, który powróci z przestrzeni międzygwiezdnej. Sytuacja skomplikowała się, gdy na Ziemi z rakiety wysiadł tylko jeden z braci. Zeznał, że drugi pasażer nazbyt się wychylił w czasie podróży. Nikt jednak nie dał wiary tym słowom i wkrótce rozpoczęto proces. Obrońca doradził oskarżonemu, by nie odzywał się ani słowem w czasie wszystkich posiedzeń. Ostatecznie nie przedstawił się on, dlatego nie został skazany i dlatego stał się Anonymusem. Nazwisko Tichy pochodziło więc najprawdopodobniej od strategii przyjętej na czas procesu. Powinno, rzecz jasna, brzmieć Cichy, lecz zapisujący je urzędnik seplenił.

O Anonymusie wiadomo niewiele więcej. Mówiono tylko, że miał osiemnaścioro dzieci, a na starość zarabiał jako dorabiacz zakończeń do dzieł literackich (na życzenie czytelników sporządzał alternatywne zakończenia różnych utworów).

Owianym sławą przedstawicielem rodu Tichych był Esteban Franciszek, który pragnął zmienić klimat i uczynić z ziemskich biegunów raj dla ludzi. By zrealizować plan, zamierzał posypać zmarznięte połacie sadzą. Nikt nie traktował jego pomysłu poważnie, toteż postanowił uczynić to na własną rękę. Gromadzący sadzę mężczyzna rozstał się z pierwszą żoną, a później związał się z córką aptekarza. Niestety, chytry ojciec drugiej żony podkradał sadze i sprzedawał jej jako węgiel leczniczy. O udział w tym procederze oskarżono także Estebana Franciszka.

Dziadkiem Ijona Tichego był Jeremiasz. Jego ambicją było stworzenie Ogólnej Teorii Wszystkiego. Nawet spłaszczenie czaszki przez walec nie ugasiło jego entuzjazmu. Kupował wtedy elektryczne mózgi, lecz te nie podołały zadaniu.

Synem Jeremiasza był Igor Sebastian Tichy, asceta i cybermistyk, ostatnia ziemska gałąź rodu. Umartwiał się on, zażywając przykran. Towarzyszące temu odgłosy nadgorliwi sąsiedzi często brali za oznaki znęcania się przez Igora nad rodziną, co było nieprawdą. Wiadomo, że synowie Igora nie podjęli dzieła ojca.

Po 150 latach przerwy raptularz wspomina Pafnucego i Euzebiusza, jednych z pierwszych kosmonautów. Pafnucy był właścicielem promu gwiezdnego, niespokojny Euzebiusz trudnił się zaś korsarstwem.

Siostrzan Euzebiusza, a kuzyn Ijona, Arystrach Feliks Tichy łączył w sobie największe talenty rodziny. Ogromną sławę zyskał dzięki wysiłkowi włożonemu w rozwój inżynierii gastronomicznej.

Ijon zbliżył się do własnej gałęzi drzewa genealogicznego, ale że bezpośredni przodkowie nie prowadzili osiadłego trybu życia, nie było mu łatwo dokonać rekonstrukcji ich historii. Postanowił więc zamieścić kilka wpisów z dziennika Wszechświta Tichego, kapitana żeglugi gwiezdnej.

Dziadek Arabeusz i nieznana z imienia babka wyruszyli za młodu z Ziemi, zabierając ze sobą 12 par małżeńskich. Ich statek - „Kosmocysta” - przemierzał kosmos w poszukiwaniu nowych planet pod dowództwem Wszechświta. Wszyscy członkowie załogi wkrótce stali się wielką rodziną, a różne paradoksy sprawiały, że niektórzy z nich sami zostawali swymi ojcami.

Podróż trwała już 36 lat, a w zapiskach pojawiały się różne osoby, które następnie ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Wszechświt podejrzewał nawet, że sam wymyśla różne postacie. Kiedy pisał te słowa, siedział na Arabeuszu i karmił z flaszki dziecko, któremu dał na imię Ijon. Zastanawiał się tylko, skąd weźmie żonę.

To były ostatnie słowa ojca Ijona Tichego. Jak cała rodzina, tak i główny bohater leciał, leciał i leciał.

Interpretacja

„Dzienniki gwiazdowe” Stanisława Lema to zbiór kilkunastu opowiadań opisujących przygody Ijona Tichego, kosmicznego wędrowca. W czasie swoich wypraw odwiedza on przeróżne zakątki Wszechświata, staje oko w oko z wieloma niebezpieczeństwami, wplątuje się w zabawne sytuacje. Już samą postać głównego bohatera można odnieść do toposu wędrówki. Jego podróże wciąż trwają. a on sam nigdy do końca nie wie, dokąd zaprowadzą go urządzenia nawigujące. Pewnym jest jednak, że każda podróż czyni go człowiekiem bogatszym wewnętrznie.

Ijon Tichy często nie może nadziwić się otaczającej go rzeczywistości. Trafiając na różne planety, snuje refleksje nad władzą, religią i filozofią (także filozofią nauki), zastanawia się nad rzeczami ostatecznymi. Docenia rozwój techniki, lecz zazwyczaj czyni to z rozwagą, nie pokładając w niej całej nadziei.

Cykl opowiadań Stanisława Lema porusza tematykę uniwersalną. Bardzo ważne miejsce w utworach zajmuje refleksja nad postępem technologicznym. Czy rozwijające się maszyny wyprą człowieka? A może okażą się tylko korzystnym i wygodnym udogodnieniem? Co stanie się, jeśli człowiek skazi maszyny złem? Czy elektroniczne mózgi będą w stanie wymknąć się spod kontroli? We Wszechświecie Lema technika przynosi wiele praktycznych rozwiązań, pomaga rozwiązywać odwieczne problemy, ale - używana przez niewłaściwe istoty - staje się także bardzo poważnym zagrożeniem. Co ciekawe, Ijon Tichy kilkukrotnie stwierdza, że to człowiek jest największym złoczyńcą w całym kosmosie.

„Dzienniki gwiazdowe” dotykają również odwiecznych problemów ludzkości. Poruszone zostały w nich problemy władzy i religii oraz rozległe kwestie filozoficzne. Na planecie Dychtonów poznaje Tichy duizm, czyli technologiczną religię wyrosłą na gruncie chrześcijaństwa. U Indiotów jest świadkiem przejęcia władzy przez Machinę o dyktatorskim usposobieniu, która cynicznie posługiwała się pojęciem wolności.

Warto zaznaczyć, że w utworach Stanisława Lema pojawia się wiele nawiązań do rzeczywistości, w której powstały, a więc do czasów Polskiej Republiki Ludowej. W „Podróży dwudziestej czwartej” bardzo zręcznie obnażone zostało prawdziwe oblicze totalitaryzmu, jedynie pozornie odwołującego się do wolności. „Podróż jedenasta” pokazuje z kolei, jak przykre i bolesne efekty może wywoływać manipulowanie rzeczywistością przy użyciu strachu (ludzie uwierzyli, że są robotami).

„Dzienniki gwiazdowe” z pewnością należą do najwybitniejszych utworów nie tylko polskiej, ale i światowej literatury. Niezwykle bogaty i zróżnicowany świat opowiadań o perypetiach Ijona Tichego zachwyca, zaskakuje i skłania do refleksji. Bo przecież pomimo niezwykle dynamicznego postępu technicznego (Wszech)świat wciąż zmaga się z tymi samymi problemami. Osadzenie ich w barwnej i niejednorodnej przestrzeni kosmosu, która fascynuje i ciekawi, pozwala rzucić na nie nowe światło.

Rozwiń więcej

Losowe tematy

Sonet X John Donne – interpretacja...

„Sonet X” Johna Donne’a rozpoczyna się (w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka) niezwykle odważnym wręcz wyzywającym zwrotem adresowanym do Śmierci: Śmierci...

Ida sierpniowa – streszczenie...

Streszczenie Główną i tytułową bohaterką utworu jest piętnastoletnia niezbyt urodziwa dziewczyna – Ida Borejko. Była chuda przygarbiona a twarz pokrywała...

Gawęda o miłości ziemi ojczystej...

„Gawęda o miłości ziemi ojczystej” Wisławy Szymborskiej to wiersz należący do liryki patriotycznej. Poetka wyraża w nim zachwyt nad pięknem rodzinnego kraju...

Schyłek wieku – interpretacja...

„Schyłek wieku” to wiersz Wisławy Szymborskiej z tomu „Ludzie na moście” (1986). Autorka napisała go pod koniec XX stulecia i zawarła w nim swoiste...

Księga ubogich – interpretacja...

„Księga ubogich” to zbiór wierszy Jana Kasprowicza wydanych w 1916 roku. Większość utworów składających się na ten cykl powstało podczas I wojny...

Sprawozdanie z raju – interpretacja...

„Sprawozdanie z raju” to ironiczny wiersz Zbigniewa Herberta w którym poeta konstruuje czasoprzestrzeń na zasadzie analogii do idei socjalizmu. Tytułowy...

Satyry Ignacy Krasicki - opracowanie...

Satyry Ignacego Krasickiego do dzisiaj cieszą się uznaniem krytyków a także czytelników. Prawdopodobnie są one obok bajek najpopularniejszą częścią spuścizny...

Makbet jako władca i tyran –...

Tytułowy bohater tragedii Williama Szekspira przejął władzę bezlitośnie mordując prawowitego króla. Zasiadłszy na tronie szybko stał się człowiekiem znienawidzonym...

Sonet V O nietrwałej miłości...

„Sonet V O nietrwałej miłości rzeczy świata tego ” to dzieło zdecydowanie wyróżniające się pośród sześciu liryków wchodzących w skład...