Streszczenie
„Test”
Kadet Pirx zbliżał się do końca czteroletniego kursu dla kosmonautów. Pomimo problemów z koncentracją i niezbyt skorej do wchłaniania kosmicznych paragrafów głowy, co nierzadko wywoływało radość innych kursantów i złość instruktora Oślej Łączki, udało mu się przebrnąć przez zajęcia teoretyczne i praktyczne. Preludium do egzaminu miał być samodzielny lot, w czasie którego postawiono przed kadetem zadanie zejścia z orbity w towarzystwie dwóch statków. Jako pilota jednego z nich wyznaczono najlepszego na całym kursie kadeta Boerstra, ulubieńca Oślej Łączki.
Manewry nie szły po myśli Pirxa. Najpierw w kabinie pojawiły się muchy. I gdyby tylko dekoncentrowały początkującego pilota, być może nie stałoby się nic złego. Skrzydlate stworzenia doprowadziły jednak do zwarcia instalacji elektrycznej, skutecznie utrudniając sterowanie pojazdem. Rakieta coraz szybciej zbliżała się do Księżyca, a na domiar złego w kokpicie nie było odpowiedniego kluczyka, który mógłby otworzyć skrzynkę z obwodami. Groźba zderzenia z naturalnym satelitą Ziemi stawała się coraz bardziej realna.
Nie mógł Pirx podnieść się z fotela i podjąć próby usunięcia przyczyny zwarcia, gdyż awarii uległ także mechanizm podnoszenia ochronnego pęcherza roztoczonego wokół fotela. W takiej sytuacji bohater zdecydował się przejść na ręczny system sterowania. Jego manewry spowodowały przeciążenie w statku, dzięki czemu „złośliwa” mucha wypadła z przewodów. Pirx odzyskał pełną kontrolę nad rakietą.
Dalej wszystko poszło sprawnie. Pilot wrócił na optymalny kurs i zbliżał się do Ziemi. Wtedy, zupełnie niespodziewanie, usłyszał głos Szefa, a obraz wyświetlany na ekranach zbladł. Okazało się, że całe przedsięwzięcie było jedynie testem mającym sprawdzić, jak kadeci radzą sobie w sytuacjach kryzysowych.
Do drugiego pocisku wchodzili ludzie w białych fartuchach. Boerst nie uniknął zderzenia z Księżycem.
„Patrol”
Pirx ukończył kurs i został pilotem. W trakcie lotu patrolowego udało mu się zabrać na pokład swojego AMU niewielki domek z prosiaczkami (była to niemała sztuka, gdyż dowództwo kategorycznie tego zabraniało). Loty patrolowe zawsze trwały bardzo długo, a czas płynął bardzo, ale to bardzo powoli.
W ostatnim czasie kilku pilotów zniknęło w kosmosie bez śladu (Thomas, Wilmer), ale pomimo wnikliwego i cierpliwie prowadzonego śledztwa nie udało się ustalić, co zaszło wśród gwiazd.
Lot Pirxa przebiegał spokojnie, a bohater nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego. W pewnym momencie na ekranie jego radaru pojawiło się jasne światełko. Migało, migało i migało, lecz pilot nie mógł go doścignąć. Postanowił więc Pirx wrócić do bazy i powiadomić o wszystkim przełożonych.
Przeprowadzone badania wykazały, że migające światełko było wynikiem niewielkiej awarii ekranu (nazwanej efektem Ledieux - Harpera). Nierzadko powodowało ono, że wpatrujący się w nie piloci zapadali w stan zbliżony do epilepsji, a następnie tracili orientację i lecieli zupełnie bez celu. Zjawisko to określono mianem zespolonego syndromu ataktyczno–katatoniczno–klonicznego Nuggelheimera.
Osoba Pirxa nie została jednak doceniona przez świat nauki, który skorzystał na działaniach pilota. I tylko wnikliwi czytelnicy gazet dowiedzieli się, że to on przyczynił się do ustalenia losu Thomasa i Wilmera, ratując przed takimi sytuacjami kolejnych gwiezdnych lotników.
„Albatros”
Pirx wracał z Marsa na Ziemię. Podróżował frachtowcem o nazwie „Tytan”, którym zarządzał „Transgalaktik”. Chociaż bohater miał już niemałe doświadczenie, jeszcze nigdy nie leciał czymś takim jak frachtowiec. Masa i wielkość „Tytana” wywierały na nim ogromne wrażenie.
W pewnym momencie podróży Pirx zauważył, że frachtowiec zmienia kurs. Teoretycznie coś takiego nie powinno mieć miejsca, gdyż na trasie nie było nawet żadnych przeszkód, które statek mógłby omijać.
Zaniepokojony pilot - nawigator udał się do sterowni frachtowca. Rozmawiał tam chwilę z Mindellem, nukleonikiem. Załoga odebrała akurat telegraf o przerażającej treści: Albatros cztery do wszystkich. Leżę w dryfie elipsa T 341 sektor 65 stop poszycie kadłuba otwiera się dalej stop grodzie rufowe puszczają stop ciąg awaryjny reaktora 0,3 g stop reaktor wychodzi z kontroli stop przegroda główna uszkodzona w wielu miejscach stop skażenie na pokładzie trzeciego stopnia wzrasta pod wpływem ciągu awaryjnego stop usiłuję cementować stop przeprowadzam załogą na dziób koniec.
„Tytan” ruszył pełnym ciągiem, do „Albatrosa” zbliżyć miał się w ciągu godziny. Załoga uszkodzonego statku odpowiedziała jednak, że nie zdoła utrzymać się przez godzinę. W stronę „Albatrosa” zmierzały również inne statki.
Wybuch reaktora okazał się na tyle poważny, że mimo starań wielu załóg nie udało się uratować ludzi przebywających na jego pokładzie. Pirx mógł jedynie bezczynnie przyglądać się organizowanym działaniom oraz współczuć telegrafiście, którego brat był na pokładzie „Albatrosa”.
„Terminus”
Coraz większe doświadczenie Pirxa w końcu przyniosło upragniony efekt. Oto został on - po raz pierwszy w życiu - dowódcą. Pod jego komendę trafił nienowy już statek „Błękitna Gwiazda”. Maszyna doznała niegdyś znacznych uszkodzeń w wyniku zderzenia z Leonidami i przez szesnaście lat uznawano ją za zaginioną. Odnaleziona została poddana gruntownemu remontowi, a następnie przywrócona na linię Ziemia - Mars, na której transportowała drobnicę.
Katastrofa statku nie oznaczała natychmiastowej śmierci załogi. Owszem, część zginęła przygnieciona odłamkami i różnego rodzaju sprzętem. Wielu jednak przeżyło i zostało załogą do ostatniej butli tlenu, odchodząc z honorem. Samo zdarzenie przetrwał zaś pewien robot, który nazywał się Terminus.
Pierwszy start maszyny zakończył się sukcesem. W czasie podróży uwagę Pirxa zwróciły tajemnicze dźwięki dobiegające z rur. Okazało się, że nocą na pokładzie słychać nadawane alfabetem Morse’a rozmowy dawnej załogi. Za wszystko odpowiadał robot, który przetwarzał odebrane kiedyś dźwięki (w ten sam sposób załoga porozumiewała się po katastrofie).
Pirx, wyraźnie zainteresowany całą sprawą, ustalił, że z nadawcami komunikatów można porozumiewać się za pośrednictwem Terminusa. Długo jeszcze rozmyślał nad sensem takiego działania, po czym ostatecznie stwierdził, iż całe zamieszanie było jedynie wynikiem usterek robota. Nie bez wahania, miał przecież na uwadze, że maszyny często padały ofiarą szaleństwa człowieka, same były niewinne, zdecydował o tym, by oddać Terminusa na złom.
„Odruch warunkowy”
Opisane tu zdarzenie miało miejsce pod koniec czwartego roku kursu dla kosmonautów. Pirx miał już za sobą zajęcia praktyczne, loty na symulatorach oraz dwa samodzielne prawdziwe loty, a do tego także samodzielne kółko (lot na Księżyc i z powrotem).
Kolejną próbą była tzw. wariacka kąpiel. Polegała ona na dryfowaniu w nieco ogrzanej i posolonej wodzie po uprzednim założeniu na twarz parafinowej maski. Celem eksperymentu było odcięcie wszystkich zmysłów i sprawdzenie wytrzymałości „pacjenta”.
Kąpiel nie była łatwa dla Pirxa, przytłaczało go narastające uczucie nicości. Ostatecznie jednak zdołał wytrzymać naprawdę długo, czemu dziwił się sam badający go lekarz.
Po udanym eksperymencie Pirx został wezwany przez Szefa, który zaproponował mu praktykę na jednym z wolnych miejsc w Mendelejewie, stacji mieszczącej się po drugiej stronie Księżyca. Misja nie była łatwa, gdyż w ostatnim okresie w Mendelejewie - długimi etapami odciętym od świata z powodu specyfiki przekazywania informacji na Księżycu - doszło do niepokojących wydarzeń. Pewnego dnia znaleziono Savage’a, Kanadyjczyka, który najprawdopodobniej się udusił. I chociaż gazety pisały, że był to nieszczęśliwy wypadek, pozostały pewne niejasności.
Pirx wyruszył następnego dnia, a jego towarzyszem na Księżycu miał być Langner, astrofizyk. Zanim bohaterowie dotarli do Mendelejewa, zatrzymali się we wcześniejszej stacji rosyjskiej, a tam Pnin, doświadczony astronauta, wyjaśnił im, jak postępować na naturalnym satelicie Ziemi.
Życie w Mendelejewie nie było łatwe, przytłaczać mogła monotonia tego miejsca. Pirx przystąpił więc do wnikliwego analizowania historii stacji. Dowiedział się, że drugiego z Kanadyjczyków, Challiersa, odnaleziono na dnie przepaści pod Bramą Słoneczną. Co ciekawe - obaj mężczyźni opuścili stację nagle, a ślady wskazywały na to, że planowali bardzo szybko wrócić (została patelnia z roztopionym tłuszczem, książka z notatkami oraz paląca się fajka).
Członkowie komisji badającej to wydarzenie stwierdzili, że Challiers najprawdopodobniej zgubił drogę, a zaniepokojony jego nieobecnością Savage wyszedł na jego poszukiwanie (nic przecież nie wskazywało na to, że opuścili stację w jednym momencie).
Zapoznawszy się z charakterystyką obu Kanadyjczyków, stwierdził Pirx, że przyczyna tragedii nie mogła leżeć w ich psychice. Przystąpił więc do badania stacji, ale nie udało mu się poczynić żadnych ustaleń.
W końcu zniecierpliwiony Pirx postanowił zbadać najbliższe otoczenie stacji. Przez długi czas siłował się z hełmem, który nie chciał dawać odpowiedniego światła. Kilkukrotnie zobaczył charakterystyczny rozbłysk. Najpierw sądził, że to tylko przywidzenia, później pomyślał, że meteor. Kiedy wrócił do stacji, nie zastał w niej Langnera. Aparatura informowała, że astrofizyk poszedł w stronę miejsca, w którym znaleziono Challiersa. Po chwili Pirx nabrał pewności o nieuchronnej śmierci towarzysza. Postanowił jednak dać mu sygnał. W tym celu wyszedł na kopułę stacji i wystrzelił kilka rakiet w stronę gór. Wkrótce jego oczom ukazał się Langner.
Okazało się, że wszystkiemu winien był błąd aparatury. Gazety pisały, że elektroniczny mózg stacji wytworzył pod wpływem dawnej tragedii Rogeta (jednego z badaczy) odruch warunkowy i w każdej podobnej sytuacji aparatura wysyłała określone sygnały. Prawda była jednak o wiele prostsza - doszło po prostu do przebicia, a przez otwartą klapę aparatura wysyłała mylne informacje.
Pirx i Langner ostatecznie wyjaśnili przyczynę tragicznego końca dwóch Kanadyjczyków.
„Polowanie”
W czasie pobytu na Księżycu odpoczynek Pirxa przerwany został komunikatem następującej treści: Uwaga! uwaga! Podajemy ważne zawiadomienie. Wszyscy mężczyźni, zdolni do noszenia broni, proszeni są o niezwłoczne stawienie się w kapitanacie portu, pokój 318, u komandora–inżyniera Achaniana. Powtarzam. Uwaga, uwaga…
Deszcz meteorów zniszczył magazyn, w którym przechowywano roboty górnicze. Pięć z nich zostało zupełnie unieruchomionych, ale przetrwał jeden, wyraźnie uszkodzony. Uszkodzenia, jakich doznał, sprawiły, że zaczął działać agresywnie, atakując ludzi. Konstruktorzy tłumaczyli ten stan pierwotnym przeznaczeniem robota, który służyć miał do niszczenia materialnej spoistości (uderzenie zaburzyło selektywność procesu).
W wyniku polowania Pirx stanął oko w oko z Setaurem. Gdy stali od siebie w odległości mniejszej niż 10 metrów, na horyzoncie pojawiły się dwa transportery. Z jednego wystrzelono laserem, lecz przez pomyłkę strzał wymierzono w Pirxa. To właśnie robot zasłonił bohatera swoim ciałem. Następnie, korzystając z okazji, główny bohater rozpłatał olbrzyma swą bronią.
Pirx nie wiedział, dlaczego Setaur go uratował. Być może maszyna nie miała problemów z określeniem celu na mniejszym dystansie, dlatego do niego nie strzeliła. Ale czy mogła wiedzieć, co robi? Eksperci uważali, że był to raczej zbieg okoliczności, choć jeszcze nie spotkano się z takim zdarzeniem. Nadto stwierdzono, iż postawa Pirxa był jak najbardziej właściwa. Sam pilot miał jednak gorzką świadomość, że zabił strzałem w plecy swego wybawcę.
„Wypadek”
Była czwarta, Aniel wciąż nie wrócił z wyprawy, lecz mało kto zdawał się to dostrzegać. Pirx, który odnotował ten fakt, nie chciał zadawać pytań, gdyż wiedział, że może to spowodować lawinę zadrażnień.
Bohater znajdował się na planecie Jota/116/47. Należała ona do grona planet przypominających Ziemię, a sam Pirx chyba nie widział nigdy ciała niebieskiego tak podobnego do tego, z którego wyruszał w podróże.
Aniel był robotem, maszyną pomagającą kosmonautom. Krull wysłał go poza bazę celem dokonania niezbędnych pomiarów. Wstępnie towarzyszyć miał mu Pirx, uznano jednak, że jego pomoc nie będzie konieczna.
Być może to właśnie z powodu niedoszłego współudziału w wyprawie rozmyślał główny bohater nad losem Aniela. Krull - dowódca - zalecił mu spokojne wyczekiwanie, był zdania, że dzięki odpowiedniemu wyposażeniu (m. in. podczerwień) robot powróci do bazy bez większych problemów. Pirx odnosił wrażenie, że Krull świadomie pomiatał robotem, aby jakoś w ten sposób dosięgnąć Massenę (cybernetyka).
Aniel nie wrócił do bazy przed nocą, nie było go w niej także rankiem. Pirx, Massena i Krull wyruszyli więc na poszukiwanie, podążając śladami maszyny (znajdował się w nich specjalny izotop). Wszystko wskazywało na to, że robot po wykonaniu pomiarów zaczął przemieszczać się w stronę okolicznego pasma górskiego.
Aniela znaleziono w jednej z górskich przepaści, musiał lecieć ok. 300 metrów, gdyż jego pancerz był totalnie roztrzaskany. Massena i Krull rozważali jakąś awarię, usterkę. Tymczasem Pirx przekonany był, że nie chodziło tutaj o nic mechanicznego. Jego zdaniem Aniel był bardziej podobny do swych konstruktorów, niż gotowi byliby oni przyznać.
„Opowiadanie Pirxa”
Pirx zazwyczaj zabierał ze sobą na pokład jakieś książki fantastyczne, chociaż uważał, że każda z nich mówi o człowieku to samo - nigdy nie jesteśmy u siebie.
W tym opowiadaniu bohater podejmuje temat swego pierwszego kontaktu z obcą cywilizacją. Dorabiał wtedy jako dowódca statku należącego do armatora Le Mansa. Jednym z jego zadań było odholowywanie uszkodzonych statków kosmicznych na Ziemię. Dla rentowności przedsięwzięcia należało brać wszystkie zlecenia, a i ceny nie mogły być „kosmiczne”.
Pewnego dnia zadaniem Pirxa było ściągnięcie stacji kosmicznej, którą Le Mans zbudował nieopodal Merkurego. Konstrukcja była w fatalnym stanie, zresztą wzniesiono ją z wraków (dla oszczędności).
Największym problemem okazała się załoga skompletowana przez Le Mansa. Dwóch jej członków dość szybko zapadło na świnkę, radiotelegrafista wykazywał szczególne zamiłowanie do alkoholu, który dość pomysłowo przemycał na pokład, a pilot okazał się inżynierem drogowym. Cały lot był więc na głowie głównego bohatera.
W czasie lotu na Ziemię Pirx został powiadomiony, że na radarze pojawiło się dziwne światełko. Chociaż wszyscy sądzili, że była to po prostu awaria, główny bohater ustalił, iż w pobliżu znajdował się ogromny statek kosmiczny, dzieło obcej cywilizacji. Postanowił więc powiadomić o wszystkim bazę, lecz okazało się, że rejestrator był zepsuty.
Przez niesprawne statki Le Mansa, niekompetencję załogi i niedbalstwo Pirxa ludzkość straciła niepowtarzalną szansę. Potężny statek wszedł najprawdopodobniej w obszar wielkich planet, a więc stał się na zawsze nieosiągalny. Główny bohater liczył tylko, że kiedyś statek spostrzeżony zostanie przez innego szczęśliwca.
„Rozprawa”
Przed Trybunałem Izby Kosmicznej stanął Shennan Ouine. Mężczyzna miał opowiedzieć o tym, co zaszło na pokładzie „Goliata”, którego był drugim pilotem, dnia 21 października bieżącego roku.
Zadaniem statku było zbliżenie się do granicy Roche’a w płaszczyźnie pierścienia Saturna i zrzucenie tam trzech sond (jedna miała być umieszczona wewnątrz szczeliny Cassiniego, a pozostałe miały kontrolować jej ruch). Zadanie zostało wykonane, lecz wskutek pewnych komplikacji Goliat musiał przejść przez szczelinę Cassiniego, czyli wykonać manewr odradzany przez wszelkie podręczniki.
***
Pirx otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Miał wziąć udział w eksperymentalnym rejsie kosmicznym, w czasie którego testowana będzie nowa załoga. Od pewnego czasu znano już metody produkcji urządzeń zastępujących ludzi. Tym razem na statku miały znaleźć się także androidy - nieliniowcy. Całe przedsięwzięcie miało odbyć się w ciągu „sześciotygodniowej przerwy od latania”, jaką właśnie miał główny bohater.
Rozróżnienie androidów od ludzi było praktycznie niemożliwe. Miały one nawet pozory krwi i serca - tylko doświadczony lekarz mógłby się zorientować, że to coś innego niż u ludzi. W ich głowach, jak twierdził konstruktor Mc Guirr, znajdowały się w pełni sprawne mózgi. W dodatku miały one wszczepione inhibitory, których zadaniem było amortyzowanie pokładów agresji.
W czasie rejsu Pirx wielokrotnie próbował ustalić, kto jest człowiekiem, a kto androidem (stosował nawet pytanie o Boga). Niebawem zaczęło dochodzić do dziwnych wydarzeń. Oto nieliniowcy sami pojawiali się u komandora, prosząc, aby nie dopuścił do ich masowej produkcji, gdyż wtedy staną się niewolnikami.
Pirx długo rozważał nad tym, co uczynić w czasie lotu. Trzeba ich jakoś sprowokować. Sprowokować i skłócić, ale tak, żeby to się stało jakby naturalnie, bez mego udziału. Żeby ludzie musieli niejako stanąć po jednej stronie, a nieludzie po drugiej. Divide et impera, czy jak? Sytuacja rozwarstwiająca. Musi się najpierw stać coś gwałtownego, bez tego nic. Ale jak to zaaranżować? Powiedzmy, że ktoś nagle znika. Nie, to zupełnie jak w idiotycznym filmie kryminalnym. Przecież nie zabiję nikogo i nie będę go porywał. Więc musiałby być ze mną w zmowie. Ale czy mógłbym komukolwiek z nich zaufać? Niby mam po swojej stronie aż czterech — Brown, Burns, Thomson, no i ten autor listu. Ale wszyscy niepewni, bo nie wiadomo, czy szczerzy — a gdybym wziął za wspólnika kogoś, kto sfałszowałby mi grę, miałbym się z pyszna! Thomson mówił oczywiście do rzeczy, kiedy to powiedział. Może najbardziej jeszcze pewny jest autor listu, bo bardzo mu na sprawie zależy, choć kroi na wariata — ale najpierw nie wiem, który to, a on nie będzie się chciał zdradzić, a po wtóre — z takim mimo wszystko lepiej nie zaczynać. Kwadratura koła, jak Boga kocham. Rozbić statek na Tytanie czy co? Fizycznie są zdaje się naprawdę odporniejsi, więc pierwej sobie skręcę kark. Intelektualnie też nie wyglądają na głupców; tylko z tą intuicją…. ten brak zdolności twórczych… ale przecież i większość ludzi ich nie. ma! Więc co mi zostaje? Rywalizacja na emocje, jeśli nie na intelekt? Na tak zwany humanizm? Człowieczeństwo? Doskonale, ale jak to zrobić? Na czym polega to człowieczeństwo, którego oni nie mają? Może naprawdę jest tylko ożenkiem logiczności z tą poczciwością, tym „zacnym sercem”, i tym prymitywizmem odruchu moralnego, który nie obejmuje dalekich ogniw przyczynowego łańcucha? Skoro maszyny cyfrowe nie są ani zacne, ani nielogiczne… Więc, w takim rozumieniu, człowieczeństwo jest to suma naszych defektów, mankamentów, naszej niedoskonałości, jest tym, czym chcemy być, a nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy, to jest po prostu dziura między ideałami a realizacją — czy nie tak? A zatem należy iść we współzawodnictwie — na słabość?! To znaczy: znaleźć sytuację, w której słabość i ułomność człowieka jest lepsza od siły i doskonałości — nieludzkiej…
Jeden z androidów - Calder - zamierzał skompromitować komandora, aby ten w sytuacji zagrożenia wydawał mylne rozkazy. Tym sposobem chciał wzmocnić prestiż nieliniowców, mając nadzieję na obejmowanie przez nich coraz ważniejszych funkcji.
Jednak to właśnie Pirx, ze względu na umiejętność improwizacji i ludzkiej niedoskonałości odniósł zwycięstwo: Tak więc zwlekałem — z pomieszania, z poczucia bezradności, obrzydzenia nawet, a przy tym, milcząc, dawałem mu — tak mi się zdawało — szansę rehabilitacji: mógł udowodnić, że posądzenie o rozmyślny sabotaż jest niesłuszne; powinien się był do mnie zwrócić, prosząc o rozkazy… Człowiek na jego miejscu zrobiłby to niewątpliwie, ale jego plan pierwotny takiej prośby nie przewidywał. Pewno zdawał mu się przez to bardziej czysty, elegancki: wykonać egzekucję na sobie i towarzyszach miałem sam. I jednego słowa z jego strony. Więcej: miałem go zmusić określonych działań — i to niejako wbrew lepszej wiedzy, wbrew woli; tymczasem milczałem. W ostatecznym rozrachunku uratowało więc nas, a jego zgubiło — moje niezdecydowanie, moja ślamazarna „poczciwość”, ta „poczciwość” ludzka, którą tak bezgranicznie gardził.
Wszystko to rozegrało się nieopodal Saturna.
„Ananke”
Pirx, przebywając na Marsie, był świadkiem katastrofy supernowoczesnego statku kosmicznego. Katastrofa ta zadziwiła wszystkich tym bardziej, że niezrozumiałe decyzje podjął główny komputer pokładowy. Wkrótce Pirx dołączył do komisji badającej przyczyny wypadku.
Każdy komputer, zanim trafił na pokład, przechodził swego rodzaju szkolenie, najczęściej pod okiem doświadczonego komandora. Zgodnie z ustaleniami głównego bohatera komputer zarządzający nieszczęsnym statkiem trenowany był przez komandora Corneliusa. Pirx dobrze znał tego człowieka, wiedział też, że został on odsunięty od lotów, a to za sprawą osobowości anankastycznej (osobowość obsesyjno - kompulsyjna). Dowódca rozpraszał swą uwagę coraz większą liczbą nieistotnych szczegółów, przez co powierzanie mu pilotowania statków nie było dobrym pomysłem.
Kolejnym odkryciem Pirxa było ustalenie, że oprogramowanie komputerowe - określane także mianem samouczącego - przejmowało część cech nauczyciela. Katastrofa spowodowana była więc przeprowadzeniem przez komputer ogromnej liczby nieistotnych procesów, które przekroczyły moc obliczeniową maszyny.
Do Marsa zbliżały się jeszcze dwa statki. Komputer zarządzający jednym z nich także trenowany był przez Corneliusa. Tym razem udało się jednak uniknąć najgorszego.
Interpretacja
„Opowieści o pilocie Pirxie” ukazują ludzkość w dobie bardzo zaawansowanego rozwoju technicznego. Ograniczenia minionych epok już nie obowiązują, człowiek podbija kosmos, tworzy inteligentne roboty, powołuje do życia androidy niemal idealnie odwzorowujące ludzi. Wszechświat wciąż jednak pozostaje zagadką, która skrywa wiele tajemnic. Nie są to jedynie obce galaktyki, ale też bliższe człowiekowi kwestie religijne, filozoficzne i moralne.
W cyklu opowiadań Stanisława Lema podjęty zostaje przede wszystkim problem relacji człowieka i techniki. To ludzie swymi rękoma i umysłami kształtują swe nowe, imponujące wynalazki, nierzadko wkładając w nie swego ducha. Rzadziej jednak uświadamiają sobie, iż sami także podlegają oddziaływaniu ze strony maszyn, które wpływają na ich postępowanie.
Wielu bohaterów „Opowieści o pilocie Pirxie” bezwzględnie ufa maszynom, pokładając w nich wszystkie nadzieje. Okazuje się, że w takich sytuacjach nawet najmniejszy błąd lub drobna awaria mogą przynieść ogromną katastrofę („Odruch warunkowy”, „Ananke”). A wobec wydarzeń o takiej skali człowiek często pozostaje zupełnie bezradny („Albatros”).
Dość osobliwy jest stosunek głównego bohatera do techniki i jej wytworów. Pirx jako jeden z nielicznych postrzega roboty w sposób zbliżony do istot ludzkich. To, co inni tłumaczą zwarciami w obwodach, on uzasadnia (nie wyjawiając tego nikomu) odruchami charakteryzującymi człowieka. Tak właśnie dzieje się w „Wypadku”, gdy główny bohater nabiera przekonania, że Aniel podjął decyzję o wyprawie w góry suwerennie.
Jaka jest więc różnica między człowiekiem a robotem? Tę najlepiej obrazuje opowiadanie „Rozprawa”. Istotą człowieczeństwa jest różnica między ideałami a realizacją, niedoskonałość. To z niej biorą się poczciwość, wyrozumiałość oraz umiejętność improwizacji. Androidy, bo te przedstawia opowiadanie, posiadają zaś tylko tyle, ile zostało im zaprogramowane. Z drugiej jednak strony dzieło zawsze przejmuje jakieś cechy mistrza.
„Opowiadania o pilocie Pirxie” stanowią głęboką i poruszającą refleksję nad człowiekiem, jego miejscem we Wszechświecie oraz owocami jego działalności, która odziana została w interesującą, niebanalną fabułę.
„Sonet 132” o incipicie Jeśli to nie jest miłość – cóż ja czuję? (w przekładzie dokonanym przez Jalu Kurka) to jeden z najbardziej rozpoznawalnych...
Wiersz Konstantego Ildefons Gałczyńskiego zaliczany bywa do najpiękniejszych i najpopularniejszych utworów miłosnych w dziejach polskiej poezji. Jak sam tytuł sugeruje...
Streszczenie Głównym bohaterem powieści jest młody dwunastoletni Eskimos żyjący na Grenlandii o imieniu Anaruk. Narrator (a jednocześnie polarnik) zaprzyjaźnił...
„Zaklęcie” Czesława Miłosza to wiersz w którym autor wypowiada się na temat roli poezji i jej metod opisywania świata. Przede wszystkim zaś przedstawia...
Dla człowieka ptaki to zwierzęta szczególne. W czasach przed wzbiciem się ludzkości w powietrze to właśnie one mogły unosić się do góry. Nadawało im to...
Safona to starożytna poetka grecka która założyła szkołę dla dziewcząt na wyspie Lesbos. Były one jednocześnie czcicielkami Afrodyty czego wyraz można znaleźć...
Geneza „Stary człowiek i morze” pozostaje do dziś najbardziej rozpoznawalnym dziełem Ernesta Hemingwaya. Powieść zapewniła mu literacką Nagrodę Nobla i z...
„Pamięć i tożsamość” to ostatnia pozycja z bogatego dorobku literackiego Jana Pawła II. Książka została wydana niedługo przed śmiercią papieża w lutym...
„Psałterz Puławski” to jak sama nazwa wskazuje zbiór psalmów który stanowi tłumaczenie Księgi Psalmów. Autorstwo Nieznany jest autor...