Unikalne i sprawdzone teksty

Pamiętnik narkomanki – streszczenie, problematyka

Streszczenie

1973

Akcja książki zaczyna się 21 marca 1973 r. Pierwszego dnia wiosny narratorka zrobiła coś zupełnie dla siebie - wzorowej uczennicy - niewyobrażalnego: poszła na wagary. Rozkoszując się wolnością, wstąpiła do jednej z miejskich knajpek. Wewnątrz poznała dwóch charakterystycznie wyglądających chłopaków (długie włosy, rzemyki), którzy dość prędko złożyli jej propozycję, aby poszła z nimi.

Filip i jego kolega (nie przedstawił się narratorce) zaprowadzili młodą dziewczynę do jakiegoś mieszkania. Kiedy weszli do pokoju, oczom narratorki ukazali się inni, wyraźnie podobni do jej nowych towarzyszów ludzie. Nieznana dziewczyna założyła jej nawet naszyjnik z koralikami.

Filip sięgnął po strzykawkę, nabrał do niej jakiegoś płynu i wstrzyknął go narratorce. Po chwili główna bohaterka poczuła urzekającą błogość, zapomniała o domowych i szkolnych problemach.

Następnego dnia narratorka nie poszła do szkoły. Najpierw odwiedziła bar, później udała się do mieszkania, w którym spotkała tych samych ludzi. Filip powiedział jej, że poprzedniego dnia dostała „majkę”, czyli morfinę.

Wkrótce narratorka stała się hipiską, co - jak jej wyjaśniono - wiązało się z olewaniem wszystkiego. Niemalże przestała pojawiać się w szkole, co wywołało reakcję wychowawczyni. Powiadomieni o wagarach rodzice wywołali awanturę, a to wcale nie pomogło. Minęło kilka dni, a na ręce narratorki pojawiło się tak wiele śladów po wkłuciach, że przestała chodzić na zajęcia wychowania fizycznego.

Pod koniec kwietnia znajomym narratorki skończyła się „majka”. Próbowano zastępować ją innymi substancjami, lecz żadna nie okazała się wystarczająco skuteczna. Wszyscy - także i Basia (narratorka) - stali się rozdrażnieni i nieprzyjemni.

Początek maja był okresem wzmożonych problemów w szkole. Wściekła narratorka weszła w konflikt z nauczycielami, co - przy uwzględnieniu niedawnych kłopotów - przepełniło czarę goryczy. Od września Basia miała zmienić szkołę. Ale nie martwiło jej to specjalnie - i tak przecież nie lubiła się uczyć. W zasadzie interesowało ją tylko ćpanie, spotykanie się ze znajomymi i czytanie książek.

25 czerwca narratorka ukończyła 14 lat. Kilka dni wcześniej Filip oznajmił jej, że powinna się przygotować, gdyż wkrótce wyruszą w Polskę. Nie do końca wiedziała, co to znaczy, ale z niecierpliwością oczekiwała tego dnia.

Basia jednak nie wyruszyła w drogę, coś powstrzymało ją przed dołączeniem do znajomych. Zamiast tego kupowała w aptece „ziomki” (leki uspokajające) i przyjmowała je w sposób wskazany przez Filipa. Dużo podróżowała w snach.

Niemal całe wakacje minęły narratorce w tym samym, dość monotonnym rytmie. Okazją do odmiany był odbywający się w Częstochowie zlot hipów. Basia czuła, że jest jedną z nich, chętnie przysłuchiwała się ich rozmowom, choć jeszcze tak niewiele wiedziała o religii i filozofii.

Ostatnie dni sierpnia wiązały się z przenosinami do nowej szkoły. Narratorka, chociaż w siódmej klasie poradziła sobie bardzo dobrze, obawiała się nieco nowej rzeczywistości. Przestała nawet ćpać.

Już na w pierwszych dniach września narratorka zatruła się alkoholem. Wróciwszy do domu ze szkoły, wyjęła z barku rodziców szkocką whisky i samotnie opróżniła butelkę. Później znowu wagarowała, tym razem chodziła jednak do sądu - tam nikt nie spodziewał się wagarowiczów.

Do mieszkania Basia wróciła w listopadzie. Spotkała wtedy Alfę, przyjaciela Filipa, który dobitnie oznajmił jej, że wiedział, że jest jedną z nich.
W dzień imienin narratorka otrzymała od Filipa całe opakowanie „majki”. Chłopak powiedział jej: Baśka, rób swoje, bo oni cię zniszczą.

1974

Tuż po sylwestrze, którego Basia spędziła ze swoimi znajomymi z mieszkania, sytuacja zaczęła się pogarszać. Jako pierwszy dał o sobie znać zły stan zdrowia narratorki. Osłabione serce pod wpływem narkotyków i trybu życia często bolało i kołatało. Przez następne dwa miesiące narratorka nie sięgała po używki, pracując na dobre oceny.

Na początku marca Basia została zatrzymana przez milicję. Podwinięto jej rękawy i zawieziono ją do domu, sprawę oddając do sądu. Wizyta w Wydziale do Spraw Nieletnich, w której narratorce towarzyszył ojciec, minęła jednak całkiem spokojnie.

W domu było coraz gorzej. Między Basią a jej rodzicami rósł gruby mur. Dlatego rocznicę swego ćpania narratorka ponownie spędziła w mieszkaniu. Gdy wróciła do domu, rodzice bacznie się jej przyglądali.

Do czerwca Basia nie miała kontaktu z narkotykami. Nawet milicja, przesłuchawszy ją tylko raz, zaprzestała jakichkolwiek czynności. Świadectwo było naprawdę ładne.

W tym roku narratorka wyruszyła ze znajomymi w Polskę. Wyprawa polegała na tym, że rozbijano namioty w wiejskich okolicach i poszukiwano pól makowych. Po zapewnieniu sobie prowiantu wszyscy brali, ile tylko mogli. Iga, z którą Basia dzieliła namiot, próbowała ostrzec ją przed nałogiem. Narratorka postanowiła jednakże zostać z resztą.

W ostatnich dniach lipca Basia trafiła na pierwsze odtruwanie. Filip, widząc jej kiepski stan, zawiózł ją do miasteczka i zostawił na izbie przyjęć. Wkrótce odebrali ją rodzice.

Rozpoczęcie nauki w liceum było dla Basi tak bardzo absorbujące, że niemal zupełnie zapomniała o swych dawnych znajomych. Pewnego dnia spotkała jednak Igę, z którą zamieniła kilka słów. Kiedy dowiedziała się o wdzięczności kolegów i koleżanek za milczenie (sprawa trafiła na policję), postanowiła wrócić do mieszkania.

Od października Basia znowu chodziła do szkoły pod wpływem narkotyków. Starała się jednak panować nad sobą na tyle, aby nie wpędzić się w kłopoty. Filip radził jej zresztą, żeby robiła sobie przerwy w ćpaniu. Najwidoczniej pamiętał o jej ciągu, który omal nie skończył się tragedią.

W listopadzie umarła Iga. Przyszła do mieszkania zupełnie normalnie, po czym zasnęła i już się nie obudziła. Policja aresztowała Alfę i Tomka, Filip był poszukiwany. Basia otrzymała wiadomość, aby nie pokazywać się w tym okresie w mieszkaniu.

Przerażony policyjnym śledztwem Filip spróbował popełnić samobójstwo. Został jednak odratowany i przewieziony do szpitala. Basia z kolei wciąż wspominała Igę, wciąż widziała, jak ta dziewczyna, czytając „Nędzników”, ostrzega ją przed zgubnymi skutkami nałogu.

1975

W lutym Basia spotkała Alfę. Znajomy zaoferował jej kilka porcji narkotyków w zamian za przywiezienie towaru z Warszawy (narratorka nie była śledzona przez policję).

Marcowa wyprawa okazałą się wielką klęską. Basia dotarła pod wskazany adres, ale nie mogła się powstrzymać. Od razu wzięła dawkę, a później włóczyła się ulicami stolicy. Niespodziewanie została zatrzymana przez patrol MO. Kilka dni później odebrali ją rodzice. Tym razem nie powiadomiono szkoły - to była ostatnia szansa.

Alfa nie odpuszczał. Nalegał, aby Basia i tak pojechała po ten towar. Narratorka uczyniła to w kwietniu, ale i tym razem została zatrzymana. Trafiła do Izby Dziecka, skąd ponownie zabrali ją rodzice. Opiekunom Basi zalecono, aby poddali ją leczeniu psychiatrycznemu. W dodatki o wszystkim powiadomiona została szkoła. Wychowawca oznajmił narratorce, że otrzyma świadectwo ukończenia pierwszej klasy, ale będzie musiała zmienić placówkę.

W maju Filip ponownie otworzył swe mieszkanie dla hipów. Basia zaglądała tam tylko czasem. Najwięcej czasu spędzała w domu, nie chodziła do szkoły (zdała już do następnej klasy), ćpała „sportowo”, a więc okazjonalnie.

W wakacje narratorka nie wyruszyła w trasę. Często odwiedzała za to Filipa, u którego pojawiły się pierwsze symptomy nadmiernego ciągu. W sierpniu oboje „grzali na ostro”, choć nie wybrali się na coroczny zlot hipów.

Rozpoczęcie drugiej klasy było dla Basi niezwykle trudne. W czasie notowania planu lekcji nie mogła utrzymać długopisu. Kilka dni później trafiła do szpitala psychiatrycznego. Spowodowane było to wizytą w mieszkaniu Filipa. Alfa i Tomek wrócili z wyprawy i przywieźli całkiem sporo mleczka makowego. Basia przesadziła i zasnęła w kącie. Nocą Alfa próbował się do niej dobierać, a kiedy stawiała opór, pociął ją żyletką.
Pobyt w Lublińcu trwał od września do końca października. Leczenie dało efekty, Basia wróciła do szkoły, no i przytyła. Jednak już w listopadzie narratorka ugotowała zupę z odrobiny suszu, którą znalazła w biurku. Następnie umówiła się z jakimś rolnikiem na odbiór worka makówek. Towar przekazała Marcie. Dziewczyny często wspólnie spędzały wieczory.
1976
Basia od pewnego czasu chodziła z mamą do Poradni Zdrowia Psychicznego. Rozmowy z panią doktor niezbyt jej jednak pomagały, zresztą - i tak ją okłamywała. Od kogoś usłyszała też, że szuka jej Filip. Nie chciała się z nim spotkać po tym, co stało się ostatnio.

Luty i marzec były dla narratorki wyjątkowo ciężkie. Przestała chodzić do szkoły, co uzasadniała stanami lękowymi. Pani doktor stwierdziła, że Basia może cierpieć na depresję. Po próbie samobójczej (dziewczyna wskoczyła przed samochód, ale kierowca zahamował) narratorka ponownie trafiła do Lublińca.

Okres leczenia przebiegał całkiem spokojnie aż do momentu odwiedzin ze strony Filipa. Kolega przyniósł Basi trochę „kody”, a na oddziale zorientowali się, że brała. Ale to nie wszystko - któregoś dnia narratorka, ponownie z Filipem, zażyła morfinę. Straciła kontakt z rzeczywistością na dwa dni, choć wszyscy mówili jej, że zachowywała się całkiem normalnie.

Pod koniec maja Filip przyniósł wiadomość o śmierci Tomka. Basia szalała i krzyczała, co doprowadziło do umieszczenia jej w zamkniętym oddziale.
Wypis ze szpitala otrzymała Basia dopiero 15 sierpnia. W domu czuła się nieswojo, ale z ciekawością wyczekiwała rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Straciła już sporo czasu, teraz ponownie miała iść do drugiej klasy, ale w nowej szkole.

Rok szkolny rozpoczął się całkiem spokojnie. Narratorka coraz rzadziej sięgała po narkotyki, ale dość często spożywała alkohol. W końcu uległa namowom Filipa i zaczęła pojawiać się w jego mieszkaniu. Wpadała tam jednak tylko na godzinkę lub dwie, później szła do domu i czytała. Była najlepszą uczennicą w klasie.

W połowie listopada Basia nawiązała kontakt z Anną, psycholożką z Warszawy. Obie miały pisać do siebie listy, w których przedstawiałaby swoje życie. Ta perspektywa wydała się narratorce naprawdę interesująca.

Koniec roku, z wyjątkiem jednego tygodnia, w którym Basia ćpała non-stop, minął spokojnie. Do Częstochowy wrócił Alfa. Chłopak miał nadzieję, że uda mu się zapanować nad nałogiem.

1977

W styczniu narratorka spotkała się z Anną. Kilka chwil spędzonych w kawiarni wspominała bardzo miło, nie miała większego problemu z otworzeniem się przed nową znajomą, ale i tak okłamała ją na temat narkotyków.

Luty przyniósł klasyfikację śródroczną. Basia okazała się jedną z najlepszych uczennic, otrzymała nawet pochwałę dyrektora. Nie była jednak zadowolona - coraz częściej myślała o narkotykach.

Basia często pisała z Anną, choć odnosiła wrażenie, że rozmawiają głównie o niczym. 21 marca narratorka miała czwartą rocznicę ćpania. Nie odmówiła sobie uczczenia jej, ale tym razem to ona wykonała zastrzyk Filipowi. Chłopak nie mógł już trafić we własne żyły, tak bardzo trzęsły mu się ręce.

Drugą klasę liceum ukończyła Basia z wyróżnieniem. Niemiłą wiadomością było to, że szkołę, do której chodziła, postanowiono rozwiązać. Narratorka musiała więc wrócić do poprzedniej, a jej była klasa była już przecież o rok wyżej.

Basia wciąż wymieniała listy z Anną. Swojej korespondencyjnej przyjaciółce napisała, że ćpa coraz więcej. Anna zdenerwowała się na te słowa i przestrzegła narratorkę przed niszczeniem sobie życia.

W wakacje Filip z Alfą wyjechali na wyprawę. Wrócili z niej po dwóch tygodniach, przywożąc ze sobą dużą ilość makowego mleczka. Jako że w czerwcu Anna osiągnęła pełnoletniość, coraz więcej czasu spędzała poza domem. Całe wakacje upłynęły jej na ćpaniu w towarzystwie Filipa (jego stan był coraz gorszy, w końcu poszedł na odtrucie) oraz Alfy.

Nowy rok szkolny rozpoczynała Basia jako przećpana i zniechęcona do wszystkiego osiemnastolatka.

Dalsze miesiące upływały bez większych zmian. Nowa - stara szkoła nie w perspektywie narratorki miejscem budzącym pozytywne emocje. Wykorzystywała więc dobrą opinię, jaką cieszyła się w poprzedniej placówce. W wolnym życiu dawki kształtowały się różnie, kiedy nie było narkotyków, Basia uspokajała się lekami. Tylko ta Anna - wciąż pisała, że dziewczyna ma jeszcze szansę zerwać z nałogiem.

W grudniu Basia zdała sobie sprawę, że wcale nie jest wolnym człowiekiem. Bez morfiny nie mogła już nawet spać. Przy końcu roku narratorka zastanawiała się, czy uda jej się jej wyjść z tej trudnej sytuacji.

1978

W styczniu narratorka odebrała wiadomość od pani Marii, która polecała jej, by udała się na leczenie do Warszawy. Sytuacja dziewczyny wyglądała coraz gorzej. Prochy nie zastępowały jej już morfiny. Sama opisywała ten stan w następujący sposób: Chyba potrzebuję pomocy. POMOCY! Jestem zaćpana maksymalnie. Nie mogę utrzymać pióra w ręce. Wiruje całe moje królestwo. Siedzę przy swoim biurku i patrzę na wszystkie klamoty. Rozwalone szkła, niedomyte pompki i zapchane igły. Chyba trzeba będzie to posprzątać. Ale nie mam siły się stąd ruszyć. Jestem zrośnięta z fotelem. Na kartkę kapią łzy. Łzy?

Styczeń był niezwykle przygnębiającym miesiącem. Basia zupełnie straciła zainteresowanie otaczającym ją światem i odliczała czas od dawki do dawki. Po spotkaniu z pewnym znajomym ćpunem

16 lutego narratorka rozpoczęła odwyk. Pierwszemu etapowi odtrucia towarzyszyły ogromny ból fizyczny i ciągła chęć zażycia choć najmniejszej dawki. W szpitalu Basia spotkała wielu ludzi, m. in. przywiezionych z Gdańska braci, którzy uzależnieni byli od heroiny. Wkrótce zaczęła też rozmawiać z Kotanem, kierownikiem terapii.

Basia dzieliła pokój z Beatą (szesnastoletnią dziewczyną, która chciała być ćpunką) i Danką (osobą tajemniczą, zamkniętą w sobie). Chętnie uczęszczała na zajęcia prowadzone przez Kotana, który był dość rygorystyczny i sprawiał wrażenie, jakby doskonale znał psychikę ćpunów. Co najważniejsze - nie pozwalał im on marnotrawić czasu.

Na odwyku przebywali różni ludzie. Niektórzy, korzystając z wolnych wyjść, kupowali alkohol i narkotyki. Karą za takie działanie było wstrzymanie wyjść lub przeniesienie na białą salę. Obserwując terapię, Basia nabierała przekonania, że jest to budowanie domku z kart. Jednak Kotan bardzo mocno wierzył w ostateczny sukces.

Grupa odwykowa dzieliła się na trzy pododdziały. Pierwszy oznaczał niemal całkowite odcięcie od świata zewnętrznego, będąc w drugim, można było chodzić we własnych ubraniach i liczyć na przepustki, trzeci oznaczał zaś, że pacjent zyskiwał prawo swobodnego poruszania się. Będąc poza zakładem, narkomani często zaopatrywali się w różne substancje. Basia skorzystała na tym w marcu, kiedy to wzięła od Danki i Krzyśka makiwarę (wywar ze słomy makowej).

Wkrótce w zakładzie pojawiła się nowa pani ordynator. Zasady zostały zaostrzone, a każde korzystanie z substancji odurzających owocowało pobytem na białej sali. Większość i tak nadal brała, ale na podstawie działań personelu można było wywnioskować, że Kotan ma jakiś plan.

Będąc w ośrodku, Basia wciąż kontynuowała naukę. Gdy przyszedł maj, zastanawiała się, czy dotrwa do swojej matury (była w trzeciej klasie liceum). W tym samym miesiącu narratorka otrzymała pierwszą przepustkę do domu. W Częstochowie spotkała starych znajomych i od razu wzięła morfinę. Następnego dnia odwiedziła Jagodę, koleżankę z klasy. Była jej wdzięczna za normalną rozmowę, dzięki której nabrała przeświadczenia, że chce wrócić do normalności.

Będąc z powrotem w Warszawie, Basia odwiedziła panią Marię (autorkę książki: „Co macie na swoją obronę?”). Kobieta była wyraźnie zmartwiona stanem narratorki, wyraźnie miała jej za złe to, że wciąż brnie w destrukcję.

Pod koniec maja Kotan zapowiedział utworzenie Synanonu, ośrodka na wzór amerykański. Wizja ta bardzo spodobała się Basi, która wierzyła, że pomoc innym narkomanom także może być formą terapii. Narratorka była zresztą dość mocno przygnębiona po rozmowie z Anną, która uważała, że Basia zsuwa się w otchłań.

W czerwcu Basia odebrała świadectwo ukończenia trzeciej klasy, a później uciekła z oddziału. Obie dziewczyny wyruszyły do Lublina, gdzie zamieszkały u rodziców Beaty. Wolny czas spędzały na polach makowych. W połowie lipca Basia wróciła na oddział, ale prędko się z niego wypisała. Resztę wakacji spędziła, ćpając w towarzystwie Beaty (były m. in. na zlocie hipów w Częstochowie).

Po wakacjach narratorka wróciła do Kotana, który skierował ją do Synanonu. Jednak już po kilku dniach postanowiła wyjechać do Częstochowy, chciała zacząć normalne życie, odciąć się od „psychiatryka”.

W czasie kolejnych tygodni Basia chodziła do szkoły i zażywała zupę. Pod koniec października pojechała w odwiedziny do sanatorium, ale trafiła akurat na przeprowadzkę. Kotan otrzymał jakiś dworek dla Monaru jakiś dworek, cała grupa miała zostać tam przeniesiona.

W Częstochowie spotkała Basia Filipa. Wyglądał okropnie, prawie nie miał mięśni. Chciała zabrać go do sanatorium, ale odmówił.

Pod koniec roku narratorka jeszcze raz pojechała do Warszawy i spędziła kilka dni w sanatorium. Uświadomiła sobie wtedy, że nie mogłaby tam zostać.

W połowie grudnia Basia zasłabła w szkole. Znowu brała, znowu przesadzała. Udało jej się uniknąć konsekwencji prawnych, ale czuła, że jest skreślona. Ostatniego dnia roku wzięła morfinę od Filipa. Chłopak i jego koledzy zdobyli ją w wyniku włamania do apteki. Koniec był bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.

1979

Filip popełnił samobójstwo. Zamiast niego na włamanie poszła Basia. Wszystko udało się zgodnie z planem, każdy dostał swoją działkę.

Przerażona swoim postępowaniem narratorka - w którymś z momentów świadomości - napisała list do Anny. Psycholożka doradziła jej, aby wróciła do sanatorium i tak kontynuowała naukę. Pod koniec stycznia narratorka zapisała się na kolejny odwyk.

W połowie kwietnia Basia, Alfa i reszta ekipy mieli za sobą już trzy udane włamania. Narratorka odnosiła wrażenie, że Alfa jest już bliski śmierci, coraz trudniej było się z nim porozumieć.

Egzaminy maturalne przebiegły spokojnie, Basia zdała je z łatwością. Później pojechała odwiedzić Beatę, która przebywała w ośrodku. Lekarze nie byli jednak dla niej mili, toteż wyruszyła do Marzeny. Przez kilka dni obie brały kompot.

Basia postanowiła nie zdawać na studia w tym roku. Wiedziała przecież, że nie poradzi sobie z narkotykami.

Któregoś dnia do narratorki zadzwoniła znajoma narkomanka. Prosiła, aby Basia do niej przyszła, gdyż nie może wkłuć się w żyłę. Następnego dnia znaleziono ją martwą. Narratorka, która przyszła jej z pomocą, czuła się jak zabójczyni.

Następne dni mijały Basi na zdobywaniu działek morfiny i szybkim ich zażywaniu. Narratorka stopniowo nabierała przekonania, że koniec jest bliski.
W ostatnich dniach czerwca przyjechała Anna. Długo rozmawiała z Basią, ale niczego nie wskórała. Dziewczyna była zupełnie świadoma tego, co robi, i wcale nie chciała przestać.

W połowie sierpnia milicja aresztowała Alfę. Miało to związek z włamaniami do aptek. Basia wkrótce trafiła do aresztu śledczego. W czasie przesłuchań musiała przyznać się do wszystkiego (tak doradził jej adwokat). Pozostali członkowie grupy odkryli przed śledczymi całą prawdę. Prokurator skierował narratorkę na oddział psychiatryczny, gdzie miała zostać poddana obserwacji.

Wkrótce Basia otrzymała wiadomość, że Alfa popełnił samobójstwo. Słysząc to, wpadła we wściekłość. Personel przywiązał ją do łóżka i wstrzyknął jej fenactil. Przez 3 dni nie była do końca świadoma.

W wyniku rozprawy narratorka została uniewinniona, o co wnieśli biegli. Miała wielkie szczęście, gdyż dwóch innych chłopaków dostało 2 lata więzienia, a następna para została skierowana na przymusowe leczenie, z którego mieli przenieść się za kraty. Basia z ulgą przyjęła wyrok kierujący ją na odwyk.

Po wyjściu z aresztu śledczego Basia stała się osobą doskonale znaną w środowisku częstochowskich ćpunów. Wszyscy chcieli z nią rozmawiać, proponowali jej też towar zupełnie za darmo. W tym czasie narratorka usłyszała o wielu znajomych, którzy zmarli. Było jej naprawdę przykro.

Jesienią Basia została wezwana na przymusowe leczenie. Postanowiła wtedy opuścić Częstochowę i udać się do Warszawy, gdzie zamieszkała z Marzeną. Obie utrzymywały się z produkcji kompotu, ale sprzedażą zajmowała się tylko gospodyni; narratorka musiała uważać na policję.

1980

W rok 1980 weszła Basia zbyt dużą dawką narkotyków. Myślała, ze nie przeżyje tych chwil, ale ostatecznie wydobrzała. Za to Marzena wkrótce trafiła do szpitala po zapaści. Narratorka została sama.

W lutym także Basia została przewieziona na oddział ratunkowy. Z trudem przywrócono jej przytomność, a ona uciekła, wiedząc, że musi wziąć kolejną działkę. Wkrótce jednak wróciła, a lekarz powiedział jej, że nie może więcej brać, gdyż ma uszkodzoną wątrobę i chore serce.

Niebawem Marzena wróciła do mieszkania. Powiedziano jej, że nie przetrwa następnego oczyszczania, ale nic sobie z tego nie zrobiła - od razu zaczęła brać.

W maju Marzena wzięła swój ostatni zastrzyk. Jej organizm był tak bardzo wyniszczony, że nie przeżyła tej dawki. Basia próbowała ją ratować, wezwała nawet pogotowie - nic to nie dało.

Po śmierci przyjaciółki narratorka zamieszkała ze znajomymi ćpunami. Była przekonana, że wkrótce dołączy do Marzeny.

Pierwszego lipca Basia otwarła oczy na sali reanimacyjnej. Lekarze wyrwali ją śmierci. Po kilku dniach powróciła do domu, a rodzice złożyli w jej imieniu papiery na Uniwersytet Śląski. Wkrótce narratorka była studentką I roku psychologii.

Koniec wakacji wiązał się z praktykami studenckimi. W październiku Basia odebrała indeks, poznała również Justynę i Iwonę. W jej życiu pojawił się też Cezar, uroczy piesek.

Następne miesiące wypełnione były walką, walką, którą Basia toczyła o samą siebie. Różne formy aktywności (karate), uczestnictwo wykładach i ćwiczeniach, zaangażowanie w pracę i naukę - to wszystko przynosiło efekty.

W grudniu zmarła babcia Basi. Narratorka czuła, że zdążyła pokazać jej, że znowu zapragnie żyć. W głębi duszy miała przeświadczenia, iż babcia nad nią czuwa.

1981

W ten rok narratorka weszła bez żadnych używek. Wciąż wytrwale walczyła z nałogiem.

W lutym Basia i Iwona pojechały do MONARU. Koleżanka ze studiów chciała zobaczyć, jak wygląda funkcjonowanie placówki, Basia spotkała dawnych znajomych. Nikt w nią nie wierzył, wszyscy byli przekonani, że wróci do ćpania.

Po ośmiu miesiącach stan narratorki znacznie się pogorszył. Wróciła do domu i przestała chodzić na wykłady i ćwiczenia. Tym razem jej wola okazała się jednak wystarczająco silna na to, by pokonać trudności.

W czerwcu Basia zdała wszystkie egzaminy. Obawiała się tego okresu rozluźnienia, pory roku pachnącej mleczkiem makowym. Dlatego też postanowiła zatrudnić się jako sanitariuszka w pogotowiu. Stopniowo odnajdywała sens życia.

Każdego dnia do uszu narratorki docierały wiadomości o rosnącym problemie narkomanii. Wiedziała, że rosnąca liczba zażywających w dużej mierze wynika z polityki, z niewłaściwego podejścia do ludzi mających problemy. Sama twierdziła, że wyjście z nałogu możliwe jest dopiero wtedy, kiedy człowiek porzuci nienawiść do świata i zacznie kochać samego siebie.

W lecie dały o sobie znać kłopoty zdrowotne związane z sercem. Narratorka musiała więc zrezygnować z trenowania karate oraz zapisać się do specjalisty.

Pewnego dnia jednostka ratunkowa, w której jeździła Basia, została wezwana do samobójcy. To narratorka musiała odciąć go z pętli. Wróciły wspomnienia.

W grudniu ogłoszono stan wojenny. Studenci mieli więc przymusowe wakacje (Basia nie uczestniczyła w strajkach ani protestach) i musieli wyprowadzić się z akademików. Narratorka wróciła do domu rodzinnego, gdzie szczęśliwie spędziła pachnące pieczenią święta.

1982

Styczeń Basia spędziła nad książkami, zgłębiając koncepcję psychologii poznawczej. W połowie miesiąca akademie medyczne zaczęły zajęcia. Pojawiło się również wiele wiadomości o zaostrzeniu regulaminu studiów.

8 lutego studenci psychologii wrócili do zajęć. Dla Basi była to fantastyczna wiadomość. Mogła teraz spotykać się ze znajomymi i przyjaciółmi oraz wrócić do trenowania karate, czego, nawet w obliczu problemów zdrowotnych, nie potrafiła sobie odmówić.

W kwietniu narratorka odbyła rozmowę telefoniczną z Kotanem. Dopiero z tej perspektywy potrafiła docenić jego cierpliwość, wytrwałość i wiarę w podopiecznych.

Sytuacja w kraju wciąż była niestabilna. Studentów nieustannie straszono różnego rodzaju represjami.

Pewnej majowej nocy Basia i Justyna przesadziły z winem. Narratorkę przewieziono do szpitala, gdzie przywrócono ją do pełnej sprawności.

W czerwcu Basia zaliczyła drugi rok studiów. W wakacje zaczytywała się w poezji Sylvii Plath oraz rozmyślała od śmierci. Życie wciąż wydawało się jej czekaniem właśnie na to ostateczne wyzwolenie.

Sierpień był miesiącem załamania. Narratorka znowu sięgnęła po narkotyki. Jako że nie mogła ćpać w Częstochowie, wyjechała do Warszawy. W jednym z mieszkań uratowała chłopaka przed pewną śmiercią. Jeszcze raz postanowiła odbudować to, co utraciła.

Początek roku akademickiego był dla Basi powodem do radości. Znowu rzuciła się w wir zajęć oraz mogła spędzać czas z Justyną. Narratorce pomogły także rozmowy z Anną oraz książki.

W Boże Narodzenie Basia ubrała choinkę. Naprawdę cieszyła się tym czasem.

1983

Nowy rok kalendarzowy był dla Basi czasem głębokiej refleksji i przemyśleń nad tym, co ją spotkało. Narratorka często wracała pamięcią do minionych epizodów, niektóre wydarzenia przywoływane były przez materiał poznawany przez Basię na studiach.

Narratorka zdała egzamin z psychiatrii na 5+. Fakt ten specjalnie jej nie zdziwił - znała tę dziedzinę od wewnątrz.

W maju Basia cierpiała z powodu nasilających się bólów serca. Pewnego dnia obudziła się w szpitalnym łóżku. Postanowiła jednak wyjść na własne żądanie. Lekarz przepisał jej nowy lek - teraz wszystko miało działać w pełni poprawnie.

Tego roku sesja była przyśpieszona, a to ze względu na przyjazd papieża. Basia zdała wszystkie egzaminy i wkrótce miała zostać studentką czwartego roku.

W lipcu narratorka wyjechała wraz z grupą studentów do Branic. Praktyki, które właśnie rozpoczynali, odbywały się w ośrodku dla uzależnionych od alkoholu. Szybko okazało się, że nawet będący opiekunem praktyk docent lubił topić smutki w wysokoprocentowych trunkach. Wśród niepijących były kobiety w ciąży, kilku pacjentów i Basia.

Narratorka wyjechała z praktyk wcześniej. Po pierwsze - nie dostrzegała w nich żadnego sensu, po drugie - sama udała się do sanatorium, by zadbać o swoje serce. W nowym miejscu Basia wróciła do rozpoczętego w czerwcu pisania „Pamiętnika narkomanki”. Z trudem przypominała sobie dawne dzieje, dobrze, że miała do dyspozycji dziennik. Najboleśniejsze wspomnienia wywołała próba samobójcza, którą narratorka podjęła w ostatnich dniach czerwca 1980 r.

Jesienią Basia była na ślubie Justyny. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki, choć uważała przysięgi składane przed ołtarzem za fikcję.

Po rozpoczęciu roku akademickiego Basia i inni studenci wyjechali na praktykę do Lublińca. Narratorka przydzielona została do pacjentów ze schizofrenią. Na oddziale zaprzyjaźniła się z Heńkiem, pacjentem, i bardzo boleśnie przeżywała tę świadomość, że po oswojeniu chorego będzie musiała go opuścić.

Wkrótce narratorka rozpoczęła pisać pracę magisterską na temat syntonii u schizofreników.

W grudniu studenci wyjechali do Głoskowa (MONAR). W sali terapeutycznej Basia zobaczyła klepsydry ludzi, których znała, m. in. Marzeny.

Później przyszły święta. Nikogo nie brakowało. Było dobrze.

1984

W styczniu Basia podpisała umowę na wydanie „Pamiętnika narkomanki”. Recenzją książki miał zając się sam Kotan. Następnie bardzo dobrze uporała się ze sesją. I tylko to serce - wciąż chore, nieznoszące wysiłku ani nadmiernego stresu.

W następnych miesiącach narratorka kontynuowała zagłębianie się w świat psychologii. Namiętnie czytała również literaturę, szczególnie wielkich romantyków.

W lipcu Basia zaczęła praktykę w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Ligocie. Resztę czasu poświęcała badaniu pacjentów do pracy magisterskiej.

W grudniu Basia została zaproszona do Warszawy przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych. Rozpoczęto nagrania do filmu opartego na epizodach z życia Basi i jej znajomych.

1985

Kolejny rok przyniósł nasilenie się stanów depresyjnych. Narratorka coraz częściej odwiedzała psychiatrę i poddawała pod wątpliwości swe istnienie. Miała jednak psa, rodziców, miłość i trochę koleżanek. Było więc kilka powodów do tego, by żyć.

W maju narratorka zakończyła pisanie pracy magisterskiej i rozpoczęła przygotowania do egzaminu magisterskiego. W jednym z trudniejszych momentów kupiła działkę narkotyków, ale ostatecznie powstrzymała się przed jej spożyciem.

W czerwcu Basia została dyplomowanym psychologiem.

Trwały prace nad filmem „Którędy do ludzi”. Finalnie obrazu postanowiono jednak nie pokazywać. Basia wiedziała, że wszystko zmieni się, gdy przyjdzie kolejna „odwilż”.

Absolwentka psychologii nie otrzymała pracy w szpitalu. Wszystko wyglądało dobrze, dopóki ordynator nie dowiedział się, że była pacjentką klinik psychologicznych i psychiatrycznych. Jednakże już kilka tygodni później udało się jej zdobyć posadę psychologa w Lublińcu.

Wśród pacjentów Basi znajdowali się m. in. Andrzej (uważający się za opętanego przez szatana) oraz Staś (obdarzony umiejętnością odbierania sygnału radiowego z satelitów ZSRR). Praca była bardzo trudna, wymagała nie tylko cierpliwości i zdolności szybkiego wymyślania rozwiązań najdziwniejszych nawet problemów, ale także umiejętności przejrzenia lokalnych układów i zależności. Psycholodzy byli zresztą przeciążeni obowiązkami, to nie zawsze kończyło się dobrze.

Nadmiar obowiązków i silne utożsamianie się z losem pacjentów szybko przerodziły się w chorobę. Ciało i serce działały swoim rytmem, przez co Basia musiała wziąć zwolnienie lekarskie. Wigilię i ostatni dzień starego roku spędziła jednak na oddziale, tym razem jako psycholog.

1986

Początek roku był dla narratorki okresem walki z dolegliwościami fizycznymi i psychicznymi. Pracownicy oddziału dość łatwo rozpoznali u niej depresję. Szczególnie trudny był okres przedwiośnia, kiedy wszystko nałożyło się na siebie.

W kwietniu narratorka spotkała się z Anną, a później z kuzynem Pawłem (uczęszczał do seminarium). Starała się poświęcać odpowiednią ilość czasu ludziom bliskim, bardzo ceniła ich obecność.

Letnie obowiązki sprawiły, że Basia zupełnie zapomniała o wakacjach. Kolejne dni upływały jej na poznawaniu następnych urojeń i wyobrażeń pacjentów. Coraz częściej zmagała się też z problemami zdrowotnymi. Późną jesienią usunięty został jeden z jej migdałków. O dziwo - odczuła to dość mocno. Znowu trafiła na zwolnienie lekarskie. Nie lubiła tego. Kiedy wracała, pacjenci zazwyczaj byli w gorszym stanie.

Wielkim zmartwieniem narratorki były również pieniądze. Pensja, jaką otrzymywała za ciężką i wymagającą pracę, wystarczała jedynie na zaspokojenie podstawowych potrzeb.

1987

Na głowie narratorki spoczywało coraz więcej obowiązków. Nierzadko odpowiadała za cały oddział, biorąc na siebie cudze zadania. Jej sytuację pogarszał fakt, że nie żyła w zgodzie z salowymi, nie zgadzała się na zaniedbania, jakich się dopuszczały. Wkrótce po szpitalu zaczęły krążyć plotki, że narratorka to kradnąca leki ćpunka.

W marcu Basia wzięła urlop i rozpoczęła poszukiwanie nowej pracy. Oddziałowa wzięła stronę salowych, pewne praktyki były znane w szpitalu od dawna (np. bicie pacjentów po twarzy). Na nic zdało się zaangażowanie szefowej, która chciała zatrzymać Basię u siebie. Wkrótce narratorka zdobyła dla siebie przeniesienie na oddział neurologiczny.

Nowe miejsce pracy wcale nie było przyjemniejsze od poprzedniego. Na oddziale neurologicznym widziała Basia rzeczy i zjawiska przerażające, była świadkiem niemożliwego do opisania cierpienia.

Późnym latem narratorka wyjechała na krótki staż do Lublińca, gdzie m. in. prowadziła zajęcia ze studentami. Chociaż otrzymała propozycję zatrudnienia, odmówiła, wciąż pamiętała, co spotkało ją w tamtejszym szpitalu.

W listopadzie odbył się w Warszawie kongres „O narkomanii i alkoholizmie”. Pojawiło się tam wielu ekspertów z różnych krajów, była też Basia. Wszyscy mówili po angielsku, także ona nie miała z tym problemów.

Boże Narodzenie w szpitalu było szczególnie trudne. Zmarło kilka osób, kilka innych trzeba było odesłać na specjalistyczne leczenie. W posępnej atmosferze upłynął także ostatni dzień starego roku.

1988

W ten rok autorka weszła z poczuciem, że wydarzy się coś przełomowego. Wiele czasu poświęcała dzieciom i ich rodzicom, których starała się uczulać na potrzeby najmłodszych.

Zrezygnowawszy ze studiów doktoranckich, Basia poszła na staż z pediatrii. Postanowiła poświęcić jak najwięcej czasu na uczenie rodziców rozpoznawania prawdziwych potrzeb dzieci. W Polsce przecież tak często mówiono, że to narkoman jest chory, a zazwyczaj chora była cała rodzina.

Kolejne miesiące były dla autorki walką o godność pacjentów i swoje zdrowie fizyczne. Profesor zalecił jej przeszczep serca, ale ona nie chciała się na to zgodzić. W tym czasie dużo czytała i pisała, wprowadziła także poprawki w kolejnym wydaniu „Pamiętnika narkomanki”.

W kwietniu odszedł Cezar. Mały przyjaciel od dłuższego czasu zmagał się z jakąś chorobą. Basia bezbłędnie przewidziała, co się stanie.

Następne miesiące ponownie upłynęły narratorce na walce o godność pacjentów. Szczególnie żałowała ludzi cierpiących na nowotwory, część z nich nawet nie domyślała się, jak szybko opuści ten świat.

We wrześniu autorka rzuciła wszystko i wyjechała nad morze, które nazywała wieczną tęsknotą. Przedostatni, pełen radości wpis datowany jest na 17 września: Ludzie blokują swoje uczucia intelektem i lepią w głowie idealne twory, zamiast wyjść na spotkanie miłości. Odrodziłam się z własnej słabości, z bezradności wobec świata. Opadło na mnie wyzwolenie i stałam się sobą. Połączyłam w sobie sprzeczności. Kocham. Krzyk rannego ptaka budzi się we mnie, kiedy śmierć przytula mnie mocniej, kiedy spacerujemy nad brzegiem morza. Jestem całością. WITAJ ŻYCIE

Ostatni wpis w „Pamiętniku narkomanki” wygląda następująco: Zaczyna się epidemia AIDS wśród narkomanów w Polsce. Już czas, aby pisać „Oswajanie zwierza”, Wiktorze.

Problematyka

„Pamiętnik narkomanki” jest książką, której kompozycję określić można jako dwudzielną. Pierwsza część opisuje młodzieńczą fascynację głównej bohaterki narkotykami oraz stopniowe zagłębianie się w świat biorących, przy równoczesnym oddalaniu się od rzeczywistości. Druga część ukazuje z kolei heroiczną walkę, jaką autorka toczyła z nałogiem i swoimi problemami.

Wszystko zaczyna się dość niewinnie - od wagarów i spotkania w jednym z częstochowskich barów. Początkowo świat narkotyków wciąga młodą dziewczynę głównie atmosferą, w jakiej miłośnicy używek je spożywają. Jest to zupełnie inna rzeczywistość - wszyscy mówią o miłości, braterstwie i - co najważniejsze - wolności. Wśród tak beztroskich i miłych ludzi łatwo zapomnieć o problemach. To jednak tylko pozory. Narratorka prędko przekonuje się, że każda kolejna dawka ją zniewala, że z każdym przeniesieniem się w świat narkotyków traci kontakt z rzeczywistością. Jest jednak bezsilna, nie potrafi wyrwać się ze szponów nałogu. Wszystko okazuje się zupełnie inne, niż myślała.

„Pamiętnik narkomanki” przedstawia czytelnikowi mechanizm uzależnienia z perspektywy samej autorki - osoby, która przez siedem lat wypełniała niemal każdy swój dzień dawką narkotyków. Jest to obraz przejmujący, momentami okrutny, wręcz zbyt dosadny. Autorka nie ucieka jednak od sedna problemu i ukazuje świat uzależnionych w dokładnie taki sposób, w jaki go zapamiętała.

To, co zaczęło się niewinnym spotkaniem, szybko przerodziło się w ogromną mękę. Zapowiadana wolność zmieniła się w nieposkromioną chęć zażycia kolejnej dawki. By zapewnić sobie towar, narratorka okradała apteki i wchodziła w konflikt z prawem. Inne osoby sprzedawały swoje mienie lub świadczyły usługi seksualne. Późniejsze dawki nie przynosiły jednak radości, były po prostu koniecznością, pozwalały przeżyć i trwać w nienawiści do świata i samego siebie. Wszystko i tak musiało skończyć się śmiercią.

Autorka także miała za sobą próbę samobójczą. To właśnie ten moment stał się dla niej impulsem do zmiany. Dzięki wsparciu rodziców i osób, którym na niej zależało, nie straciła ona wszystkiego. Rozpoczęła studia psychologiczne, zaczęła angażować się w życie i nawiązywać znajomości. Wciąż jednak walczyła z nałogiem (narkotyki często pojawiały się w jej myślach) i problemami, których jej przysporzył.

Jedną z najważniejszych funkcji „Pamiętnika narkomanki” jest przestrzeżenie czytelnika przed wejściem w świat nałogu. Kompozycja książki dobitnie obrazuje to, jak łatwo jest się uzależnić, a jak trudno odzyskać później swoje życie.

„Pamiętnik narkomanki” ma również funkcję terapeutyczną. Dokładna lektura książki pozwala uświadomić sobie rzeczy pozornie niedostrzegalne - czyli codzienne szczęście, które objawia się nawet w problemach. Będąca w ciągu narkotykowym narratorka często pisze, że chciałaby mieć normalne problemy, żyć normalnym życiem.

Utwór ukazuje także złożone zależności między rozwojem uzależnienia a brakiem akceptacji, miłości i wsparcia. Autorka wyraźnie daje do zrozumienia, że narkomani nie upadają z powodu choroby, ale z powodu przytłaczających ich problemów, których nie mają z kim omówić. Dlatego w swojej późniejszej roli psychologa Barbara Rosiek wielokrotnie prowadziła terapie dla całych rodzin (głównie dla rodziców i ich uzależnionych dzieci).

Jakie lekarstwo pomogło autorce przezwyciężyć nałóg? W jednym z wpisów umieściła ona następujące słowa: Trzeba tylko pokochać siebie, wyzbyć się nienawiści do świata.

„Pamiętnik narkomanki” nie jest jednak książką poświęconą wyłącznie narkotykom i uzależnieniom. Autorka zarysowuje bowiem dość bogate tło historyczne (zloty hipów, protesty, stan wojenny) i w wierny sposób oddaje realia życia w Polsce lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Wielokrotnie stawia przy tym pytanie o to, dlaczego ludzie są dla siebie tak chłodni i nieuprzejmi, dlaczego tak często traktują się w sposób instrumentalny.

Wielką wartością dzieła Barbary Rosiek są intertekstualne nawiązania do innych utworów literackich (m. in. „Skowyt” Ginsberga, poezja Sylwii Plath i Edwarda Stachury, proza Tomasza Manna, Franza Kafki) oraz tekstów z zakresu psychologii i filozofii. Dzięki nim można spojrzeć na historię Basi w szerszym kontekście, uwzględniając różne problemy egzystencjalne oraz dostrzegając uniwersalność tych doświadczeń. Autorka stara się też podkreślić, że chociaż relacje z otaczającym światem i ludźmi są źródłem wielu trudności, są także ich rozwiązaniem. A przecież - jak powtarza Barbara Rosiek za wieloma pisarzami i myślicielami - żaden człowiek nie jest samotną wyspą.

Rozwiń więcej

Losowe tematy

Świtezianka – interpretacja i...

Streszczenie Ballada rozpoczyna się opisem spaceru. Przedstawiony strzelec każdej nocy spotyka się z ukochaną w ciemnym borze. Spacerują razem przy świetle księżyca....

Akademia Pana Kleksa – opracowanie...

Geneza Książka Jana Brzechwy „Akademia Pana Kleksa” została napisana w 1946 r. W latach późniejszych (1961 r. i 1965 r.) ukazały się dwie kolejne części...

Hamlet jako bohater tragiczny

Tytułowy bohater dzieła Williama Szekspira przerywa swój pobyt w Wittenberdze gdzie studiował by na wieść o niespodziewanej śmierci ojca powrócić do Danii....

Pani Twardowska – interpretacja...

Streszczenie Utwór rozpoczyna opis zabawy. Zebrani ucztują a Twardowski popisuje się swoimi umiejętnościami. Wtem w jego kieliszku pojawia się diabeł. Mefistofeles...

Szewczyk Dratewka – streszczenie...

Streszczenie Żył sobie pewien szewczyk którego nazywano Dratewką. Zajmował się szyciem butów ale zajęcie to nie przynosiło mu zbytnich dochodów. Choć...

Opis krajobrazu morskiego

Krajobraz morski to jeden z najpiękniejszych jakie można sobie wyobrazić. Zmienia się on wraz z pogodą i nigdy nie daje możliwości zobaczenia go takim samym. To jedna...

Bajki robotów – streszczenie...

Streszczenie skrótowe cyklu „Bajki robotów” Stanisława Lema to cykl dwunastu krótkich opowiadań. Trzej elektrycerze Pewien konstruktor wynalazca...

Agaton Gagaton - streszczenie problematyka...

Streszczenie Batoniki Always miękkie jak deszczówka Rozdział I – Mieć zwariowaną mamę Dokładnie nie wiadomo kiedy zaczęło się pofyrtanie mamy narratorki....

Bakczysaraj w nocy – interpretacja...

„Bakczysaraj w nocy” to kolejny z sonetów który stanowi opis miasta chanów. Bakczysaraj to jeden z przystanków w podróży bohatera...