Streszczenie
Wstęp
Na Żmudzi żył znamienity ród Billewiczów. Jego członkowie Wywodzili się on od samego Mendoga (wielkiego księcia, który doprowadził do zjednoczenia się ludów plemiennych Litwy), a swą wartość niejednokrotnie udowodnili w czasie różnych wojen. Mimo to nigdy nie doszli do wielkich urzędów, zadowalając się tymi lokalnymi.
Za czasów Jana Kazimierza patriarchą Bilewiczów był Herakliusz. Mężczyzna zmarł w 1654, a w sporządzonym przez siebie testamencie zapisał niemal wszystkie dobra Aleksandrze Billewiczównej. Wyjątkiem był Lubicz, który przeznaczył Andrzejowi Kmicicowi jako dowód wdzięczności za zasługi jego ojca. Wkrótce wnuczka Herakliusza, zgodnie z zapisem, miała poślubić młodego mężczyznę. Wówczas cały majątek zostałby w rodzinie Billewiczów. Do tego czasu opieka nad wnuczką Herakliusza została powierzona szlachcie laudańskiej.
Tom I
Nastał rok 1655, a Żmudź przykryła się grubą kołdrą z białego puchu. Panna Aleksandra, zwyczajem swojej rodziny, siedziała w jednej z izb i odmawiała modlitwy. Myślała też o testamencie sporządzonym przez jej dziadka. Zgodnie z dokumentem na męża przeznaczony został jej mężczyzna, którego nie widziała od dziesięciu lat.
Rozmyślania panny Bilewiczówny przerwane zostały odgłosem nadjeżdżających sań. Po chwili w drzwiach stanęła postać w futrzanej czapie na głowie. Przybysz zapytał o pannę Aleksandrę, a następnie przedstawił się, mówiąc: Jam jest Andrzej Kmicic. Mężczyzna wyznał, że pędził do Wodoktów na zabój, a część jego chorągwi (był chorążym orszańskim) rozmieściła się po okolicznych wioskach. O testamencie dowiedział się od szlachty laudańskiej, lecz przez długi czas nie mógł uwierzyć w decyzję Herakliusza Billewicza. Panna Aleksandra wyznała, że wolą jej dziadka było, aby młody chorąży sprawował zwierzchność nad całą szlachtą laudańską. Młodzi ustalili jeszcze datę ślubu, gdyż wyraźnie przypadli sobie do gustu. Ze względu na żałobę zdecydowano, by było to za pół roku.
Później Kmicic wyjechał do Lubicza, czyli majątku, jaki odziedziczył po Billewiczu.
W Lubiczu chorążego orszańskiego powitała jego radosna kompania. Spośród wszystkich wyróżniał się Jaromir Kokosiński - rosły mężczyzna, którego twarz ozdabiała blizna. Szybko zorganizowano ucztę, a toastom (także za pannę Aleksandrę) nie było końca. W pewnym momencie Ranicki wyzwał Kmicica na pojedynek. Mężczyźni mieli strzelać do zwierzęcych czaszek wiszących między obrazami. Zawarto nawet zakład o kwotę 5 dukatów. Kmicic z łatwością trafił, co nie udało się Ranickiemu. Ta forma rozrywki tak bardzo spodobała się zgromadzonym, że po chwili wszyscy zaczęli strzelać i siec. Z płócien przedstawiających Billewiczów zostały tylko wióry. Następnie do komnaty poproszono okoliczne dziewczyny, a zabawie nie było końca.
Wkrótce Kmicic zapragnął odwiedzić pannę Aleksandrę. Do jej majątku udał się wraz z kompanią, która zaprezentowała się korzystnie i nie sprawiała żadnych problemów. Młody chorąży nie mógł niestety mieć wszystkiego pod kontrolą. Soroka - wachmistrz Kmicica - doniósł mu, że jego ludzie wywołali bójkę w Upicie, doszło nawet do podpalenia dwóch domów. Niewiele myśląc, chorąży postanowił udać się na miejsce, a kompanię odesłać do Lubicza. Przeprosił jeszcze pannę Aleksandrę za nieudane spotkanie (kulig miał dotrzeć do Mitrunów).
Kmicic długo przebywał w Upicie. Tymczasem do Billewiczówny przyjechało kilku okolicznych szlachciców. Opowiedzieli oni o tym, jak młody chorąży i jego kompania zabawiali się w Lubiczu. Wnuczka Herakliusza początkowo nie chciała wierzyć w ich słowa, ale ostatecznie zdecydowała się zawezwać Zinkisa - włodarza Lubicza - który potwierdził relację mężczyzn, dodając, że Kmicic i jego towarzysze budzą strach. Słysząc to, panna Aleksandra była bardzo rozczarowana. Ufała narzeczonemu, a ten niemal każdego dnia fundował sobie niewybredne rozrywki.
Następnego dnia w Wodoktach pojawili się kompani Kmicica (na czele z Kokosińskim). Chcieli udać się do Upity, by pomóc przyjacielowi, jeśli potrzebowałby on ich interwencji. Panna Aleksandra stanowczo odmówiła pomocy i przepędziła mężczyzn. Ci, niezadowoleni z takiego obrotu rzeczy, zatrzymali się w Wołmontowiczach, by wstąpić do karczmy. Tam wywiązała się bójka z Butrymami.
Tego samego dnia, wieczorem, Kmicic pojawił się u panny Aleksandry. Narzeczona przywitała go chłodno (choć cieszyła się, że żyje) i wysłuchała zapewnień, że okiełznał swych ludzi w Upicie. Następnie wyznała, iż wie o tym, co chorąży i jego kompania uczynili w Lubiczu. Kazała narzeczonemu dokonać wyboru między nią a towarzyszami. Ten zapewnił, że odprawi żołnierzy.
Kiedy chorąży powrócił do Lubicza, nasłuchiwał odgłosów uczty. Ku jego zdziwieniu panowała cisza. Wszedł więc do sali jadalnej, a tam zobaczył ciała swoich towarzyszy. Spośród nich żył tylko Rekuć, który wysyczał, iż to Butrymowie tak ich potraktowali, po czym zmarł. Rozsierdzony Kmicic wezwał swoich ludzi i kazał skierować się do Wołmontowicz.
Zaścianek Butrymów spłonął, a wieść o tym szybko dotarła do panny Billewiczówny. Wkrótce pojawił się u niej szukający schronienia Kmicic, którego śladem podążał niewielki oddział. Wnuczka pułkownika wpuściła go, a gdy przyjechali okoliczni żołnierze, przeklinając Kmicica, rzekła do nich: Przeklinam go wraz z wami! Po chwili mężczyźni opuścili majątek panny Aleksandry, wciąż odgrażając się Kmicicowi. Kiedy para narzeczonych została sama, Billewiczówna przepędziła chorążego, mówiąc: Nie chcę cię widzieć, znać! Bierz konia i uchodź stąd!
W Wołmontowiczach ludzie Kmicica ponieśli klęskę; z życiem uszedł tylko ich przywódca. Widząc skalę zniszczeń, panna Aleksandra zaproponowała pogorzelcom mieszkanie w Wodoktach, kilku rodzinom w Mitrunach. Przeciwko Kmicicowi wniesiono wiele pozwów, a część szlachty planowała nawet zająć Lubicz, od czego odwiodła ich Billewiczówna, mówiąc, że rozsądniej będzie poczekać na wyrok sądu.
Któregoś dnia w Wodoktach pojawił się posłaniec. Przyniósł on list od Kmicica, który prosił o wybaczenie. Panna Aleksandra odpowiedziała tymi słowy: Jakom waćpanu rzekła, że nie chcę cię znać i widzieć, tak wytrwam w tym, choćby mi się serce miało rozedrzeć. [...] Nie majętność też waćpan utraciłeś, ale sławę. Niechże ci ta szlachta, którąś popalił i pomordował, przebaczy, to ci i ja przebaczę; niech ona cię przyjmie, to i ja przyjmę; niech ona pierwsza za tobą się wstawi, tedy jej orędownictwa wysłucham.
Tymczasem coraz większym zagrożeniem dla Żmudzi był bojar Chowański. Sytuację pogarszała niezgoda między Gosiewskim a Radziwiłłem. Tego pierwszego poparli także Sapiehowie. Radziwiłł - wielki magnat - nie cieszył się popularnością. Z zazdrością patrzono na jego majątek, lecz obawiano się przede wszystkim przejawianych przez mężczyznę mocarstwowych dążeń, których nie zawahałby się zrealizować, nawet jeśli mogłyby zaszkodzić ojczyźnie.
Któregoś dnia do przebywającego w Pacunelach Michała Wołodyjowskiego przybył Zinkis. Poinformował go, że Andrzej Kmicic porwał Oleńkę Billewiczówną i zawiózł ją do Lubicza. Podejrzewano także, iż poszukiwany przez szlachtę chorąży związał się z Chowańśkim, o czym miała świadczyć obecność kozaków w jego oddziałach. Kiedy Wołodyjowski i część szlachty laudańskiej dotarli do Lubicza, wywiązała się krótka bitwa. Ludzie Kmicica zabarykadowali się wewnątrz zabudowań, a Wołodyjowski postanowił wyzwać ich dowódcę na pojedynek. Starcie nie trwało długo, a pułkownik pokonał Kmicica. Nie zadał jednak śmiertelnego ciosu, a jedynie ranił go w głowę. Następnie wyprowadzono Oleńkę, która podziękowała Wołodyjowskiemu za oszczędzenie Kmicica.
Oddział kozaków Kmicica podzielono między okoliczną szlachtę. Jeden z nich opowiedział Wołodyjowskiemu o tym, w jaki sposób dołączył do chorążego orszańskiego. Zdziwiło to pułkownika, który podejrzewał Kmicica o zdradę (takie oskarżenie wysunął przed pojedynkiem).
Wkrótce Wołodyjowski, wciąż myśląc o Billewiczównej, przyjechał do niej, by się oświadczyć. Panna odmówiła, co uświadomiło pułkownikowi, iż wciąż kocha ona jego niedawnego rywala. W drodze powrotnej Wołodyjowski spotkał Charłampa - porucznika i dawnego przyjaciela. Mężczyzna wiózł listy do pułkownika i Kmicica. Nadawcą był książę Radziwiłł, który nakazywał mobilizację wojsk. W prywatnej wiadomości hetman prosił Wołodyjowskiego, by osądził, czy Kmicic jest godzien stanąć w obronie ojczyzny. Jeśli tak, nie będzie musiał stawiać się przed sądem, gdyż właśnie w ten sposób odpokutuje swoje winy.
Wołodyjowski werbował ludzi w Upicie, a szlachta chętnie przystępowała do jego chorągwi. Był wszak żołnierzem znanym i bardzo cenionym. Któregoś dnia postanowił odwiedzić przebywającego w Lubiczu Kmicica, by dostarczyć mu list od Radziwiłła. Chorąży nie posiadał się z radości, tym bardziej że Wołodyjowski zapewniał go o miłości panny Aleksandry.
W drodze powrotnej pułkownik chciał odwiedzić Billewiczówną, by przekazać jej informacje dotyczące Kmicica. Dowiedział się jednak, że wnuczka pułkownika Herakliusza wyjechała. Nikt nie umiał powiedzieć, dokąd się udała.
Maj roku 1655 nie przyniósł dobrych wiadomości dla Rzeczpospolitej. Wschodnia granica wciąż targana była konfliktami, a wróżono także kolejne wojny, szczególnie obawiając się Szwedów.
W końcu zwołano pospolite ruszenie do obrony ziem polskich przed Szwedami, gdyby rzeczywiście miało dojść do najazdu (o podburzanie Szwedów oskarżano zdrajcę Radziejowskiego). Szlachta miała gromadzić się w trzech miejscach - pod Ujściem, Piłą i Wieleniem. Wojska napływały bardzo powoli, kolejni magnaci i szlachcice zjeżdżali się w żółwim tempie, tłumacząc opóźnienia czasem strzyżenia owiec itp.
Tymczasem na ziemie polskie maszerował Arwid Wittenberg - stary i doświadczony wódz, uczestnik wojny trzydziestoletniej - prowadząc liczącą siedemnaście tysięcy żołnierzy armię.
Pospolite ruszenie na przyjęcie wroga gotowe było na początku lipca. Obozy zostały odpowiednio ufortyfikowane (tak przynajmniej sądzono) i z niecierpliwością wyczekiwano nieprzyjaciół. Wkrótce niecierpliwość przerodziła się w znudzenie, a siły pożytkowano na wystawnych ucztach.
Wojska szwedzkie przy granicy stanęły 21 lipca. W czasie oczekiwania wielu magnatów i szlachciców opuściło polskie obozy, zabierając ze sobą oddziały. Trzy dni wcześniej do polskiego obozu wysłano trębacza z wiadomościami od Wittenberga i Radziejowskiego. Nie udało się osiągnąć porozumienia, a więc 24 lipca cały oddział nieprzyjaciela stanął naprzeciwko obozu rozbitego nieopodal Piły. Polskie wojsko było zupełnie zdezorganizowane (nawet umocnienia wykonano niedbale), toteż nie miało najmniejszych szans z przeciwnikiem. Nocą Szwedzi otoczyli obóz. Ponownie zaczęto paktować, a spotkanie generała Writza i Radziejowskiego z obrońcami Polski odbyło się w domu wojewody poznańskiego - Krzysztofa Opalińskiego.
Tylko pan Skoraszewski przeczuwał, co dzieje się w czterech ścianach. Mężczyzna krzyczał: Zdrada! morderstwo! hańba! Jesteśmy Szwecją już, nie Polską! Matkę tam mordują w tym domu! Zaczął nawoływać patriotów, lecz za nim poszło jedynie kilkuset przedstawicieli szlachty. Reszta stała niewzruszona.
Wkrótce z domu wyszedł Opaliński i oznajmił: Mości panowie! W dniu dzisiejszym poddaliśmy się pod protekcję najjaśniejszego króla szwedzkiego. Vivat Carolus Gustavus rex! Sprzeciw wyraził tylko jeden głos, który szybko ucichł. Wkrótce wiwaty pod adresem szwedzkiego władcy dały się słyszeć w całym obozie.
Opaliński i reszta przedstawicieli strony polskiej (m. in. Grudziński i Miaskowski) udali się na kolację do Wittenberga. Większość zgromadzonych była zadowolona, ponieważ szybki powrót do gospodarstw umożliwi im wczesne rozpoczęcie żniw.
Tymczasem we wsi Burzec, majątku Skrzetuskich, przebywał pan Zagłoba. Spokój leniwie płynących dni zakłóciło przybycie Stanisława Skrzetuskiego, krewnego Jana. Mężczyzna (rotmistrz kaliski) opowiedział o tym, co stało się pod Ujściem. Wtedy Jan postanowił odwieźć Helenę i dzieci do Stabrowskiego (łowczego króewslkego, który przebywał w Puszczy Białowieskiej), a samemu dołączyć do Radziwiłła. Zagłoba i Stanisław przystali na ten pomysł.
W drodze do Radziwiłła Skrzetuscy i Zagłoba odwiedzili Wołodyjowskiego, który stacjonował w Upicie. Wspólnie udali się do Kiejdan, czyli majątku Radziwiłła. Obecny tam Charłamp opowiedział im o spotkaniu gospodarza (Janusza Radziwiłła) z Judyckim (kawalerem maltańskim) i hetmanem Gosiewskim. Ich narada trwała długo, a po jej zakończeniu pan majątku nakazał postawić wartę przed komnatami zajętymi przez gości.
W czasie spotkania z Januszem i Bogumiłem Radziwiłłami bohaterowie ofiarowali im swoje szable. Zostali więc zaproszeni na mającą się odbyć następnego dnia ucztę. O ile Zagłoba był przekonany, że wszystko toczy się zgodnie z planem, o tyle Wołodyjowski i Skrzetuscy nabierali podejrzeń wobec Radziwiłłów. Przeczucia ich nie myliły, gdyż książę Radziwiłł prowadził pertraktacje ze szwedzkimi posłami.
W Kiejdanach Wołodyjowski dostrzegł pannę Aleksandrę Billewiczówną. Towarzyszył jej, co ustalił Zagłoba, Tomasz Billewicz - miecznik rosieński i przyjaciel Radziwiłła.
Następnego dnia, samym wieczorem, do Kiejdan wrócił Kmicic. Powitawszy Wołodyjowskiego i jego kompanów, udał się do Janusza Radziwiłła. Gospodarz wyjawił chorążemu, że pokłada w nim wielkie nadzieje, a żołnierz złożył przysięgę wiernego stania u boku magnata. Następnie spotkał się z Aleksandrą, której obiecał, że odkupi swoje winy, prosząc zarazem, by cierpliwie poczekała.
W czasie uczty, gdy wybiła północ, Janusz Radziwiłł wzniósł toast za nowego władcę Wielkiego Księstwa Litewskiego - Karola Gustawa. Od teraz Litwa miała być połączona ze Szwecją jak wcześniej z Polską, obiecano zachować wszystkie przywileje i hołdować prawu wolności religijnej. Jednakże wielu dowódców rzuciło buławy - pierwszy uczynił to Stankiewicz. Obecni podzieli się na dwa fronty - Skrzetuscy, Wołodyjowski i Zagłoba znaleźli się wśród przeciwnych decyzji Radziwiłła. Kmicic stał skonfundowany, wiedział bowiem, że obiecywał wierność hetmanowi. Dołączył więc do Charłampa, Mieleszki i Niewiarmoskiego.
Wkrótce przeciwnicy Radziwiłła zostali pojmani. Kmicic, którego panna Aleksandra nazwała zdrajcą, rozpaczał z powodu przysięgi, jaka związała go ze zdradzieckim hetmanem. Radziwiłł obawiał się jednak Sapiehy, dlatego musiał dbać o każdego sojusznika. Zawezwał więc Kmicica i roztoczył przed nim wspaniałą wizję mocnej Rzeczpospolitej. Tłumaczył, że sojusz ze Szwedami jest tymczasowy i wynika ze słabości militarnej. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, Rzeczpospolita odrodzi się silniejsza i wolna od wschodniego zagrożenia. Wtedy zrzuci szwedzkie jarzmo, a nowym królem będzie właśnie Radziwiłł.
Skrzetuscy, Zagłoba i Wołodyjowski trafili do więzienia. Będąc w zamknięciu, rozmyślali nad postępowaniem Radziwiłła oraz radzili, w jaki sposób odzyskać wolność. Planowano wezwać posiłki w postaci chorągwi laudańskiej. W pewnym momencie Wołodyjowski, podsadzony do okienka, dostrzegł ruch na placu zamkowym. Wojska Oskierki (także aresztowanego) przybyły z odsieczą. Niespodziewanie do walki włączył się Kmicic, który zaatakował przeciwników Radziwiłła. Wołodyjowski był zdruzgotany.
Na rozkaz Radziwiłła Kmicic miał sprowadzić do Kiejdan okoliczne chorągwie. Potężny magnat planował rozstrzelać ludzi wziętych w niewolę, lecz wstawiennictwo chorążego, który padł przed nim na kolana, sprawiło, iż postanowił wysłać ich do Birż, gdzie obozowali Szwedzi. Panna Billewiczówna, z racji obaw spowodowanych możliwością dołączenia przez miecznika do Sapiehy, miała w czasie niepokojów przebywać w Kiejdanach.
Wieść o zdradzie Radziwiłła szybko rozeszła się po okolic, co uniemożliwiło Kmicicowi wyruszenie po chorągwie. Te zmierzały bowiem na Kiejdany, aby wyzwolić dowódców. Tymczasem magnat zaplanował transport pojmanych do Birż, a przewodnictwo powierzył Rochowi Kowalskiego. W drodze sprytem wykazał się Zagłoba. Mówiąc Kowalskiemu, iż są rodziną, upoił mężczyznę alkoholem, następnie wziął jego hełm oraz opończę i odjechał. Miał ze sobą pierścień Wołodyjowskiego, dzięki czemu okoliczne oddziały okazały mu wsparcie. Kordon zmierzający do Birż nadal był w drodze, co ułatwiło atak. Towarzysze zostali szybko odbici, a Zagłoba wyjawił im treść listu od Radziwiłła. Stało w nim, by po osiągnięciu Birż polscy oficerowie zostali rozstrzelani.
Bohaterowie postanowili połączyć się z oddziałami Sapiehy. W drodze dostrzegli ogień nad Klewanami, które zostały zaatakowane przez Szwedów. Odsiecz Wołodyjowskiego okazała się sukcesem. Pułkownik pojmanym Szwedom powiedział, że starli się z oddziałem Radziwiłła. Tymczasem Zagłoba przekonał Kowalskiego, by ten dołączył do ich oddziału.
Litwa pogrążyła się w wojnie domowej. Z jednej strony stali poplecznicy potężnego Radziwiłła, z drugiej patrioci i zwolennicy Sapiehy. Wkrótce do bohaterów dotarła wieść, że paktujący ze Szwedami magnat zwyciężył wojska Mirskiego i Stankiewicza, w czym wielki udział miał Andrzej Kmicic. Do chorągwi Wołodyjowskiego wciąż dołączali uciekinierzy, przynosząc nowe informacje. Mówiono m. in., że król Jan Kazimierz nakazał wojskom powrót z Ukrainy i gotów jest do obrony kraju.
Równocześnie w Kiejdanach Janusz Radziwiłł szalał z gniewu. Dowiedział się o ucieczce jeńców oraz ich zwycięstwie w Klewanach. Co gorsza, przyszedł list związany z pogromem szwedzkich żołnierzy. Ci, którzy przeżyli, zeznali, iż zostali zaatakowani przez wojska Radziwiłła. Lękając się oficerów, nakazał Kmicicowi umocnić obronę Kiejdan. Sam chorąży cieszył się, że Wołodyjowski i towarzysze przeżyli, lecz kornie wypełnił rozkaz. Radziwiłł, pełen trosk i zmartwień, podupadał na zdrowiu.
Kiedy twierdza została umocniona, Kmicic wyruszył do majątku panny Billewiczówny, by zabrać ją i Tomasza, jej stryja, do Kiejdan. Narzeczona i miecznik nie chcieli się na to zgodzić, a z nieoczekiwaną pomocą przybyli Wołodyjowski i jego towarzysze. Kmicica, którego pułkownik nazwał zdrajcą, pojmano i nakazano rozstrzelać. Słysząc te słowa, panna Aleksandra zemdlała.
Za prowadzącymi Kmicica żołnierzami poszedł Zagłoba. Szczwany szlachcic liczył na znalezienie przy zdrajcy ważnej korespondencji. Kiedy wziął w rękę list od Radziwiłła do chorążego, uświadomił sobie, że omal nie popełnili wielkiego błędu. W piśmie magnat wyraźnie wyrzucał Kmicicowi, że to za jego wstawiennictwem darował życie oficerom. Kiedy chorążego wprowadzono z powrotem do domu, powiedział, że dołączył do Radziwiłła, ponieważ magnat pragnie dobra ojczyzny. Pokazano mu więc list zabrany przez Kowalskiemu. Po odczytaniu pisma Kmicic powiedział: Lepiej mi było zginąć z rąk waszych, po czym wyszedł. Miecznikowi i Oleńce radzono, by wyjechali do Białowieży, gdzie przebywała rodzina Skrzetuskiego.
Kiedy Wołodyjowski i jego towarzysze opuścili majątek Billewiczów, pojawił się w nim Radziwiłl, który uprowadził pannę Aleksandrę do Kiejdan. Po przybyciu do twierdzy spotkał Kmicica. Chorąży z żalem powiedział o liście nakazującym egzekucję oficerów, ale że cenił sobie dane słowo, pozostał przy magnacie. Ten jeszcze raz podjął próbę omamienia go pięknymi słowami, po czym zaprosił go na wieczorną ucztę.
W czasie kolacji Kmicic siedział między Oleńką a miecznikiem rosieńskim. Rozmyślał nad pięknem dziewczyny, pragnął odkupić swoje winy. I ona patrzyła na odważnego mężczyznę z wielkim uczuciem. Książę Radziwiłł odczytał list od Bogusława Radziwiłła. Informacje ucieszyły większość zebranych, gdyż dowiedzieli się o poddaniu się zachodnich województw i klęskach króla Jana Kazimierza, który cofnął się do Krakowa. Panna Aleksandra dostała natomiast zawrotów głowy i runęłaby na podłogę, gdyby nie złapał jej Kmicic.
Wkrótce Kmicic miał wyruszyć z listami napisanymi przez Janusza Radziwiłła (m. in. do Karola Gustawa, Bogusława Radziwiłła, Lubomirskiego i innych okolicznych magnatów). Książę oznajmił chorążemu, gdy ten poprosił o opiekę nad Billewiczami, że wkrótce odeśle ich do Taurogów, gdzie przebywała jego żona. Przed wyjazdem Kmicic czule pożegnał się z Oleńką.
Kmicic wyruszył w drogę, a ku swej radości w pewnym zajeździe dowiedział się, że w okolicy przebywa książę Bogusław Radziwiłł. Poseł dostarczył mu list, w którym książę Janusz prosił o ostrożność oraz zachęcał do pozbycia się zbuntowanych oficerów. Podobny dokument otrzymał Harasimowicz, któremu Radziwiłł zalecał upicie i zarżnięcie lub otrucie nieprzyjaciół. Usłyszawszy ich słowa, Kmicic oblał się potem. Kiedy poprosił księcia Bogusława o wyjaśnienie, ten odpowiedział: Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale i sami ciągniemy.
Zdruzgotany chorąży obmyślił plan uprowadzenia księcia Bogusława i postawienia go przed obliczem Jana Kazimierza.
Zamysł Kmicica powiódł się. Radziwiłł wsiadł na konia chorążego, o opiekę nad którym poprosił mężczyzna, po czym został pojmany. Szybkie tempo ucieczki zmęczyło bohatera i towarzyszących mu żołnierzy, toteż postanowili oni odpocząć. Wtedy, zupełnie niepostrzeżenie, książę Bogumił dobył pistoletu Kmicica i wypalił mu w twarz. Następnie spiął konia ostrygami i uciekł. Ruszyło za nim trzech ludzi, powrócił tylko jeden. Na szczęście okazało się, że Kmicic pozostał przy życiu.
Tom II
Rannego Kmicica przewieziono do chaty smolarza (jego kompani znaleźli ją przypadkiem, błądząc po bagnach). Obecny tam mężczyzna powiedział, że zabudowanie zamieszkane jest przez grupę mężczyzn, którzy są koniokradami. W nocy tajemniczy człowiek wymknął się, przypuszczano, iż popędził powiadomić towarzyszy.
Tymczasem odzyskujący zdrowie Kmicic zastanawiał się nad swoim położeniem. Każdy uważał go za zdrajcę, a kilka listów mogących potwierdzić jego niewinność zaginęło. Wysłani po nie ludzie nie odnaleźli dokumentów, a Soroka dostrzegł grupę zbliżających się mężczyzn.
Okazało się, że mieszkającymi w chacie koniokradami są trzej Kiemlicze - ojciec i dwóch synów. Kmicic znał ich od dawna, gdyż służyli niegdyś pod jego komendą. Od starego Kiemlicza, który opatrzył ranę chorążego, bohater dowiedział się, że Wołodyjowski stacjonuje nieopodal Szczuczyna. Poprosił wtedy Sorokę o papier i napisał własną krwią dwa listy. Pierwszy, w którym wypowiadał posłuszeństwo, adresowany był do Radziwiłła. W drugim mężczyzna zawarł ważne ostrzeżenia dla pułkownika. Korespondencję do Wołodyjowskiego podpisał nazwiskiem Babinicz, a pochodziło ono od należącej do Kmiciców miejscowości Babinicze.
Kmicic wysłał smolarza z listem do Radziwiłła, a następnie oznajmił staremu Kiemliczowi, że ruszają na Śląsk, by spotkać się z królem. Po drodze, którą miał ułatwić glejt od gospodarza Kiejdan, chorąży chciał przekazać wiadomości Wołodyjowskiemu.
W czasie podróży Kmicic i jego kompani zatrzymali się w Wąsoczy, nieopodal Szczuczyna. Mężczyzna wolał uniknąć Wołodyjowskiego, lecz musiał dostarczyć mu list. Wysłał więc gońca.
W karczmie Kmicic spotkał Rzędziana, który doskonale znał pułkownika. Jednakże wkrótce budynku pojawiło się dziesięciu ludzi z chorągwi dowódcy o małym wzroście (wśród nich Józwa Butrym). Najpierw rozprawiali o Kmicicu, później o planie podziału wojsk. Chorąży nie mógł siedzieć bezczynnie i kategorycznie zakazał tego manewru. Kiedy mężczyźni dostrzegli Kmicica, doszło do bójki. Kompania człowieka uważanego za zdrajcę zwyciężyła. Wtedy chorąży nakazał Rzędzianowi powiedzieć Wołodyjowskiemu, że nie jest jego wrogiem, ale przyjacielem, oraz poinformować go o planach Radziwiłła. Wręczył jeszcze Rzędzianowi swój sygnet.
Wołodyjowski i jego towarzysze uwierzyli w wiadomość od Kmicica. Pułkownik zmartwił się informacjami o oczekiwaniu Radziwiłła na szwedzkie posiłki. Koniecznością było jak najszybsze dołączenie do Sapiehy, który przetapiał srebra i wyprzedawał majątek, aby zebrać jak największą armię.
Bohaterowie udali się pod Białystok, gdzie rozbili obóz. Regimentarzem został Zagłoba (wydawał uniwersały - nakazał m. in. konfiskatę szlacheckich majątków, chodziło mu głównie o jedzenie).
Prace fortyfikacyjne trwały; po tygodniu przybył Sapieha, który przywiózł informację, że Radziwiłł planuje przeprowadzić atak za dwa dni.
Janusz Radziwiłł otrzymał upragnione posiłki. W dodatku jego pewność zwycięstwa umacniała sytuacja panująca na terenach Rzeczpospolitej. Kolejne miasta i województwa poddawały się lub nie stawiały oporu. Do Kiejdan wkrótce przybył książę Bogusław. Opowiedział o tym, jak został porwany przez Kmicica, i przywiózł list od chorążego. Nieco zasmuciło to magnata, gdyż jego niedawny sługa posiadał niezwykle ważne i mogące zaszkodzić Radziwilłom listy. Był jednak przekonany, że dopóki ma w Taurogach pannę Aleksandre, dopóty nic nie grozi mu ze strony Kmicica. Postanowiono wysłać posłańca, który miał odebrać dokumenty. Książę Janusz planował wyruszyć pod Białystok, a jego krewny postanowił zaopiekować się panną Billewiczówną.
By uwieść Oleńkę, książę Bogusław skłamał na temat Kmicica, mówiąc, że mężczyzna zamierza porwać króla Jana Kazimierza i oddać go Szwedom, licząc na znaczną nagrodę.
Tymczasem chorąży orszański podróżował przez kraj, starając się trzymać na uboczu. Kiedy natrafił na szwedzki oddział, podał się za kupca, który podróżuje z towarzyszami na targ (nie chciał korzystać z glejtów, gdyż Radziwiłł rozesłał wici o jego zdradzie). Najeźdźcy odkupili od kompanii Kmicica kilka koni, a w zamian wręczyli im kwit, jaki można było wymienić na pieniądze. Bohater był zadowolony z takiego obrotu rzeczy, gdyż mógł teraz podróżować bez większych problemów.
Sytuacja w kraju była coraz gorsza. W Warszawie władał Radziejowski (Kmicic szybko opuścił to miasto, widząc skalę zniszczeń i nieustające rabunki), a kolejne województwa poddawały się Szwedom.
W drodze na Śląsk Kmicic zatrzymał się w należącym do starosty Łuszczewskiego majątku Strugi. Wcześniej pomógł mężczyźnie odeprzeć atak bandytów. Córka starosty miała na imię Oleńka, mówiła o Andrzeju, który musi odpokutować swe winy. Poprosiła nawet Kmicica, aby wziął od niej czerwonego złotego i dał na mszę w intencji mężczyzny. Ta tajemnicza zbieżność imion sprawiła, że bohater, słysząc wcześniej od starosty o Częstochowie (mężczyzna i jego córka przytaczali proroctwa), postanowił wyruszyć do tego miasta.
W Kruszynie, gdzie Kmicic i jego towarzysze zatrzymali się na nocleg, chorąży spotkał Wrzeszczowicza - czeskiego żołnierza w randze kapitana. Mężczyzna oczekiwał cesarskiego wysłannika (barona Lisoli), z którym omawiał kwestię ataku na Jasną Górę. Czech niepochlebnie wyrażał się o Polakach, akcentując ich przewinienia i niegodziwości. Kmicic nie wierzył, że Karol Gustaw złamie dane słowo i zaatakuje na klasztor. Zdecydował jednak poinformować braci zakonnych o tym, co usłyszał.
Jasną Górę bohater i jego towarzysze osiągnęli w niedzielę. Kiedy skończyło się nabożeństwo, Kmicic poprosił o rozmowę z ojcem Kordeckim - przeorem klasztoru. Przedstawił się jako Babinicz i opowiedział wszystko, co słyszał w karczmie. Wkrótce do mężczyzn dołączyło jeszcze kilka osób o znaczącej pozycji. Zgromadzeni wierzyli w słowa przybysza, podejrzewali, że przybył zgromadzić kosztowności. Wtedy Kmicic sięgnął po małą torebkę i wysypał wszystkie drogocenne kamienie, jakie miał przy sobie.
Ostatecznie Babinicza obdarzono zaufaniem. Odbył on nawet spowiedź u Kordeckiego, po której przez długi czas leżał krzyżem. Bramy klasztoru zamykano, a wpuszczano jedynie ludzi zmierzających na nabożeństwa.
Rozpoczęto sprawdzanie umocnień i przygotowywano broń. W tym czasie Kiemlicze poprosili Kmicica o zwolnienie ze służby, a ten wyraził na to zgodę. Nagle dostrzeżono zbliżających się do klasztoru szwedzkich jeźdźców. Przewodniczył im Wrzeszczowicz, a celem ich wizyty było zachęcenie duchownych do oddania świętego przybytku w sposób pokojowy. Czech gwarantował, że święte przedmioty i relikwie zostaną nienaruszone, a wszystko odbędzie się bez rozlewu krwi. W przeciwnym razie pod murami stanie generał Miller, który zmiażdży obrońców. Zakonnicy udzielili odmownej odpowiedzi, a grasujących nieopodal żołnierzy przepędzili ostrzegawczym strzałem z działa.
Wkrótce do klasztoru zaczęli przybywać ochotnicy, by wziąć udział w jego obronie. Weyhard Wrzeszczowicz namawiał generała Millera do ataku na święty przybytek, obiecując niewyobrażalne skarby. Natomiast pułkownik Sadowski (także Czech) był innego zdania. W jego opinii atak na tak ważne dla Polaków miejsce mógł spowodować, że sojusznicy Szwedów odwrócą się od nich.
Był 18 listopada; załoga klasztoru odprawiła nabożeństwo, a następnie wyruszyła w krótką procesję, kiedy z murów dostrzeżono zbliżającego się wroga. Nadciągał on w liczbie 9000 piechoty, dwóch pułków jazdy i 19 dział. Pierwszy dzień oblężenia nie przyniósł żadnych efektów - mury świątyni były tak grube, ze kule nie mogły ich zniszczyć. Następnego dnia wznowiono salwy, a obrońcy ponownie wyszli z procesją. W pewnym momencie nieopodal idących spadł granat. Widząc to, Kmicic rzucił się nań i rozbroił go. Wszyscy byli pod wrażeniem bohaterstwa Babinicza.
Oblężenie trwało nadal. Szwedzi, mimo wielkiej siły militarnej, wciąż nie odnieśli żadnego sukcesu. Kmicic, korzystając z osłony nocy, zabrał kilku zaufanych ludzi i wpadł do obozu nieprzyjaciela. Nie tylko wymordowali wielu żołnierzy (w tym pułkownika Horna), ale także zagwoździli działa.
Zarówno Szwedzi, jak i zakonnicy wysyłali do przeciwnej strony posłów, lecz pisma i wizyty nie przynosiły żadnych efektów. Któregoś dnia na Jasnej Górze pojawił się pułkownik Kuklinowski - jednostka wyjątkowo obmierzła, pod którą służyło największe warchołstwo. Nie otrzymał on satysfakcjonującej odpowiedzi od Kordeckiego, a do bramy prowadził go Kmicic. Mężczyzna przekazał mu wiadomości dotyczące wydarzeń na Podlasiu (siły Radziwiłła słabły, Szwedzi nie zamierzali mu pomagać) oraz starał się przeciągnąć Babinicza na stronę szwedzką, mówiąc o zbliżających się wielkich działach, które miały przesądzić sprawę. Kmicic, kiedy wyszli poza bramę, odpowiedział mu kilkoma silnymi ciosami.
Nie upłynęło wiele czasu, a pod murami Jasnej góry stanęły znacznie potężniejsze działa. Już pierwsza salwa wyrządziła obrońcom poważne szkody, łamiąc ich morale. Odbyła się narada, na której Kmicic podsunął pomysł wysadzenia wielkiej kolubryny. Wziął specjalnie uszyty flak wypełniony prochem i zwieńczony długim lontem, po czym w przebraniu, pod osłoną nocy, wyruszył do obozu nieprzyjaciela. Zakonnicy modlili się, by jego misja zakończyła się powodzeniem. Wkrótce usłyszeli przeraźliwy huk, od którego zatrzęsły się mury klasztoru.
Leżącego bez życia Kmicica znaleźli Szwedzi. Długo naradzano się, co zrobić z mężczyzną, kiedy Kuklinowski rozpoznał w nim Babinicza. Poprosił Millera, aby, uwzględniając jego zasługi dla Szwedów, oddano mu mężczyznę (miał z nim rachunki do wyrównania). Generał przystał na jego prośbę.
Kuklinowski i kilku jego ludzi zaprowadzili Kmicica do opuszczonej stodoły. Tam pułkownik postanowił nieco zabawić się z jeńcem, którego rozebrano, związano i powieszono w taki sposób, by ciało znajdowało się nad paleniskiem. Następnie Kuklinowski zaczął przypalać boki mężczyzny. Torturę przerwał odgłos kopyt, a trzech żołnierzy przekazało pułkownikowi wiadomość, że ma udać się do kwatery generała. Gdy ten się oddalił, oswobodzili oni Kmicica. Byli to Kiemlicze, którzy wyczekiwali odpowiedniej okazji na to, by uwolnić towarzysza. Kiedy Kuklinowski powrócił, spotkał go ten sam los, co chorążego Orszańskiego. Kmicic darował mu jednak życie, zostawiając go, by odnaleźli go jego ludzie.
Następnego dnia odnaleziono ciało Kuklinowskiego. Sytuacja Szwedów, którzy nie mieli już kolubryny, nie była godna pozazdroszczenia. Kilka razy przypuścili szturm, lecz nie przyniósł on oczekiwanych efektów. Planowano nawet rozpuścić plotkę o zaminowaniu podziemnego korytarza. Zakonnicy odpowiedzieli, że nie zrezygnują z obrony.
Nadeszła Wigilia. W klasztorze łamano się opłatkiem. Wolne miejsce przeznaczone było dla Babinicza, którego odwagę chwalono, myśląc, że już nie żyje. Tymczasem Szwedzi zaczęli dostrzegać brak środków umożliwiających prowadzenie dalszego oblężeni. Próbowali nawet wymusić okup na załodze klasztoru, lecz w odpowiedzi otrzymali paczkę z opłatkami.
Nocą najeźdźcy usunęli się spod Jasnej Góry.
Kmicic i Kiemlicze zmierzali na Śląsk, gdzie przebywał Jan Kazimierz. Chorąży orszański usłyszał od swoich towarzyszy wiele ciekawych informacji. Dowiedział się, że Radziwiłł jest oblegany w Trykocinie, a wielu żołnierzy ostatecznie odwróciło się od Szwedów. Spotykani ludzie powtarzali, że najeźdźca zmienił taktykę i pokojowe metody zastąpił grabieżami i okrucieństwem.
Wkrótce Kmicic dotarł do Głogowej - miejsca pobytu Jana Kazimierza. Jako że przybył z Częstochowy, odbył rozmowę z królem. Na wieść o odpartym oblężeniu władca szczerze zapłakał. Chorąży orszańśki przedstawił się mu jako Babinicz, a Jan Kazimierz zaprosił go na wieczorną ucztę.
W czasie kolacji król z żalem mówił o narodzie, który go opuścił. Przytoczył nawet przykład niejakiego Kmicica. Mężczyzna ten miał podjąć próbę porwania władcy i oddania go Szwedom (za 100 czerwonych złotych - taką wieść przysłał książę Bogumił Radziwiłł). Słysząc to, Kmicic zbladł, a później upadł. Zaczęto już snuć domysły, ale sytuację uspokoiła królowa Ludwika Maria.
Niebawem odbyła się narada dotycząca powrotu Jana Kazimierza do Rzeczpospolitej. Zadecydowano, by władca udał się do Lubowli, czyli zamku Lubomirskiego. Kwestią sporną pozostawało, w jaki sposób należy to uczynić. Babinicz podsunął pomysł, w myśl którego najpierw wyjechaliby dragoni, rozpowiadając, iż król jest między nimi. Następnie, po upływie dłuższego czasu, władca ruszyłby w otoczeniu zaufanych ludzi. Jan Kazimierz docenił tę myśl, choć jego ludzie ostrzegali go, że może być to spisek na jego życie.
Królewski orszak wyruszył dwa dni po dragonach. Podróż mijała spokojnie, a władca często rozmawiał z Babiniczem (dowiedział się nawet o jego pojedynku z Wołodyjowskim). Tymczasem przyboczni króla wciąż nie wyzbyli się podejrzeń dotyczących nowego towarzysza.
Kiedy orszak dotarł pod Żywiec, zastał ślady niedawnej bitwy. Okazało sie, że dragoni zostali napadnięci przez Szwedów. Mówiono, że jechał z nimi król, ale udało mu się ujść z życiem, gdyż zawrócił na Śląsk. Najeźdźcy mieli za to ruszyć w stronę Krakowa.
Dalsza podróż mijała spokojnie, aż do okolic Nowego Targu. Tam król i jego ludzie zatrzymali się w wąwozie, by zażyć odpoczynku. Wtedy ich oczom ukazało się kilku jeźdźców - szwedzki podjazd. Kiedy nieprzyjaciel był blisko, Kmicic i Kiemilcze ruszyli do boju. Jednakże Szwedzi byli w przewadze i los obrońców zdawał się przesądzony (Tyzenhaus i kilku przybocznych nie nadążali odpierać ataków). Wtedy stało się coś niespodziewanego - ze ścian wąwozu posypały się śniegowe kule, a po chwili do boju ruszyli górale. Szybko poradzili sobie ze Szwedami, ratując króla, o czym dowiedzieli się od arcybiskupa. Król, zorientowawszy się, co się wydarzyło, nakazał odnaleźć Babinicza, będąc przekonanym, że mężczyzna nie żyje. Jednakże władca mylił się - żołnierz, choć ranny, jeszcze oddychał. Zdążył powiedzieć tylko: Jam nie Ba-bi-nicz, jam Kmi-cic!, po czym stracił przytomność.
Orszak wyruszył dalej, tym razem w góralskiej eskorcie. Szybko i sprawie osiągnięto Lubowlę. W czasie spotkania z Lubomirskim Jan Kazimierz dowiedział się, że do Rzeczpospolitej chcą dołączyć Kozacy, możliwym będzie też sojusz z Ordą.
Wkrótce władca spotkał się z Kmicicem, który opowiedział mu o sobie całą prawdę. Jan Kazimierz wybaczył chorążemu orszańskiemu wszystkie przewinienia.
Powrót króla do Rzeczpospolitej sprawił, że sytuacja zaczęła ulegać poprawie. Oddziały rosły w siłę, ludzie garnęli się do walki. Któregoś dnia Jan Kazimierz otrzymał list od ojca Kordeckiego. Przeor opisywał oblężenie, wspomniał również o bohaterskim Babiniczu, który poświęcił życie w słusznej sprawie.
Tymczasem na Podlasiu trwało oblężenie Tykocina. Zamknięty w twierdzy Radziwiłł niemalże pogodził się z klęską. Opuścili go prawie wszyscy, nie mógł liczyć na wsparcie Karola Gustawa. Jedyną nadzieją pozostawała odsiecz ze strony księcia Bogusława, lecz ten wciąż nie nadjeżdżał. Ostatniego dnia roku 1655 mury twierdzy zatrzęsły się. Ludzie Sapiehy wysadzili bramę i wtargnęli do zamku. Słysząc to, Radziwiłł wytrzeszczył oczy i zmarł. Został przy nim tylko Charłamp, który zamknął oczy pana i położył mu w dłoniach szkaplerz z Matką Boską. Kiedy oblegający weszli do pokoju, zdjęli czapki i milczeniem uhonorowali nieżyjącego hetmana.
Tymczasem Jan Kazimierz zatrzymał się we Lwowie. W czasie mszy ofiarował naród polski pod opiekę Najświętszej Maryi Pannie. Wkrótce dotarła tam chorągiew Sapiehy pod dowództwem Wołodyjowskiego. Pułkownik przekazał władcy najważniejsze informacje, wspomniał także o zdrajcy Kmicicu. Tutaj Jan Kazimierz nie zgodził się z nim i przytoczył ostatnie wydarzenia. Po chwili mężczyźni stanęli naprzeciwko siebie i zapanowała między nimi zgoda. Wołodyjowski powiedział chorążemu orszańskiemu, że panny Bilewiczówny nie było w Tykocinie, ponieważ książę Bogusław zabrał ją do Taurogów.
Po chwili Wołodyjowski zaprowadził Kmicica do swych kompanów i dokonał rehabilitacji bohatera. Wśród nich był także Charłamp, który przybył prosić o wybaczenie. Wyjawił on chorążemu orszańskiemu miejsce pobytu Oleńki, opowiedział o kłamstwach Radziwiłła i dodał, że może on chcieć wywieźć Billewiczówną do Kurlandii.
Do Krakowa przybyły oddziały tatarskie. Przewodził im Akbah-Ułan, doświadczony i odważny człowiek. Kmicic, chcąc wyruszyć do Taurogów, poprosił Jana Kazimierza, by mianował go dowódcą Tatarów. Król zgodził się, nakazując Kmicicowi dołączyć do Czarnieckiego i z nim jechać na Podlasie. Przekazał swemu obrońcy także pierścień, który miał poświadczyć Oleńce, że ma do czynienia z sojusznikiem króla.
W drodze do Tykocina (w międzyczasie Kmicic dostał wiadomość od Wołodyjowskiego, że król nakazuje mu dołączyć do Sapiehy, gdyż książę Bogumił zaczął gromadzić siły) Kmicic i jego wojsko (w tym dwóch osieroconych Kiemliczów) zatrzymali się w Zamościu. Bohater spotkał tam Gryzeldę Wiśniowiecką, wdowę po kniaziu Jeremim, siostrę Jana Zamoyskiego (Sobiepana). Wraz z nią w zamku przebywała Anna Borzobohata-Krasieńska, niedoszła żona Longinusa Podbipięty. Gryzelda poprosiła, by Kmicic eskortował ją do Sapiehy (miała podejrzenia, że jej syn jest zakochany w kobiecie). W drodze na dowódcę tatarskiego oddziału napadli rajtarzy Jana Zamoyskiego, który chciał odbić dla siebie dwórkę siostry. Walka skończyła się zwycięstwem Kmicica i chłostą wymierzoną napastnikom.
W końcu Kmicic dotarł do Sapiehy wraz z czterdziestotysięcznym oddziałem Tatarów. Po serdecznym powitaniu bohater wręczył magnatowi korespondencję od króla. Jan Kazimierz przekazywał Sapiesze wszystkie godności Radziwiłła (a więc i buławę hetmańską). Nowy zwierzchnik wojska zalecił przybyszowi, by nie wyjawiał swego nazwiska, dopóki sprawy nie zostaną dostatecznie wyjaśnione.
Niebawem Kmicic wyruszył z Tatarami naprzeciwko wojskom księcia Bogusława. Otrzymano bowiem wieści, iż Radziwiłł zajął Tykocin. Wieści od przedniej straży nie napływały przez długi czas, lecz w końcu przysłała ona cały kordon jeńców oraz wiadomości o podjazdach zakończonych sukcesami. Wojsko Sapiehy wyruszyło.
Kmicic w dalszym ciągu nękał oddziały księcia Bogusława nieustannymi wypadami i krótkimi utarczkami. Było to o tyle korzystne, że Radziwiłł chorował, co zupełnie destabilizowało sytuację jego wojsk.
Wkrótce u Sapiehy pojawił się Sakowicz - poseł Radziwiłła. Książę domagał się zgody na wyjazd do Prus. Informował także, że ma jeńca, którego podda torturom. Mężczyzną tym był Soroka - wachmistrz Kmicica (został wcześniej wysłany na Podlasie, by ustalić, gdzie przebywa panna Billewiczówna). Babinicz poprosił Sapiehę o pozwolenie na pertraktacje z Radziwiłłem. Sakowicz został więc u Sapiehy, a Kmicic wyruszył po Sorokę.
Książę Bogusław otrzymał list od Sapiehy. Hetman informował o bitwie, która odbędzie się następnego dnia. Za uwolnienie Soroki oczekiwał od Kmicica przejścia na swą stronę. Ten nie zgodził się, ale przystał na upadnięcie do nóg księcia. Kiedy to zrobił, w komnacie stało wielu dostojników. Bohater nie czuł jednak gniewu, raczej obojętność. Po chwili wstał, a do komnaty weszło kilku żołnierzy. Poseł został związany i wyprowadzony na zewnątrz, w miejsce, gdzie stała polska chorągiew Radziwiłła. Kmicic dostrzegł pal i siedzącego obok Sorokę. Był pewien, że mężczyzna zostanie okrutnie uśmiercony, gdy ktoś przeciął krępujące go więzy, a wszyscy, także Soroka, którego posadzono na konia, ruszyli do Sapiehy. Glowbicz - jeden z ważniejszych żołnierzy Radziwiłła - wyraził wdzięczność wobec Kmicica, który umożliwił im porzucenie zdrajcy.
Następnego dnia doszło do bitwy pod Sokółką. Wojska Radziwiłła salwowały się ucieczką, a ostatecznie trafiły na chorągiew Oskierki. Sam książę wymknął się, co napełniło Kmicica smutkiem. Wcześniej jego Tatarzy starli się z jazdą Radziwiłła, lecz nieprzyjaciel przebił się przez ich szyki, a sam Kmicic padł raniony (nie odniósł poważnych obrażeń, jedynie chwilowo stracił przytomność).
Hetman Sapieha otrzymał od Czarnieckiego list, w którym zawarta była prośba o posiłki. Król szwedzki posuwał się bowiem na południe. Kmicic powiedział hetmanowi, że on i Tatarzy dalej będą walczyć o Rzeczpospolitą. Sapieha docenił ten gest (chorąży orszański mógł przecież wyruszyć do Taurogów).
Tom III
Opór, jaki Polacy stawiali najeźdźcom, rozgniewał Szwedów. Karol Gustaw nie liczył już na zdobycie całej Rzeczpospolitej, ale miał nadzieję wyrwać chociaż Prusy. Z tego względu jego armia parła na południe, depcząc po piętach wojskom Czarnieckiego i niszcząc wszystko, co napotkała. Hetman prowadził z nimi wojnę podjazdową, nie mogąc zdecydować się na walne starcie. Dochodziło do większych potyczek, jak ta pod Ujściem, w czasie której Wołodyjowski i Kaweccy zepchnęli nieprzyjaciół w stronę Wisły.
Tymczasem Karol Gustaw postanowił najechać na Zamość. Stefan Czarniecki wysłał więc dwie chorągwie (w tym laudańską) na pomoc Janowi Sobiepanowi Zamoyskiemu. Kiedy wojska szwedzkie stanęły u bram miasta, w charakterze posła pojawił się Jan Sapieha (brat Pawła). Zamoyski nie miał zamiaru rozmawiać ze zdrajcą, poprosił więc o szwedzkiego posła. Ten nic nie wskórał, padł jedyne ofiara kilku niewybrednych żartów (Sobiepan obiecywał Karolowi Gustawowi Niderlandy).
Oblężenie Zamościa nie trwało długo - szwedzkie zapasy były na wyczerpaniu, a Stefan Czarniecki wciąż nękał ich armię podjazdowymi atakami. Kiedy nieprzyjaciel wycofywał się spod grodu Zamoyskiego, jego śladem podążyły polskie chorągwie.
Wojsko szwedzkie zmierzało na południe. W czasie postoju w Jarosławiu zdecydowano się wysłać pułkownika Kannenberga i podległy mu oddział w poszukiwaniu jedzenia. W tym czasie szwedzcy inżynierowie zdekonstruowali most, by wznieść nowy, wytrzymalszy. Znajdujący się po drugiej stronie oddział wpadł w zasadzkę Czarnieckiego (Wołodyjowski własnoręcznie powalił Kannenberga). Szwedzi patrzyli z drugiego brzegu, jak Polacy gromią doborową brygadę.
Szwedzi planowali wykorzystać rzeki, by osiągnąć Warszawę, a później ujść do Prus. Jednakże ciągłe nękanie przez Czarnieckiego znacznie utrudniało im realizację tych planów oraz skutkowało dezercjami.
Zagłoba i Skrzetuski wzięli czynny udział w przekonaniu Lubomirskiego, by dołączył do Czarnieckiego (Lubomirski był człowiekiem ambitnym, niechętnie wstępował pod czyjąś komendę, ale Zagłoba posłużył się tutaj sprytnym fortelem, przypisując Czarnieckiemu serię komplementów, jakimi obsypał marszałka).
Dochodziło do kolejnych starć, które wojska polskie rozstrzygały na swoją korzyść. Któregoś dnia Karol Gustaw, będąc w otoczeniu swych najlepszych ludzi, zatrzymał się w jednej z plebanii, by odpocząć. Wiadomość o tym dotarła do chorągwi porucznika Szandarowskiego (służył w niej m. in. Roch Kowalski). Wywiązało się niewielkie starcie, a szwedzki król wymknął się z ciężkiego położenia. Ruszył za nim Roch Kowalski, któremu prawie udało się go pojmać (ostatecznie władca postrzelił konia i Polak upadł).
Szczególną odwagą w czasie starcia pod plebanią wykazał się młody Michałko - pomocnik proboszcza. Nie tylko dostarczył informację o wizycie Karola Gustawa, ale także, nie zważając na odniesione rany, brał udział w szturmie i zdobyciu wrogiego sztandaru.
Strategicznym manewrem Czarnieckiego było odbicie Sandomierza ze szwedzkich rąk. Nieprzyjaciele czerpali stamtąd zapasy, co nieco poprawiało ich sytuację.
Wkrótce do Czarnieckiego i Lubomirskiego dołączył Paweł Sapieha. Wraz z nim był dowodzący Ordyńcami Kmicic. Spotkanie z nim było dla Wołodyjowskiego, Skrzetuskich Zagłoby i kompanów powodem do wielkiej radości. Niepokojem napełniła ich natomiast wiadomość o porwaniu przez ludzi Radziwiłła Anusi Borzobohatej-Krasieńskiej, która trafiła do Taurogów, gdzie przebywała Oleńka.
Którejś nocy Roch Kowalski przedarł się do obozu nieprzyjaciela (chciał sprowadzić kilku zakładników). Nie udało mu się jednak wrócić - trafił do szwedzkiej niewoli. Następnego dnia przyjaciele postanowili wyruszyć z odsieczą. Czarniecki wydał nawet zgodę na wymianę dwóch zakładników na Kowalskiego. Poselstwo (Kmicic, Wołodyjowski i Zagłoba) ostatecznie oswobodzili towarzysza, chociaż król szwedzki rozpoznał w nim ścigającego go Polaka. Karol Gustaw przestrzegł polskich oficerów, że czeka Szwedzi brutalnie się z nimi rozprawią.
Wkrótce do polskich dowódców dotarła wiadomość o planowanym połączeniu sił margrabiego badeńskiego i Szwedów. By do tego nie dopuścić podzielono główną armię, a Czarniecki, wziąwszy kilka chorągwi, wyruszył posiłkom naprzeciwko. Do starcia doszło pod Warką, a zręczny manewr polskiego dowódcy (przeprawienie się z kilkoma oddziałami przez rzekę) pozwolił przechylić szalę zwycięstwa na stronę Polaków.
Do Czarnieckiego przybył Charłamp, który przywiózł wiadomość, że Szwedzi wymknęli się z osaczenia (ich drogę odcinały rzeki i polskie wojska). Główną przyczyną takiej sytuacji były zaniedbania Sapiehy, który nie posłuchał ostrzeżeń Kmicica (zamiast sprawować kontrolę nad sytuacją, ucztował).
Pojawiły się pogłoski, że Karol Gustaw wyruszył do Prus, skąd chciał wrócić wzmocniony tamtejszymi oddziałami. Na północ wyruszył za nim Czarniecki, z kolei Sapieha udał się do Lublina, zabierając ze sobą chorągiew laudańską. Po odbiciu Lublina wojska Sapiehy zatrzymały się tam na chwilę (Wołodyjowski doskonalił technikę walki Kmicica), by następnie ruszyć w stronę Warszawy, z której Szwedzi uczynili twierdzę. Nieopodal miasta rozłożono obóz, a hetman wystawiał kolejne uczty.
Wkrótce Szwedzi wykonali sprytny manewr. Atak kilku oddziałów na Tatarów skoncentrował uwagę Polaków w jednym miejscu, a w tym czasie do miasta wjechały posiłki od księcia Radziwiłła. Tylko dynamiczna i odważna interwencja Kmicica umożliwiła pojmanie części konwoju, w tym Szkota imieniem Ketling, który przyznał, że jedzie z Taurogów. Obcokrajowiec opisał pokrótce sytuację (Radziwiłł zamknięty był przez Czarnieckiego w twierdzy).
Oblężenie Warszawy trwało. Do polskich wojsk dołączył sam Jan Kazimierz, lecz nie przyśpieszyło to zdobycia stolicy. Ze szczególnym oddaniem walczył Kmicic, którego szarże pozwalały zdobywać kolejne stanowiska nieprzyjaciela. Z kolei polski król pragnął zdobyć Krakowskie Przedmieście, jednakże jego plan nie powiódł się.
Tymczasem Ketling opowiedział bohaterom o zdarzeniach mających miejsce w Taurogach. Radziwiłł za wszelką cenę chciał zdobyć Billewiczówną. Organizował dla niej turnieje i uczty, ale ona nie przyjęła jego oświadczyn. Później zamierzał posiąść ją siłą, lecz zamiary spełzły na niczym przez chorobę. Następnie magnat wyjechał, a do zamku przywieziono pannę Annę. Ketling wiedział, że ona i Oleńka, wspólnie z jakimś żołnierzem, planowały ucieczkę.
Pierwszy dzień lipca zaczął się uroczystą mszą, w czasie której Jan Kazimierz obiecał wznieść kościół poświęcony NMP. Następnie przystąpiono do szturmu, odbijając kolejne części miasta. Wkrótce Warszawa znalazła się w rękach Polaków, a Szwedzi podpisali warunki kapitulacji. Po wspaniałym zwycięstwie Kmicic poprosił króla, by ten pozwolił mu jechać na Litwę. Chorąży orszański wziął ze sobą 1500 Tatarów i wyruszył.
Książę Bogusław czynił starania o rękę Oleńki. Swoimi zamiarami podzielił się nawet z miecznikiem Billewiczem, który widząc szansę połączenia się ze znamienitym rodem, przystał na tę propozycję. Dziewczyna jednakże odmówiła, a książę wpadł w szał. Wbiegł do jej komnaty i chciał posiąść ją siłą. Wtedy panna Aleksandra stanęła w palenisku, a jej szata zaczęła się palić. Radziwiłł ugasił ją i dostał jednego ze swoich ataków, w czasie których drętwiało mu ciało.
Następnie miecznik Tomasz i Oleńka planowali ucieczkę, ale Ketling, który został w Taurogach pod nieobecność Radziwiłła (wyjechał na spotkanie wojsk Sapiehy), nie mógł im pomóc. Wkrótce nadeszła wiadomość o obronie Częstochowy.
Niebawem do zamku przywieziono Anusię Borzobohatą-Krasieńską. Przyniosła ona nowe informacje z ojczyzny, mówiła m. in. o odważnym żołnierzu, który nazywał się Babinicz. Tymczasem wojska Radziwiłła, mimo początkowych sukcesów, zostały pogromione. Książę wrócił więc ze swoją armią do Taurogów. Był wyniszczony działaniami militarnymi, a już wkrótce wyjechał do Prus, by tam zgromadzić nowe wojsko.
Anusia Borzobohata-Krasieńska głęboko wierzyła, że Babinicz darzy ją uczuciem. Z niecierpliwością wyczekiwała dnia, w którym mężczyzna ją oswobodzi. Tymczasem o rękę poprosił ją Sakowicz. Odpowiedziała, że potrzebuje roku, by lepiej go poznać. Czas ten był trudny dla panny Billewiczówny - wciąż zmagała się z różnymi myślami, martwiła się o ojczyznę i Kmicica.
Któregoś dnia przyszedł list od księcia Radziwiłła. Informował on o zdobyciu Warszawy przez wojska Rzeczpospolitej i wyprawie Babinicza na Litwę. Nakazał on Sakowiczowi przeniesienie się do Birż, a później do Kurlandii. Ten nie spełnił rozkazu, gdyż Anusia była przekonana, że to po nią wyruszył mężny żołnierz.
Zmierzającego na Litwę Kmicica ścigał Radziwił, który dysponował większą armią. Manewry księcia i kilku generałów miały zapędzić bohatera i jego Tatarów w pułapkę, lecz ten działał bardzo zręcznie i sprytnie. Na Litwę udały się także wojska hetmana Gosiewskiego, z którymi połączył się Kmicic. Wkrótce przyszedł rozkaz powrotu pod Warszawę (zmierzał tam wracający z Prus Karol Gustaw), co chorągwie prędko uczyniły. Kmicic wyruszył na ziemie pruskie, niszcząc wszystkie osady.
W czasie ponownego spotkania z Wołodyjowskim chorąży dowiedział się, że Radziwiłł przebywa w Prostkach. Ruszył tedy z Gosiewskim i jego oddziałami w stronę znienawidzonego księcia.
Na początku września 1656 r. polskie oddziały stanęły pod Wąsoczą. Najpierw na zwiady wyruszył Kmicic na czele Tatarów, a gdy sytuacja została rozpoznana, doszło do bitwy. W czasie krwawego starcia Andrzej Kmicic ranił księcia Radziwiłła, a następnie wziął go do niewoli. Nie mógł go zabić, by nie wyrządzono krzywdy Oleńce. Kiedy jednak otrzymał list dla Sakowicza, oddał Radziwiłła w tatarską niewolę.
Tymczasem Anusia i Oleńka uciekły z Taurogów. Udało im się spotkać z miecznikiem Billewiczem, który opuścił twierdzę wcześniej, by stworzyć własny oddział. Celem ich wędrówki były rodzime Wodokty. Jako że majątek został spalony, zatrzymali się w odbudowanych Wołmontowiczach.
Sakowicz nie mógł pogodzić się z ucieczką Anusi. Uknuł więc chytry plan. Napisał do miecznika list w imieniu Babinicza, a gdy ten wyczekiwał żołnierza, ruszył nań ze szwedzką armią. Być może Wołmontowicze spłonęłyby jeszcze raz, gdyby nie interwencja wspomnianego w liście Babinicza. Jeździł on po całej Żmudzi, walcząc z wrogiem i szukając Oleńki. Kiedy pobił wroga w Wołmontowiczach, ruszył dalej, aby ostatecznie rozbić jego oddziały. Niebawem Tatarzy dostarczyli Kmicicowi listy znalezione w Wołmontowiczach. Wtedy mężczyzna uświadomił sobie, że uratował ukochaną i jej towarzyszy.
Kmicic pragnął wrócić do Wołmontowicz, lecz otrzymał rozkaz powrotu na południe. Pojawiło się nowe zagrożenie - połączone siły szwedzkie, siedmiogrodzkie, kozackie i wołoskie. W obliczu tej potęgi każda jednostka była ważna.
Stoczono jeszcze niezliczone bitwy, a polskie wojska ostatecznie odparły przeciwnika.
Jesienią 1657 w Rzeczpospolitej panował spokój. Oleńka planowała wstąpić do klasztoru, a jej wianem miał być majątek w Wodoktach i Mirunach, który został odnowiony. Któregoś dnia w okolicy pojawił się wóz, który transportował rannego mężczyznę. Był to Kmicic - raniony w czasie bitwy pod Magierowem. Wieziono go do Lubicza, gdzie chciał dokonać żywota.
Oleńka wystarała się o najlepszą opiekę dla ukochanego, sama wciąż modliła się o jego zdrowie.
Po upływie miesiąca Kmicic, choć osłabiony, mógł chodzić o własnych siłach. Pewnej niedzieli udał się do kościoła na nabożeństwo. Nagle w świątyni pojawili się Wołodyjowski i Zagłoba, którzy przywieźli list od Jana Kazimierza. Ten rehabilitował chorążego orszańskiego, wyliczając wszystkie jego zasługi dla ojczyzny. Słysząc to, Oleńka drżała, a ludzie wiwatowali na cześć bohatera.
Tego dnia w Wodoktach odbyła się wspaniała uczta. Nieco nie zadowolona była tylko Anusia, ale szybko zapałała ona miłością do Wołodyjowskiego.
Wkrótce Andrzej Kmicic i Aleksandra Billewiczówna wzięli ślub. Niedługo później mężczyzna wyruszył na wojnę, a kiedy powrócił, pełnił godność starosty upickiego, żyjąc w zgodzie i pokoju u boku ukochanej kobiety.
Plan wydarzeń
1. Testament Herakliusza Billewicza.
2. Rok 1655 - Aleksandra Billewiczówna i Andrzej Kmicic spotykają się w Wodoktach i ustalają datę ślubu.
3. Hulanki Kmicica i jego towarzyszy.
4. Ludzie Kmicica wymordowani przez Butrymów.
5. Krwawy akt zemsty - spalenie Wołmontowicz.
6. Oleńka wypędza Kmicica.
7. Główny bohater porywa ukochaną.
8. Wołodyjowski i szlachta laudańska przybywają z odsieczą.
9. Pojedynek Kmicica z Wołodyjowskim.
10. Szwedzki najazd i kapitulacja pod Ujściem.
11. Polscy oficerowie u Radziwiłła.
12. Przysięga Kmicica.
13. Radziwiłł podpisuje ugodę z Karolem Gustawem.
14. Bunt polskich oficerów.
15. Przeciwnicy Radziwiłła uwięzieni i skazani na śmierć.
16. Kmicic wstawia się za przyjaciółmi.
17. Odesłanie oficerów do Birż (wyrok śmierci został wydany potajemnie, za plecami Kmicica).
18. Podstęp Zagłoby.
19. Oficerowie odzyskują wolność i udaremniają próbę porwania Oleńki przez Kmicica.
20. Kmicic wysłany przez Radziwiłła z listami.
21. Rozmowa z księciem Bogusławem i poznanie prawdziwych intencji Radziwiłłów.
22. Próba porwania i starcie z księciem Bogusławem, w wyniku którego Kmicic odnosi poważne rany.
23. Główny bohater odwiedziony do chaty smolarza.
24. Spotkanie z Kiemliczami.
25. Główny bohater zmienia nazwisko.
26. Babinicz pod Częstochową.
27. Bohaterska obrona Jasnej Góry.
28. Wysadzenie kolubryny.
29. Kmicic w niewoli Kuklinowskiego.
30. Pomoc Kiemliczów i zemsta na zdradzieckim pułkowniku.
31. Główny bohater w drodze do Jana Kazimierza.
32. Spotkanie z władcą.
33. Bohaterska postawa Kmicica w walce ze Szwedami, którzy pojawili się w wąwozie.
34. Konfederacja tyszowiecka.
35. Wojska Sapiehy zdobywają Tykocin - śmierć Radziwiłła.
36. Król Jan Kazimierz, będąc we Lwowie, ślubuje Najświętszej Marii Pannie.
37. Sapieha oczyszcza imię Kmicica i powierza mu dowództwo nad Tatarami.
38. Anusia Borzobohata i Soroka porwani przez ludzi Radziwiłła.
39. Kmicic ratuje swego wachmistrza, upokorzywszy się przed księciem Bogusławem.
40. Kolejne sukcesy wojsk Rzeczpospolitej.
41. Warszawa odbita z rąk Szwedów.
42. Opis ciężkiego położenia Oleńki, miecznika Tomasza i Anusi Borzobohatej.
43. Ucieczka uwięzionych przez Radziwiłła.
44. Kmicic przemierza Prusy i Litwę, walcząc ze Szwedami.
45. Bitwa pod Prostkami - zwycięstwo oddziałów hetmana Gosiewskiego.
46. Kmicic bierze Radziwiłła w niewolę.
47. Przypadkowe i nieświadome spotkanie oddziału Kmicica z Billewiczami i Borzobohatą.
48. Szwedzi stopniowo wycofują się z ziem Rzeczpospolitej.
49. Dalsze działania militarne.
50. 1657 - raniony pod Magierowem Kmicic wraca do Lubicza.
51. Oleńka, która przygotowywała się do wstąpienia do klasztoru, opiekuje się mężczyzną.
52. Rehabilitacja Kmicica dokonana przez samego Jana Kazimierza Wazę (za pośrednictwem posłów).
53. Radość i wiwaty.
54. Ślub Billewiczówny i Kmicica.
Wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej „Fotografia” jest bardzo krótki liczy około dwudziestu słów. Pochodzi on z okresu fascynacji autorki japońską...
Geneza Ostateczna wersja „Emancypantek” ukształtowała się w roku 1903. Trzynaście lat wcześniej w „Kurierze Codziennym” ukazywała się powieść...
„Alchemik” to powieść która potwierdziła pozycję Paulo Coehlo na rynku literackim. Mimo negatywnych głosów krytyki wielu ludzi bardzo ceni rady...
Krzysztof Kamil Baczyński poświęcił dużą część swojej twórczości na rozważanie losu swojego i swoich rówieśników. Należał on do tak zwanego...
„Stary człowiek i morze” to najbardziej znana z powieści Ernesta Hemingwaya. Akcja rozgrywa się na Kubie zapewne na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych...
Geneza „Pan Wołodyjowski” ukazywał się w latach 1887 - 1888 w warszawskim „Słowie” a z niewielkim opóźnieniem w „Czasie” i „Dzienniku...
Satyra „Żona modna” Ignacego Krasickiego opowiada o szlachcicu Piotrze. Spotyka on swojego znajomego który gratuluje mu że udało mu się ożenić. Piotr...
Czasem zdarza się że postać literacka urasta do rangi symbolu który staje się punktem odniesienia dla całej generacji czytelników. Niewątpliwie takim przypadkiem...
„Księga Psalmów” od wieków należała do szczególnie popularnych części Pisma Świętego. Dość powiedzieć że odwołują się do niej jeszcze...