Streszczenie
Sierpień
Jest upalne i słoneczne lato. Jeszcze w lipcu ojciec narratora wyjechał do sanatorium, zostawiając go z matką, starszym bratem i Adelą (gosposią). Mieszkanie bohaterów znajduje się na pierwszym piętrze kamienicy leżącej w rynku. Jest to przestrzeń mroczna i tajemnicza, w której swą obecność wyraźnie zaznaczają oznaki aury panującej na zewnątrz (np. promienie słoneczne itp.).
W soboty narrator wychodził z matką, by pospacerować po ryneczku. W upalny dzień miasteczko było opustoszałe, a ci, którzy przechadzali się po uliczkach, pragnęli jedynie uciec przed upałem. Gdzieś niedaleko znajdowało się porośnięte chwastami rumowisko. Wśród sterty gałganów i śmieci mieszkała Tłuja - chora psychicznie dziewczyna. Jej matką była stara Maryśka. Narrator wiedział o niej, że zmywa i konserwuje podłogi. Widział ją któregoś dnia, była to niska, zżółkła kobieta.
W jednym z domków mieszkała ciotka Agata. Była to korpulentna kobieta, która często narzekała. Jedną z głównych przyczyn jej zmartwień był wuj Marek - mężczyzna niski i chudy, niemogący pochwalić się szczęściem ani powodzeniem. Narrator spotkał także Łucję (dojrzewającą kuzynkę) i Emila, najstarszego syna pary. Opowiadacz czuł do niego wielką sympatię. Tymczasem kuzyn, siedząc w pokoju, pokazywał młodemu bohaterowi talię kart przyozdobionych wizerunkami nagich kobiet i chłopców.
Nawiedzenie
Bohater i jego rodzina mieszkali w wielkiej kamienicy. Budynek jawił się młodemu bohaterowi jako prawdziwy labirynt, przestrzeń pełna zagadek i tajemnic. Samo mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze, lecz nigdy nie było do końca wiadomo, ile pokojów jest wynajętych, kto chwilowo je zajmuje.
W pierwszych tygodniach wczesnej zimy ojciec narratora zaczął podupadać na zdrowiu. Większość czasu spędzał w domu, kontrolując księgi rachunkowe sklepu z tkaninami, który prowadziła matka narratora. Mężczyzna pogrążał się w świecie liczb, niemal zupełnie nie miał kontaktu z domownikami. Nocami często rozmawiał z Bogiem, a pewnego razu pokłócił się ze Stwórcą (co wywarło olbrzymie wrażenie na narratorze).
Od czasu pamiętnej sprzeczki ojciec młodego bohatera zdawał się zanikać. Zachowywał się dziwnie i tajemniczo: Przykucnięty pod wielkiemi poduszkami, dziko nastroszony kępami siwych włosów, rozmawiał ze sobą półgłosem, pogrążony cały w jakieś zawiłe wewnętrzne afer. Narrator zaobserwował, że ojciec kurczył się jak orzech.
Bywały też dni, w czasie których stary mężczyzna zachowywał się radośnie - skakał między krzesłami, majsterkował, zajmował się dziwnymi bibelotami. Chwilami przypominał ptaka (np. gdy wspinał się na karnisz). Narrator stwierdza, że domownicy przyzwyczaili się do nieszkodliwej obecności mężczyzny. Ojciec niekiedy znikał na kilka dni, a później pojawiał się, przychodząc nie wiadomo skąd.
Ptaki
Nadeszła zima. Ojciec narratora poświęcał swój czas na palenie w piecach oraz majstrowanie przy karniszach i innych wysoko położonych przedmiotach. By ich dosięgnąć, korzystał z drabiny, dzięki której poruszał się jak na szczudłach.
Wkrótce okazało się, że nową pasją ojca są zwierzęta. Z wielkim nakładem trudu i pieniędzy sprowadzał ojciec z Hamburga, z Holandji, z afrykańskich stacyj zoologicznych zapłodnione jaja ptasie, które dawał do wylęgania ogromnym kurom belgijskim. Narrator najlepiej zapamiętał kondora - ptaka przypominającego ascetę, mnicha buddyjskiego.
Ojciec nie zadowalał się tylko patrzeniem na zwierzęta. Na strychu urządzał im swoiste wesela, toteż wkrótce przeniósł się do dwóch pokojów na poddaszu, które były po prostu rupieciarniami. Już wczesnym rankiem dochodziły stamtąd głośne odgłosy skrzydlatych lokatorów. Pewnego dnia w tym zapomnianym przybytku pojawiła się Adela. Gosposia, załamana bałaganem, otwarła okna i wypuściła mieszkańców poddasza (ojciec chciał wznieść się w powietrze wraz z nimi).
Tak zniknął swoisty zwierzyniec znajdujący się w domu narratora. Jednakże pozostała po nim pewna tradycja - migrujące ptaki często zatrzymywały się na dachu tej właśnie kamienicy.
Manekiny
Ptasia impreza była ostatnim wydarzeniem, które w jakikolwiek sposób ubarwiało zimę. W czasie dotkliwej nudy narrator z podziwem wspominał wyczyny ojca, choć domownicy skrycie cieszyli się z decyzji Adeli.
Kolejne tygodnie mijały powoli i sennie. Jednakże któregoś dnia panny Paulina i Polda, dziewczyny do szycia, przyniosły do mieszkania manekiny. Pewnego razu ich pracę dostrzegł ojciec narratora. Od tego momentu zaczął pojawiać się w towarzystwie uroczych panien i umilać im czas konwersacją. Równocześnie przyglądał się ich ciałom, chwaląc ich niemalże perfekcyjną formę.
Traktat o manekinach
Demiurgos, mówił mój ojciec, nie posiadł monopolu na tworzenie, — tworzenie jest przywilejem wszystkich duchów. Ojciec narratora jest zdania, że materia, ze względu na swoją plastyczność, kusi człowieka, by ten kształtował ją, zmieniał jej formę. Demiurg nie jest więc jedynym twórcą, choć Jego dzieła są najdoskonalsze. Człowiek nie ma ambicji osiągnąć tę perfekcję, lecz również pragnie tworzyć.
W dalszej części przemowy ojciec tłumaczy, iż ludzie formują z materii kształty niepełne, przystosowane do jednej roli. Przedstawia to następująco: Jeśli będą to ludzie, to damy im na przykład tylko jedną stronę twarzy, jedną rękę, jedną nogę, tę mianowicie, która im będzie w ich roli potrzebna.
Traktat został przerwany przez Adelę, która, towarzysząc akurat Paulinie i Poldzie, wysunęła obutą w pantofelek stopę, co wyraźnie rozstroiło Jakuba (stopa porównana zostaje do języka węża).
Traktat o manekinach. Ciąg dalszy
Następnego wieczoru ojciec ponownie podjął temat manekinów i materii. Tym razem mówił o jej wielkiej mocy, a zarazem przekleństwie, jakim jest zamknięcie jej w określonej formie. Kiedy manekinowi nadaje się rozgniewany wyraz twarzy, trwa on w tej złości bez końca, być może narażając się na szyderstwa.
Jeszcze raz traktat zostaje przerwany przez Adelę.
Traktat o manekinach. Dokończenie
Któregoś z następnych wieczorów ojciec po raz kolejny przystąpił do wyjaśniania swych przemyśleń. Podkreślał, iż materia wykazuje tendencje, by zapamiętywać przybierane wcześniej formy i dostosowywać się do nich. Najprostsze istoty można tworzyć, wkładając koloidy do roztworu soli. Największe bogactwo form można dostrzec z kolei w starych mieszkaniach, gdzie znajdują się zapomniane i długo nieodwiedzane pokoje.
Starszy mężczyzna kontynuował swą opowieść: Dawne, mistyczne plemiona balsamowały swych umarłych. W ściany ich mieszkań były wprawione, wmurowane ciała, twarze; w salonie stał ojciec — wypchany, wygarbowana żona-nieboszczka była dywanem pod stołem. Znałem pewnego kapitana, który miał w swej kajucie lampę-meluzynę, zrobioną przez malajskich balsamistów z jego zamordowanej kochanki. Na głowie miała ogromne rogi jelenie. Następnie wspomniał o tym, że jego brat zmienił się w zwój kiszek.
Paulina i Polda nie mogły już słuchać słów starszego mężczyzny, poprosiły więc Adelę, by go uciszyła.
Nemrod
Cały sierpień tego roku narrator spędził na zabawie z małym pieskiem, który pewnego dnia niespodziewanie pojawił się w kuchni mieszkania. Zwierzątko początkowo było nieporadne i bezbronne, poruszało się nawet w sposób budzący uśmiech. Jednak z czasem Nemrod, bo takie piesek otrzymał imię, zaczął zachowywać się zupełnie inaczej. Odgadywał, że to, co jest mu podsuwane, nie jest żadną nowością, lecz czymś doskonale mu znanym. Stopniowo przyzwyczaja się więc do miejsca, które stało się jego środowiskiem.
Pan
Najdalszą częścią podwórza był zaułek zamknięty między komorę, wychodek i tylnią ścianę kurnika. W miejscu tym znajdował się ogródek, lecz wraz ze wzrostem odległości od podwórza przestrzeń stawała się dzika, wypełniona chwastami. Pewnego letniego dnia, gdy narrator oddawał się polowaniu na motyle, dostrzegł miejscowego włóczęgę. Początkowo był przekonany, że mężczyzna cierpi, ale ten, ujrzawszy młodzieńca, roześmiał się i uciekł. Główny bohater podsumowuje to wydarzenie w ten sposób: Widziałem, jak hucząc śmiechem z potężnych piersi, dźwignął się powoli z kucek i zgarbiony jak goryl, z rękoma w opadających łachmanach spodni, uciekał, człapiąc przez łopocące blachy łopuchów, wielkimi skokami - Pan bez fletu, cofający się w popłochu do swych ojczystych kniei.
Pan Karol
W sobotnie popołudnie wuj Karol udał się do letniska, które znajdowało się około godzinę marszu od miasteczka. Przebywała tam jego żona z dziećmi, a sam mężczyzna miał w tym czasie opiekować się domem.
Pod nieobecność najbliższych wuj Karol późno wracał do domu, spał do południa, ginąc w zwałach pościeli, a następnie przeglądał rachunki. Później siedział otępiały, aż zajął się poranną toaletą. Z trudem odnajdywał się w pustym mieszkaniu, otwierając szuflady, czuł się niczym złodziej. Następnie, uporawszy się ze wszystkim, opuszczał dom. To samo czyniło jego lustrzane odbicie, wchodząc w amfiladę pokojów, które nie istniały.
Sklepy cynamonowe
W czasie najkrótszych dni zimowych ojciec narratora był już zupełnie zaprzedany tamtej sferze. Zmieniał się jego wygląd, wyostrzały się zmysły. Uwagę jego koncentrowały tajemnicze chroboty i dziwne odgłosy.
Matka narratora zabierała męża na spacery, by wprowadzić do jego życia drobne zmiany. Pewnego dnia rodzina wybrała się do teatru. Jednak kiedy bohaterowie znaleźli się w wielkiej, ciemnej sali, Jakub uświadomił sobie, że nie zabrał portfela. Po pieniądze wysłano narratora.
Była to zimowa, jasna noc. Jest lekkomyślnością nie do darowania wysyłać w taką noc młodego chłopca z misją ważną i pilną, albowiem w jej półświetle zwielokrotniają się, plączą i wymieniają jedne z drugimi ulice. Wędrówka do domu stała się dla narratora impulsem do snucia wspomnień o sklepach cynamonowych, w których zawsze można było znaleźć interesujące rzeczy. Postanowił więc odbić w odpowiednią uliczkę i odwiedzić kilka z nich.
W pewnym momencie bohater uświadamia sobie, że znalazł się obok gmachu gimnazjum. Przypomina mu to o wieczornych lekcjach rysunku u profesora Arendta. Niewiele myśląc, narrator zdecydował się odwiedzić salę, w której prowadzone były zajęcia. Okazało się jednak, że trafił do gmachu zajmowanego przez dyrektora. Po chwili wyszedł więc na ulicę.
Na zewnątrz bohater dostrzegł dorożki. Jedna z nich podjechała do młodzieńca, a woźnica zapytał: Pojedziemy, paniczu? Narratora nie trzeba było długo namawiać - już wkrótce przemierzał miasto w zaprzęgu. Gdy powóz mijał dorożkarzy zebranych pod jednym z szynków, mężczyzna zostawił chłopcu lejce, a sam zeskoczył i dołączył do towarzyszy. Tym sposobem to narrator został woźnicą, a jego pojazd pędził przez okoliczny las.
Po chwili chłopiec dostrzegł, że koń ma na brzuchu wielką ranę. Nagle zwierzę zmieniło się w niewielkiego konika z drewna, a narrator postanowił wyruszyć do miasta na piechotę. Kiedy tam dotarł, zobaczył przechadzających się ludzi. Wśród nich byli także uczniowie, którzy tej wyjątkowo jasnej nocy zbyt wcześnie wyszli do szkoły.
Ulica krokodyli
Ojciec narratora przechowywał w jednej ze swych szuflad wspaniałą mapę całego miasteczka. Na tym kartograficznym arcydziele zdecydowanie wyróżniała się ulica Krokodyli, którą otaczała pustka, jak gdyby twórca mapy nie był pewien, czy w okolicy tej znaleźć można życie.
Przestrzeń rozciągająca się wokół ulicy Krokodyli była przemysłowo - handlową częścią miasta. To właśnie tam mechanizm ekonomiki zapuścił swe korzenie w niewielkim miasteczku. Narrator charakteryzuje tę dzielnicę w następujący sposób: Pseudoamerykanizm, zaszczepiony na starym, zmurszałym gruncie miasta, wystrzelił tu bujną, lecz pustą i bezbarwną wegetacją tandetnej, lichej pretensjonalności. Widziało się tam tanie, marnie budowane kamienice o karykaturalnych fasadach, oblepione monstrualnymi sztukateriami z popękanego gipsu. Była to pozbawiona barw przestrzeń, do której mieszkańcy miasta bardzo rzadko się zapuszczali.
Ludzie żyjący w okolicy ulicy Krokodyli różnią się od tych mających swe domy w innych częściach miasteczka. Są jakby wybrakowani, podobnie do wszystkiego, co można znaleźć w tym regionie. Chociaż są tam tramwaje i pociągi, nie można uznać tego miejsca za fascynujące. Jego najgorszą cechą jest to, że nic nie zostaje tam doprowadzone do końca: Przekroczywszy pewien punkt napięcia, przypływ zatrzymuje się i cofa, atmosfera gaśnie i przekwita, możliwości więdną i rozpadają się w nicość, oszalałe szare maki ekscytacji rozsypują się w popiół. [...]Ulica Krokodyli była koncesją naszego miasta na rzecz nowoczesności i zepsucia wielkomiejskiego. Widocznie nie stać nas było na nic innego jak na papierową imitację, jak na fotomontaż złożony z wycinków zleżałych, zeszłorocznych gazet.
Karakony
Niezwykle barwna epoka ojca narratora przeminęła. Nadeszły szare dni, dni bez świąt, niedziel i ojca, którego już nie było. Cała góra została posprzątana, a następnie mieszkanie wynajęto jakiejś telefonistce. Z całego ptasiego gospodarstwa został jedynie wypchany kondor.
Narrator czuł żal do matki, zarzucał jej, że zbyt lekko przeszła nad śmiercią ojca. Od rodzicielki dowiedział się, że to, co mówiła o jego ojcu i karakonach, było prawdą. Mężczyzna w ostatnich miesiącach swojego życia zaczął pasjonować się owadami, obserwował je, zgłębiał ich tajemnice. Wkrótce sam zaczął się do nich upodabniać, ostatecznie zmieniając się w jednego z nich i ginąc w czarnym tłumie.
Tymczasem narrator myślał, że ojciec stał się kondorem. Na te słowa matka odpowiedziała mu: Nie dręcz mnie, drogi - mówiłam ci już przecież, że ojciec podróżuje jako komiwojażer po kraju - przecież wiesz, że czasem w nocy przyjeżdża do domu, ażeby przed świtem jeszcze dalej odjechać.
Wichura
Tej długiej i pustej zimy obrodziła ciemność w naszym mieście ogromnym, stokrotnym urodzajem. Na strychach działy się tajemnicze rzeczy - butelki, naczynia i inne przetrzymywane tam przedmioty zdawały się ożywać. W końcu wybuchła ciemność i rozpoczęła się wichura trwająca trzy dni i trzy noce.
Narrator nie poszedł do szkoły. Tego dnia bohaterowie nie jedli też obiadu, gdyż ogień wypadł z pieca na izbę. Na przedmieściu wybuchł nawet pożar, który tak przestraszył matkę i Adelę, że zaczęły one pakować dobytek.
Domownicy zauważyli, że nie ma z nimi ojca. Przypuszczano, że był w sklepie, a wichura uniemożliwiła mu powrót. Jeden z subiektów (Teodor) postanowił wyruszyć w towarzystwie brata do starszego mężczyzny, by dostarczyć mu jedzenie. Jednakże obaj powrócili po chwili, tłumacząc, że nie mogli dotrzeć do sklepu.
Później drzwi otwierały się częściej, a do środka wchodzili tajemniczy przybysze - wszyscy opatuleni futrami, które szczelnie zasłaniały ich twarze. Każdy opowiadał o tym, co dzieje się na zewnątrz, a narrator odnosił wrażenie, że wszyscy nieco przesadzają.
Z wizytą przyszła też ciotka Perazja. Zaradna i drobna kobieta zaczęła pomagać Adeli w jej obowiązkach. Kiedy gospodyni opalała koguta nad płomieniem wznieconym przez ciotkę, ptak poruszył się, po czym spłonął. Rozsierdziło to ciotkę, która zaczęła biegać i kląć. Stopniowo przy tym malała i czerniała, ostatecznie zmieniwszy się w kupkę prochu. Staliśmy wszyscy bezradni wobec tej szalejącej furii złości, która sama siebie trawiła i pożerała. Z ubolewaniem patrzyliśmy na smutny przebieg tego paroksyzmu i z pewną ulgą wróciliśmy do naszych zajęć, gdy żałosny ten proces dobiegł swego naturalnego końca.
Noc Wielkiego Sezonu
Każdy wie, że w szeregu zwykłych, normalnych lat rodzi niekiedy zdziwaczały czas ze swego łona lata inne, lata osobliwe, lata wyrodne, którym - jak szósty, mały palec u ręki - wyrasta kędyś trzynasty, fałszywy miesiąc.
Wydarzenia opisane w tym opowiadaniu rozgrywają się właśnie w 13 miesiącu. Ojciec narratora ponownie siedział w sklepie, wypełniając liczne obowiązki. Układane przez niego materiały przypominały narratorowi swymi barwami bogactwo jesieni, przywołując na myśl także dźwięki muzyki.
Zbliżała się pora Wielkiego Sezonu, a więc czas, w którym ludzie tłumnie odwiedzali sklepy, by obładować się atrakcyjnymi i kuszącymi zmysły towarami.
Do sklepu nadciągała fala klientów. Ojciec narratora szukał subiektów, którzy mieli pomóc mu w obsługiwaniu gości, lecz ci biegali za Adelą, flirtując z gosposią.
Kiedy zgromadzeni w sklepie krzyknęli: Jakubie, handlować! Jakubie, sprzedawać!, starszy mężczyzna porzucił zamiar ściągnięcia subiektów z powrotem i stanął naprzeciw tłumu. Po chwili giną ściany, a sklep zaczyna przypominać ziemię Kanaan. Ojciec staje się Mojżeszem, a handlujący lud czcicielami Baala. Jakub gromi zgromadzonych, lecz po chwili musiał ruszyć na ratunek Adeli, którą subiekci chcieli wyciągnąć z pokoju przez balkon.
Wkrótce oddający się radości ludzie zaczęli znikać, a w pomieszczeniu pojawiła się chmara wielobarwnych ptaków. Ojciec podniósł się na bantach, oblany nagłym blaskiem, wyciągnął ręce, przyzywając ptaki starym zaklęciem. Poznał je, pełen wzruszenia. Było to dalekie, zapomniane potomstwo tej ptasiej generacji, którą ongi Adela rozpędziła na wszystkie strony nieba. Wracało teraz, zwyrodniałe i wybujałe, to sztuczne potomstwo, to zdegenerowane plemię ptasie, zmarniałe wewnętrznie.
Ptactwo nie poznawało zaklęć Jakuba, nie reagowało na jego słowa. Po chwili weseli ludzie zaczęli rzucać w ptaki kamieniami, które zwalały je na ziemię. Ojciec narratora, przyjrzawszy się im, dostrzegł ich niedoskonałość, zaobserwował, że stworzone są z pierzastej masy, sierści, a nawet wachlarzy, w które niepojętym sposobem tchnięto jakiś pozór życia.
Narrator widział smutny powrót ojca o świcie. Tymczasem Adela przygotowywała kawę, a kot mył się w słońcu.
Plan wydarzeń
Sierpień
1. Lato w niewielkim miasteczku.
2. Spacer i spotkanie Tłui.
3. W domu u ciotki Agaty.
4. Spotkanie narratora z kuzynem.
Nawiedzenie
1. Dom pełen tajemniczych pomieszczeń.
2. Niepokojące zachowania ojca.
3. Kłótnia Jakuba z Bogiem.
4. Mężczyzna majsterkuje, zbiera dziwne bibeloty, skacze między krzesłami i znika na krótkie okresy.
Ptaki
1. Ptasie jaja w kamienicy.
2. Pisklęta.
3. Niesamowite zabawy Jakuba.
4. Ptaki i ojciec trafiają na poddasze.
5. Adela przepędza ptaki i robi porządek.
Manekiny
1. Kamienica pogrążona w spokoju.
2. Polda i Paulina - dziewczyny do szycia - przynoszą manekiny.
3. Jakub wyraźnie interesuje się tajemniczymi kukłami.
Traktat o manekinach
1. Tworzenie jest także domeną ludzką.
2. Ludzie dzieła nie są doskonałe.
3. Adela przerywa wykład.
Traktat o manekinach (ciąg dalszy)
1 Materia i jej plastyczność.
2. Przekleństwo manekinów, czyli pozostawanie w jednej pozie.
3. Adela ponownie przerywa wykład.
Traktat o manekinach (dokończenie)
1. Materia może zapamiętywać przybierane wcześniej formy.
2. Opowieść o domach i meblach, w które wtapiano ciała zmarłych.
3. Adela jeszcze raz przerywa traktat.
Nemrod
1. Mały piesek pojawia się w kuchni.
2. Narrator przygląda się nieporadności zwierzątka.
3. Piesek stopniowo nabiera pewności siebie, oswaja się z otoczeniem.
4. Pierwsze szczeknięcie.
Pan
1. Opis tajemniczych zakamarków placu rozciągającego się za zabudowaniami.
2. Narrator poluje na motyle.
3. Spotkanie z miejscowym włóczęgą.
4. Śmiech mężczyzny.
Pan Karol
1. Wuj Karol słomianym wdowcem.
2. Późne powroty i długi sen.
3. Uczucie bycia obcym we własnym domu.
Sklepy cynamonowe
1. Rodzina udaje się do teatru.
2. Ojciec zapomina portfela.
3. Narrator powraca do domu, by zabrać pieniądze.
4. Wspomnienie sklepów cynamonowych i chęć ponownego ich odwiedzenia.
5. Narrator trafia do szkoły.
6. Tajemnicza dorożka.
7. Ranny koń zmienia się w figurkę z drewna.
8. Narrator powraca do miasta i dołącza do zmierzających do szkoły dzieci.
Ulica krokodyli
1. Mapa w szufladzie ojca.
2. Opis ulicy Krokodyli i jej okolicy.
3. Miejsce, w którym nic nie zostaje doprowadzone do końca.
Karakony
1. Okres smutku po śmierci ojca.
2. Z ptasiej menażerii Jakuba zostaje tylko wypchany kondor.
3. Rozmowa narratora z matką.
4. Potwierdzenie plotek o karakonach.
5. Matka mówi, że ojciec wraca wieczorami, by każdego dnia odejść jeszcze dalej.
Wichura
1. Tajemnicze poruszenie na strychach.
2. Trzydniowa wichura.
3. Nieudana misja Teodora.
4. Pojawienie się ciotki Perazji.
5. Opalanie koguta.
6. Szał ciotki i jej rozsypanie się w pył.
Noc Wielkiego Sezonu
1. Wyjątkowy rok z trzynastym miesiącem.
2. Ojciec rozkłada materiały w sklepie.
3. Subiekci biegają za Adelą.
4. Jakub samotnie staje naprzeciw klientów.
5. Pojawienie się ptaków.
6. Ludzie rzucają w skrzydlate stworzenia kamieniami.
7. Jakub uświadamia sobie prawdę o ptakach.
8. Smutny powrót ojca do domu.
„Ballada o zejściu do sklepu” to utwór Mirona Białoszewskiego. Już po tytule możemy poznać autora który wielokrotnie dał się poznać z łączenie...
Autorstwo i czas powstania Przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej najstarszy rękopis „Bogurodzicy” pochodzi z początku XV w. Został on odnaleziony w oprawie...
„Przeprosiny Boga” Jana Kasprowicza to ludowa ballada pochodząca z ostatniego tomu utworów poety „Mój świat”. Tekst pod względem gatunkowym...
Streszczenie Wierszowany dialog mistrza Polikarpa ze Śmiercią rozpoczyna się od sceny modlitwy mistrza w kościele kiedy to prosi Boga o możliwość spotkania ze Śmiercią....
Streszczenie Bohaterką utworu Roalda Dahla jest tytułowa Matylda. Była to niezwykle utalentowana dziewczynka ale niestety urodziła się w prymitywnej rodzinie która...
Streszczenie W małym domku na skraju dużego miasta mieszkał Charlie Bucket razem z rodzicami i czwórką rodzeństwa. Była to biedna rodzina i codziennie rodzice musieli...
Interpretacja Mit o Dzeusie jest opowieścią o najważniejszym z bogów który władał całym Olimpem. Jest to mit który doskonale oddaje antropomorficzność...
Podobnie jak inne utwory Kochanowskiego (np. „Na lipę”) fraszka „Na dom w Czarnolesie” jest pochwałą wiejskiego życia. Po okresie podróży...
Problematyka „Wujek Karol. Kapłańskie lata papieża” to książka Pawła Zuchniewicza. Stanowi ona beletryzowaną biografię przyszłego papieża skupiając się...