Unikalne i sprawdzone teksty

Emancypantki – streszczenie, plan wydarzeń

Streszczenie

Tom I

Pensja pani Latter była od 1870 r. najznamienitszą w całej Warszawie. Jej mury opuszczały najlepsze obywatelki, większość z absolwentek cieszyła się dobrą sławą. Sama właścicielka - pani Latter - uważana była za kobietę szlachetną i majętną. Wiele mówiono też o jej dzieciach - dziewiętnastoletniej Helenie i nieco starszym Kazimierzu, który kończył zagraniczne studia.

Jesienią sytuacja pani Latter zaczęła stawać się coraz gorsza. Kobieta wciąż liczyła pieniądze, a dotarła do niej wieść, iż pani Malinowska pragnie otworzyć konkurencyjną placówkę. Niektórzy wróżyli nawet, że jej placówka okaże się znacznie lepsza, a większość warszawskich pensji wypadnie z obrotu.

Działalność pani Latter, chociaż sprawiała jej wielką przyjemność, wcale nie należała do łatwych. Nie bez wpływu na taki stan rzeczy pozostawało nastawienie kobiety, które ujawniało się chociażby w czasie rozmów z rodzicami. W czasie jednej z wizyt pewna matka nalegała na usamodzielnianie dziewczynek, rozwijanie ich talentów i oswajanie ich z towarzystwem, podkreślając, iż młode Angielki bawią się z mężczyznami, nie ustępując im ani na krok. Tymczasem w pensji pani Latter dziewczęta zdobywały głównie praktyczne umiejętności, które zdawały się przygotowywać je do przyszłego życia małżeńskiego.

Jedną z pracownic pensji jest panna Klara Howard - nauczycielka, autorka artykułów i zwolenniczka pełnej samodzielności kobiet. Pani Latter nierzadko prosiła ją, by w czasie swych rozmów z uczennicami uważała i nie wpajała im głoszonych przez siebie poglądów. Miała wszak przeświadczenie, iż Pani Howard w dużej mierze przyczynia się do tego, że klientek ubywa.

Źródłem problemów pani Latter są także jej dzieci. Helenka staje się coraz bardziej podatna na sugestie panny Howard, Kazimierz potrzebuje wciąż więcej i więcej pieniędzy (zagraniczne studia wzmocniły jego zamiłowanie do wystawnego życia, co przejawiało się przede wszystkim w strojach i egzaltowanym sposobie bycia).

W pensji pracuje również panna Magda - była uczennica, obecnie nauczycielka. To skromna, wrażliwa i uczynna dziewczyna (19 lat), która bardzo ceni sobie swą pracę. Gdy dowiaduje się o problemach pani Latter, gotowa jest oddać jej 3000 rubli. Kwotę tę odziedziczyła bo babci i zachowała, myśląc o otwarciu własnej pensji.

Wiadomość o złej sytuacji pensji pani Latter staje się dla Magdy (zwanej często Madzią) powodem do smutku. Pragnie ona wyżalić się Zosi - uczennicy, która także przeżywa poważne problemy, jakie spowodowane są postacią Kazimierza Norskiego, syna pani Latter (młodzieniec często uwodził uczennice). Następnie Magda udaje się do Klary Howard, ale trafia na odczyt artykułu poświęconego konieczności uznawania przez państwo dzieci niepochodzących z małżeństwa. Na spotkaniu tym pojawia się Władysław Kotowski - student. Mężczyzna wzbudza zainteresowanie panny Howard, ta jest nawet przekonana, że sama się mu spodobała. Jednak postać z rozwichrzoną fryzurą namiętnie przygląda się jednej z uczennic.

Panna Magda spotyka się z Adą Solską - bardzo majętną sierotą. W drodze do koleżanki rozmyśla nad możliwością pożyczenia pieniędzy dla pani Latter. Panna Ada wciąż mieszkała w pensji (płaciła 1000 rubli rocznie), gdyż, jak sama utrzymywała, nie miała gdzie się udać. Jej brat Stefan wiele podróżował, odwiedzając zagraniczne uniwersytety, a pozostałej rodziny nie darzyła sympatią. Sama bohaterka uważała się za osobą nieatrakcyjną, przez co unikała spotkań towarzyskich, wiele czasu poświęcając naukom przyrodniczym. W czasie rozmowy z Magdaleną powiedziała przyjaciółce, że rozważa wyjazd za granicę i chciałaby wziąć ze sobą Helenę (córkę pani Latter).

Wracając do swojego pokoju (na górę), Magdalena spostrzegła jedną z opiekunek - Joannę - która opuszczała pensjonat (wybrała się na koncert). Następnie bohaterka udaje się do Heleny, aby porozmawiać z nią o wyjeździe za granicę. Szybko uświadamia sobie, że dziewczyna nie jest zainteresowana niczym innym tylko kokietowaniem mężczyzn. Jednak córka pani Latter wyraża chęć wyjazdu.

Wieczorem wszyscy spotykają się na kolacji. Pani Latter robi na Magdalenie olbrzymie wrażenie swą czarną suknią (dziewczyna czuje się zakłopotana propozycją pożyczenia 3000 rubli). Niespodziewanie rozlega się pukanie do drzwi. Wraca Joasia, której wyjściowa suknia jest przemoczona deszczem i zabrudzona błotem.

Następnego dnia pensja huczała od plotek na temat panny Joanny. Część uczennic była przekonana, że opiekunka straci miejsce. niektóre uważały, iż sprawę przesądzi panna Howard, która energicznie wstawiła się za Joasią. W tym czasie Magdalena zaczęła domyślać się, iż jej koleżanka spędziła wieczór z Kazimierzem Norskim.

Ostatecznie postawa panny Howard pomogła Joasi w zatrzymaniu miejsca. W połowie grudnia pełniła już wszystkie dotychczasowe obowiązki. Tymczasem Magda i Ada przeżywały kolejne rozczarowanie - tym razem spowodowane postawą Heleny, która niedawno zaczęła kokietować profesora Dębickiego.

Gdy Helena dowiedziała się, że Boże Narodzenie spędzi w Rzymie, nie posiadała się ze szczęścia. Przygotowania do podróży trwały długo i nie były łatwym czasem dla krawców, którzy wciąż wykonywali nowe przeróbki w garderobie Heleny. Dziewczyna wciąż narzekała, że jest jedynie córką pensjonarki i nie stać jej na wszystkie wymarzone rzeczy (np. w czasie wizyty u jubilera).

Stefan (brat Ady) spotyka się z Dębickim. Mężczyźni rozmawiają o kłopotach pani Latter, a jako ich przyczynę wskazują Kazimierza, który trwoni ogromne pieniądze, nie tylko spotykając się z kobietami, ale także grając w karty. Okazuje się również, że kobieta, by poprawić swą sytuację, pożyczyła sporą sumę od Zgierskiego (płaci teraz 600 rubli procentu). Stefan namawia Dębskiego do uważnej obserwacji sytuacji u pani Latter, tym bardziej że Ada także wspiera jej interes.

W środę Helena przygotowywała się do wyjazdu, który miał trwać aż sześć miesięcy. Dziewczyna rozpaczała, ponieważ matka dała jej zaledwie 300 rubli. Sama pani Latter martwiła się wyjazdem córki, prosiła ją, by ta regularnie do niej pisała. Tymczasem Ada rozmawia z Magdaleną i wyznaje jej, że obawiała się Heleny, ponieważ myślała, że dziewczyna adoruje Stefana, przez co para oddaliłaby się od niej. Na pożegnanie wręcza Magdzie drogocenny zegarek.

W czasie pożegnania Helena zauważyła rozstrojenie pani Latter. Prosiła więc o informacje, gdyby działo się coś złego. Ulgę właścicielce pensji przynosiło zostanie z nią Magdy.

Następnego dnia światło dzienne ujrzał kolejny skandal. Panna Zosia została wezwana do pani Latter w sprawie listów (były w nich m. in. informacje o „Nie-boskiej komedii” Krasińskiego). Starsza kobieta chciała wiedzieć, w jaki sposób dziewczyna weszła w posiadanie tych dokumentów. Dopiero pani Howard, wiedząc, że należą one do Mani, dziewczyny adorowanej przez Kotowskiego, odsunęła podejrzenia od Zosi (jako właścicielkę podała Łabęcką).

Wkrótce w pensji pojawił się sam student. Panna Howard myślała, że odwiedza ją. Jednak chłopak zainteresowany był Manią.

Nadeszło Boże Narodzenie. Był to trudny czas zarówno dla pani Latter, jak i dla Madzi. Stan zdrowia właścicielki pensji pogarszał się, mówiono, że nie sypia po nocach. Z kolei nauczycielka snuła się po pustym budynku.

Matka Heleny i Kazimierza rozważała pożyczkę od pana Mielnickiego. Jej rozmyślania przerwała panna Howard, która przyszła w sprawie Mani Lewińskiej, której groziło usunięcie z placówki. Powiedziała właścicielce, by ta rozważyła zwolnienie Joanny, bowiem w mieście słychać już pewne plotki na jej temat.

Z wizytą przyszedł pan Mielnicki - opiekun Mani. Najpierw zalecał się do pani Latter, wspominając o małżeństwie. Następnie rozmawiał z Kotowskim. Młodzieniec prosił o rękę Mani, lecz właściciel folwarków nie okazał mu sympatii. Ostatecznie umówił się z nim na spotkanie następnego dnia. Następnie zaproponował pani Latter pomoc finansową, ale mówił jedynie o kwocie rzędu tysiąca rubli. Pani Latter chciała 4000, toteż oznajmiła, iż ma pieniądze. Bohaterowie rozstali się, a Mielnicki jeszcze raz powiedział właścicielce pensji, że jego dom zawsze będzie dla niej otwarty.

Pani Latter została sama ze swoimi zmartwieniami. Myślała nad pożyczką od Zgierskiego, ale jej głowę zaczęły zaprzątać także problemy związane z dziećmi. Wiedziała, że radzą sobie bez niej.

Wkrótce dziewczęta wróciły i wszystko zaczęło przebiegać dawnym rytmem. Jednak panna Howard zaczepiła pewnego razu Madzię, by obie zaczęły robić co w ich mocy celem ratowania pani Latter. Dodała także, że od lutego panna Joanna zostanie zwolniona.

Wkrótce z wizytą przyszedł pan Zgierski. Został hojnie przyjęty (kawior, ostrygi, śledzie, wódka i otrzymane od Mielnickiego wino). Początkowo adorował panią Latter, będąc niemal przekonanym, iż kobieta jest w nim zakochana. Kiedy jednak poruszony został temat pieniędzy (spłaty), uprzytomnił sobie, że padł ofiara intrygi. Szybko odmawia przyjęcia kwoty (chce w lipcu odebrać całość, dlatego nie może teraz przyjąć procentu). Mężczyzna mówi też o Helenie (brak perspektyw na szybkie małżeństwo) i niechlubnych zachowaniach Kazimierza. Pani Latter jest wzburzona, dobija ją wiadomość o niewielkiej wartości pensji. Zgierski jest gotów dostarczyć kolejne 4000 rubli, ale chciałby rozmawiać z przyszłą panią Mielnicką lub teściową Stefana Solskiego.

Tego samego dnia, wieczorem, panna Howard wciągnęła do swego pokoju Madzię. Rozmawiały o panu Dębickim. Marta - pokojówka - dosłyszała jakieś niepokojące informacje na temat tego mężczyzny (Zgierski powiedział pani Latter, że szukał informacji o procentach). Panna Howard postanawia udać się do pani Malinowskiej i zachęcić ją do wejścia w spółkę z panią Latter.

Nadszedł koniec stycznia. Panna Joanna opuszczała pensję. Ku zdziwieniu Magdaleny nie żegnała się z nikim, wyraziwszy ogólną niechęć do dawnych przyjaciółek i pracodawczyni. Gdy Magdalena wracała do siebie, wstąpiła do gabinetu pani Latter. Nie spotkała tam właścicielki pensji, lecz jej syna. Zamieniła z Kazimierzem kilka słów, a młodzieniec poprosił, by informowała go o niepokojących zachowaniach jego matki (podejrzewał chorobę lub problemy innej natury).

Następnego dnia, była to niedziela, panna Howard i Magda opuściły pensję pod pretekstem spaceru. Zmierzały do pani Malinowskiej. Trzydziestoletnia blondynka o miłym głosie przyjęła je uprzejmie, jednak wprost odmówiła. Jeszcze pół roku temu myślała o współpracy z panią Latter, lecz teraz pomysł ten nie przedstawiał dla niej żadnej wartości. Oświadczyła, że pani Latter nie jest kobietą dzisiejszej epoki.

W drodze powrotnej Magda rozmawiała z panną Howard. Ta powiedziała jej o plotkach na temat właścicielki pensji (małżeństwo z Mielnickim). Dodała także, że jej zdaniem kobiety pracujące nie powinny mieć dzieci. Madzia długo się nad tym zastanawiała. W nocy przyśnił się jej pan Kazimierz.

Następnego dnia w czasie lekcji profesora Dębickiego nastąpił bunt. Wskutek tego mężczyzna źle się poczuł i opuścił salę. Wkrótce okazało się, że to panna Howard skłoniła dziewczęta do takiego postępowania (przypuszczała, że Dębicki jest głównym powodem zmartwień pracodawczyni). Magda zwróciła jej uwagę, zaznaczając, iż mężczyzna choruje na serce. Tymczasem pani Latter otrzymała z Rzymu anonim następującej treści: Jesteś pani kobietą rozumną, jak głosi opinja, więc powinnabyś ostrzec swoją córkę, ażeby, gdy już znalazła konkurenta dla siebie, nie odciągała konkurentów innym pannom, które jej nie przeszkadzały w polowaniu na bogatego męża. Życzliwa.

W połowie marca pojawiły się plotki informujące o ciąży Joanny - byłej nauczycielki. Pani Howard dowiedziała się, że ojcem dziecka jest Kazimierz Norski, a wiadomość tę przekazała Madzi. Nauczycielka poczuła się zawiedziona i zdruzgotana.

W tym czasie pani Latter coraz mocniej przeżywała problemy finansowe placówki. Popijając wino od Mielnickiego i dokonując kolejnych obliczeń, kobieta postanowiła skończyć z pensją, gdy nadejdą wakacje. Myślała, żeby zeswatać córkę z panem Solskim, ale problemem wciąż był Kazio. Skąd wziąć dla niego pieniądze? Latter stwierdziła, że najpewniejszym źródłem będzie majątek Solskich. Wciąż wierzyła w szczególne umiejętności Kazimierza i jego wspaniałą przyszłość.

Rozmyślania pani Latter przerwała panna Howard. Otwarcie poinformowała ją o sytuacji Joasi, dodając, że ojcem jest Kazimierz. Właścicielka pensji uważała, iż to niemożliwe, zacięcie broniła Kazimierza, zaznaczając brak woli otoczenia Joasi opieką. Panna Howard wyznała, że od Wielkanocy opuści pensję. Był to dla pani Latter cios. Kobieta zaczęła stopniowo uświadamiać sobie prawdę o Kazimierzu. Nie był to już obiecujący nastolatek, ale liczący ponad dwadzieścia lat młodzieniec, który nie tylko nie pracował, lecz również pochłaniał coraz większe ilości pieniędzy. Noc była dla pani Latter straszna. W jej duszy coś się złamało.

Następnego dnia pani Latter spotkała się z synem. Zaczęła nalegać, by szybko wyjechał za granicę, a młodzieniec wspomniał o kwocie 1300 rubli, którą matka sama mu obiecała. Kobieta próbowała jeszcze wybadać, czy syn nie zaciągnął zobowiązań, lecz Kazimierz nie dał po sobie poznać, aby coś go martwiło. Jednakże do matki zwracał się w sposób cyniczny, mówiąc o zatrzymanej karierze. Pani Latter powiedziała o 500 rublach, ale dla młodzieńca było to zbyt mało. Musiał przecież, będąc w Wiedniu lub Berlinie, wstąpić do towarzystwa salonowego. To wymagało jednak sporych nakładów.

Już kilka dni później Kazimierz gotów był do wyjazdu. Mówił o demokracji i szansach, jakie się przed nim otwierają. Wyznał jeszcze matce, że nie ma żadnych długów, po czym pożegnali się. Oboje nadzieje pokładali w Helelnie, która miałaby poślubić Solskiego.

Zbliżała się Wielkanoc. W pensji pani Latter powoli brakowało wszystkiego. Marta powiedziała Madzi o pustkach w spiżarni, większość nauczycielek było już u pani Malinowskiej, by rozmawiać z nią o pracy. Madzia nosiła się z zamiarem napisania do Ady, by ta jeszcze raz wspomogła panią Latter. Uświadomiła sobie jednak, że przyjaciółka może już nie darzyć kobiety sympatią. Wszak Stefan, o czym mówiono, był zakochany w Helenie. Ta jednak nieustannie go zwodziła.

W tym czasie do pani Latter przybył posłaniec. Dostarczył on wiadomość od jej drugiego męża - Arnolda. Mężczyzna przyjechał porozmawiać w wiadomej sprawie. Pani Latter przypomniała sobie jego postać - włóczącą się po ulicach Warszawy w obdartych ubraniach (mężczyzna opuścił ją, ponieważ sama mu kazała). Kiedy jednak stanął przed nią, była zdziwiona. Wyglądał doskonale i zamożnie. Opowiadał o zmianie swego losu, co nastąpiło po dołączeniu przezeń do armii północnej (w Stanach Zjednoczonych). Tam zupełnie się zmienił, zyskał stopień majora i pokaźną rentę. Gorzka rozmowa z panią Latter, którą mężczyzna nazywa złą żoną (traktowała go jak szlachcic robotnika). Ostatecznie postanowił oddać jej 800 rubli dawnego długu, a inne zobowiązania wyrównać. Niebawem okazuje się, że przyczyną wizyty Arnolda jest chęć wzięcia rozwodu. Mężczyzna oferuje nawet kwotę 7000 rubli, lecz pani Latter nie zgadza się na spełnienie jego żądań.

Całą sytuację Marta opowiedziała pannie Howard. Ta była oburzona postawą pana Lattera i zaczęła dowodzić, że instytucja małżeństwa jest zupełnie zbędną.

W czasie spotkania z Madzią panna Howard ponownie obwiniała męża pani Latter, dodając, że kobieta ta była pierwszą emancypantką.

Wkrótce Magdalena została wezwana do pani Latter. Na jej adres przyszedł list od Ady Solskiej, która pisała o wyleczeniu się Stefana. Mężczyzna opuścił ją i Helę, co zostało przyjęte przez siostrę z radością. Z kolei pani Latter przyjęła wiadomość z gniewem, wyładowując go na Madzi (nazwała ją głupią dziewczyną itp.). Następnie zaczęła dowodzić, że dysponuje kwotą, która pozwoli jej wykształcić Kazia i stanąć na nogi. Helena miała natomiast ponieść karę i zacząć pracować jako dama klasowa.

Niebawem u pani Latter pojawił się adwokat wynajęty przez jej męża. Poinformował o sprawie i o 800 rublach, które można podjąć w każdej chwili. Tymczasem kobieta nakazała przywołać Fiszmana - Żyda zajmującego się pożyczaniem pieniędzy. Nie miał on 600 rubli, lecz znał człowieka, który mógłby pożyczyć. Przeszkodą była konieczność zastawu. Pani Latter rozgniewała się, bowiem jej zdaniem powinien wystarczyć sam podpis. Wtedy Fiszman powiedział, że nieraz pożyczał na jej podpis, kiedy ręczyła za Norskiego. Pani Latter pociemniało przed oczyma. Fiszman wyszedł, ale zapowiedział, że pojawi się następnego dnia.
Pani Latter szalała. Najpierw rozczarowała ją Helena, następnie ukochany Kazimierz. Czarę goryczy przepełniał fakt, iż na obiad podano zupę kartoflową, której uczennice nie chciały jeść. Właścicielka wzywa do siebie Magdę. Chce opuścić pensję, chociaż na jeden dzień. Prosi dziewczynę o pomoc, a ta spełnia jej życzenie. Razem udają się na dworzec kolei warszawsko-wiedeńskiej. Kobieta żegna Madzię i mówi, by po powrocie opowiadała, co jej się podoba.

W drodze do pensjonatu Magda wstąpiła do pana Dębickiego. Ten poinformował ją o zmianie nastawienia Stefana do Heleny, mówi także o możliwości pożyczki 10000 rubli. Magda wiedziała, iż pani Latter nie zgodziłaby się na przyjęcie tej kwoty od Solskiego.

Madzia spotkała się jeszcze z panią Howard, która poinformowała ją, że chętnie wróci do swoich obowiązków. Powiedziała także o plotkach przypisujących wyprawę pani Latter chęci uniknięcia wierzycieli.

Wkrótce w placówce pani Latter pojawili się panowie Zgierski i Mielnicki. W szufladzie znaleziono kilkaset rubli, co rozradowało Martę (cieszyła się na myśl o możliwości przygotowywania obiadów). Służąca zaczęła snuć głośne przypuszczenia, że pani Latter opuściła pensję, mając dość byłego męża - kryminalisty i typa spod ciemnej gwiazdy. O los właścicielki niecierpliwie wypytywał pan Mielnicki, lecz uspokoił się, myśląc, iż chciała zażyć odpoczynku.

Adwokat Arnolda zwrócił się do Mielnickiego, by ten wyperswadował pani Latter gniew i skłonił ją do podpisania aktu rozwodowego. Otrzymane pieniądze bardzo przydałyby się kobiecie w jej trudnej sytuacji materialnej.

Niebawem pojawiła się pani Malinowska, do której Latter napisała wiadomość. Przyznała, że została poproszona o opiekę nad pensją podczas nieobecności właścicielki.

Mielnicki, gdy dowiedział się o trasie podróży pani Latter, uznał, że wyruszyła ona do jego majątku. Z radością postanowił wrócić tam, obiecując namówienie jej na rozwód.

Plenipotent Solskich, który przyszedł wraz z Malinowską, także odbył rozmowę o pieniądzach. Następnie zatrzymał się chwilę przy Madzi i zalecił jej odpoczynek. Wtem pojawił się wybiegający już Zgierski, wróciwszy, by odprowadzić Magdę do pokoju. Dziewczyna spodobała mu się, a najbardziej zainteresowały go jej kontakty z Solskimi.

Wkrótce pojawiła się panna Joanna. Poinformowała wszystkich, że jej ciąża była intrygą mającą na celu ułatwienie Kaziowi wyjazdu i zapewnienie jej rozgłosu. Jednak kobietę sprowadziły na pensję informacje o jej licytacji.

Zapłakaną Madzię spotkała pani Malinowska. Zaleciła jej wyjazd na wieś, gdzie miałaby odpocząć, a następnie wrócić po 10 dniach.

W budynku zaczęli pojawiać się ludzie, którzy usłyszeli informacje o licytacji.

Pensję opuściła pani Howard, która stwierdziła, że zostanie teraz literatką i wszystko skrupulatnie opisze.

Magda zagłębiła się w myślach. Przywiązała się do tego miejsca, lubiła panią Latter, Helenę, Kazia. Teraz wszystko pogrążyło się w chaosie. Pani Malinowska zapowiedziała jej, że po powrocie ustalą nowe warunki pracy.

Tymczasem pani Latter planowała udać się do Mielnickiego. W czasie podróży minęła stację docelową (miała bilet do Małkini). Na szczęście na peronie spotkała chłopa, który za dziesięć złotych zgodził się ją zawieźć aż do samej przeprawy promowej. Wtedy byłaby już niemal na miejscu. Kobieta zastanawiała się, co powie Mielnicki, kiedy ją zobaczy.

Gdy pani Latter zeszła z wozu, wstąpiła do karczmy. Rzeka wylała, trzeba było więc poczekać na prom. Ten miał być najwcześniej za kilka godzin (była 10). Dla zabicia czasu pani Latter sięgnęła po arak. Wypiwszy całą szklankę, pomyślała, że skoro Mielnicki mieszka blisko, powinien dostrzec ją, gdy będzie szła wzdłuż rzeki. W tym postanowieniu umocnił ją widok pięknego i spokojnego krajobrazu. Gdy szła, dostrzegła czółno. Zawołała do płynącego człowieka, lecz ten odpowiedział, iż jest to dworskie czółno. Wtedy pani Latter rzuciła się do wody. Uniósł ją nurt, po czym poczuła inny świat - wolny od trosk i zmartwień.

Ciało pani Latter znaleziono około szóstej wieczór. W tym czasie Madzia odbierała pensję od pani Malinowskiej, a Mielnicki pędził co tchu do przewozu, mając pewność, że spotka tam właścicielkę pensji.

Tom II

Madzię dręczą koszmary. Pojawia się w nich pani Latter, a jej postać zmienia się po chwili w matkę Madzi (dziewczyna nie mogła jej rozpoznać). W końcu okazuje się, że nauczycielkę dręczy gorączka, a przy łóżku stoją jej rodzice.

Magdalena stopniowo przypomina sobie, co wydarzyło się ostatnio. Przeczytała telegram od Mielnickiego, opuściła Warszawę, a w domu powiedzieli, że choruje. Dziewczyna powoli wracała do zdrowia, lecz często zapadała w głęboki sen. Wkrótce jednak wróciły jej siły. Dowiedziała się nawet, że otrzymała kwiaty od Krukowskiego. Nie pamiętała jednak, iż poznała go po powrocie z Warszawy. Matka wyjaśniła jej, że sprowadził się niedawno. Mieszka ze starszą siostrą, której majątek winien odziedziczyć niebawem. W dodatku zalecał się on do Femci.

Kiedy stan Madzi się ustabilizował, wizytę złożyła pani podsędkowa z córką Eufemią. Rozmowa zeszła na tematy mężczyzn. Pani podsędkowa wypytywała o Krukowskiego. Była to bowiem interesująca partia. W tym czasie pani doktorowa zorientowała się, że mężczyzna nie odwiedzał ich od dnia, w którym zobaczył Madzię.

W końcu nadszedł czas, kiedy ojciec pozwolił Magdalenie wstać z łóżka. Gdy tylko wyszła z domu, dostrzegła Krukowskiego z siostrą (przyjechała na wózku). Ich rozmowę przerwały kamienie rzucane przez małe dziecko. Starsza pani wstała z wózka i pobiegła do wnętrza. Kiedy reszta do niej dołączyła, powiedziała do brata, że jej cudowne ozdrowienie jest zasługą Madzi. Dziwne rzeczy miały miejsce w Iksinowie.

W połowie maja Madzia była niemalże całkowicie zdrowa. Bohaterka postanowiła udać się do kościoła, by podziękować Bogu za łaski. W czasie mszy obok niej stało dwóch mężczyzn. W pewnym momencie zaczęli szeptać, a Madzia wyraźnie usłyszała, że mówią o jej ojcu. Poruszonym tematem był brak środków finansowych. Ich zdaniem doktor nie byłby w stanie nakarmić swych dzieci, gdyby wszystkie (troje) pojawiły się w domu. Madzia pomyślała więc o założeniu w Iksinowie szkoły elementarnej.

Magdalena coraz poważniej traktowała plany otworzenia szkoły. W czasie rozmowy z Femcią (Eufemią) wyznała także, że nie zamierza wychodzić za mąż. Podsędkowa wiedziała, o co pyta, bowiem o przychylność Magdy zaczęli rywalizować Kruwkowski i Miętlewicz (właściciel kantoru do załatwiania spraw obywatelskich).

Wkrótce bohaterka podzieliła się swymi planami dotyczącymi szkoły z Eufemią. Młodej kobiecie (miała już 27 lat), która wiele słyszała o pensji pani Latter, pomysł się spodobał. Także chciała się usamodzielnić. Bohaterki postanowiły nawet, że już następnego dnia zaczną szukać lokalu. Ich rozmowę przerwało wsunięcie dwóch listów. Jeden, zaadresowany do Eufemii, został napisany przez Zdzisława Cynadrowskiego (nieudolna próba oświadczyn drogą pocztową), drugi, przeznaczony dla Madzi, przyszedł z Zurychu. Pisała do niej Ada Solska.

Następnie dziewczęta zostały poproszone na podwieczorek. Wśród gości znaleźli się Krukowski i Miętlewicz. Ten pierwszy wciąż żył na utrzymaniu siostry (przytoczyła nawet kompromitującą go historię o wyjeździe do Warszawy), drugi natomiast pracował. Jednak Magda na żadnego z nich nie patrzyła łaskawie.

Ada Solska pisała, że w Zurychu przebywa także Kazimierz Norski. Określiła go mianem pracowitego i szlachetnego młodzieńca, którego celem jest poprawa losu kobiet, a to przez pamięć o szlachetnej matce.

Kolejne dni, kiedy Iksinów spowity był deszczowymi chmurami, upływały bohaterkom na staraniach o pensję. Odwiedziły one nawet stolarza, by poznać ceny mebli (5 rubli za ławkę). W miasteczku (gdy szły obejrzeć lokal w starej oberży) spotkały Krukowskiego i Miętlewicza. Obaj chcieli przeprowadzić Madzię przez kałużę. Udało się temu drugiemu, Ludwik Krukowski pomógł więc Eufemii.

Ostatecznie Madzia poszła do oberży sama. Większość dostępnych tam pomieszczeń nie kwalifikowała się do użytku jako sale lekcyjne. Zaledwie jedno, zajmowane przez Stellę i Sataniella (Martę i Ryszarda - aktorów, muzyków, deklamatorów). Chcieli oni urządzić koncert w mieście, lecz nie mogli znaleźć fortepianu. Madzia obiecała udostępnić im swój. W czasie rozmowy z ojcem dowiedziała się, że mężczyzna nie chce, aby pracowała. W odpowiedzi rzekła, iż jest istotą samodzielną.

Madzia poprosiła o pomoc w przygotowaniu koncertu Miętlewicza. Ten zgodził się i nazwał bohaterkę emancypantką. Córka doktora chciała zaangażować także Krukowskiego. Nie bez wysiłku udało jej się namówić go, by uświetnił koncert grą na skrzypcach. Obaj mężczyźni, rzecz jasna, wciąż zamierzali zdobyć rękę Madzi.

Już wieczorem całe miasteczko mówiło o koncercie, a wszystko dzięki Miętlewiczowi. Stella i Sataniello dobrze spędzali czas wśród Iksinian.

Przygotowania do koncertu trwały aż tydzień. Madzia włożyła w nie ogrom pracy, nie tylko przygotowując pomieszczenie, ale także, w czasie choroby Sataniella, akompaniując Stelli. W czasie przedstawienia wszystko szło gładko, dopóki Sataniello nie zaczął recytować fragmentów „Orfeusza i bachantek” pióra Asnyka. Ludzie odebrali tekst i gestykulację jako obraźliwe dla nich.

Szybko okazało się, że część uczyniła to, ponieważ nie brała udziału w przygotowaniach (mówiono, że Madzia, córka doktora Brzeskiego, zorganizowała wydarzenie, by dokuczyć doktorowi Brzozowskiemu). Także Miętlewicz był niezadowolony, bowiem to Krukowski znalazł się w czasie koncertu bliżej Madzi.

Skutki koncertu były dla Magdaleny zatrważające. Otrzymany od Krukowskiego bukiet spowodował nie tylko żal Miętlewicza, ale także skłonił Eufemię (zazdrosną o mężczyznę) do listownego zerwania przyjaźni i wycofania się z planów dotyczących pensji. Gdyby było tego mało, rodzice unikali Madzi, patrząc na nią obojętnie.

Wieczorem przyszedł Miętlewicz. Nieśmiało zapytał nauczycielkę, czy to prawda, że wkrótce wychodzi za Krukowskiego. Była to, rzecz jasna, plotka. Jednak to wystarczyło, by Madzię rozbolała głowa.

Bohaterka wiele myślała na temat mężczyzn. Nie chciała żadnego z mieszkańców Iksinowa, czasem jedynie wspominała pana Kazimierza.

Pani podsędkowa i pani rejentowa nieustannie oczerniały Madzię. Pierwsza robiła to ze względu na Krukowskiego (chciała, by Eufemia za niego wyszła), druga, ponieważ córka doktora ośmieliła się samodzielnie zorganizować koncert. Wkrótce do narzekania na Brzeskich włączyła się także siostra Krukowskiego. Jej niechęć do Madzi spotęgowała pani podsędkowa, która przyniosła „cudowny” rumianek na dręczące ją dolegliwości. Kobieta zaczęła więc zachęcać brata do oświadczenia się pannie Eufemii.

Kiedy tylko podsędkowa wyszła, starsza kobieta poczuła ból. Nakazała więc Ludwikowi pędzić do Brzeskich. Ten przypomniał jej, że miała leczyć się już tylko u Brzozowskiego. Siostra jednak nalegała.

Brzeski uśmierzył ból lekkim naciśnięciem boku. Wtedy starsza pani od nowa zapałała miłością do jego rodziny. Wtedy też Krukowski postanowił oświadczyć się córce doktora. Jego propozycja została odrzucona, a Madzi towarzyszyła w tej chwili wielka niechęć do mężczyzny. Państwo Brzescy byli jednak rozczarowani, wszak pan Ludwik miał perspektywę posiadania satysfakcjonującego majątku. Próbowali więc wyjaśnić Madzi, że jej ojciec nie zarabia wiele i, chociaż Zdzisław jest samodzielny, Zosia wciąż przebywa na pensji. Po chwili ojciec, widząc absolutną niechęć Madzi do małżeństwa, stanął w jej obronie.

Odmowa przybiła Krukowskiego, który miał już złe doświadczenia z kobietami. Gdy wrócił do domu, zasłabł. Doktor, tym razem Brzozowski, stwierdził, iż mężczyzna potrzebuje odpoczynku i nieco swobody.

Cierpiała także Madzia, która w Iksinowie czuła się coraz bardziej nieswojo. Ludzie mówili przecież, że przyniosła Eufemii wielkie nieszczęście.

Wkrótce Magda otrzymała niespodziewany liścik. Panna Eufemia chciała spotkać się z nią na cmentarzu. Dodała, że chodzi o bardzo ważną sprawę. Córka pani podsędkowej poinformowała ją, iż zaręczyła się z Cynadrowskim. Wyraziła także ponowną chęć partycypowania w otwarciu szkoły.

Pewnego razu rodzice Eufemii zatrzymali ją, gdy ta chciała udać się na spacer. Oświadczyli, że Cynadrowskiego nie jest odpowiednią dla niej partią, dodali również, by wybiła sobie z głowy otwarcie pensji. Kolejną informacją były zbliżające się oświadczyny Krukowskiego. Nie pomogły nawet łzy Eufemii i zapewnienia, że kocha Cynadrowskiego. Dziewczyna nie mogła już rozmawiać z Magdaleną, bowiem to jej przypisywano wszystkie złe decyzje córki państwa podsędków.

Wkrótce, na prośbę podsędka, major udał się do Cynadrowskiego i zwrócił mu korespondencję i pierścionek. Następnie w Iksinowie mówino już o zaręczynach panny Eufemii i Krukowskiego. Do Magdy przyszedł Miętlewicz. Oznajmił, że Cynadrowskiego ma zamiar wyjechać do ojca na wieś.

Był wieczór; w altanie Brzeskich grano w szachy. Nagle spokój przerwał urzędnik pocztowy, który przybiegł z informacją o tym, że Cynadrowski się zastrzelił. Gdy mężczyźni dobiegli do jego mieszkania, jeszcze żył. Ksiądz udzielił mu ostatniego namaszczenia, po czym doktor Brzeski stwierdził zgon.

Niebawem doktor Brzozowski wykonał sekcję zwłok, a w jej wyniku stwierdził, że Cynadrowski targnął się na swoje życie pod wpływem obłędu. Wkrótce ludzie (głównie pani rejentowa) zaczęli obarczać winą Magdę. Przypisywano jej ciągłe spotkania z Femcią, zły wpływ na ludzi.

Jednak spotkanie Magdy z Eufemią odbyło się naprawdę. Nauczycielka próbowała uspokoić córkę pani podsędkowej, która wyznała, że zawsze kochała Ludwika, a związek z Cynadrowskim był z jej strony aktem desperacji.

Tymczasem Krukowski czuł się winnym śmierci Cynadrowskiego. Długo nie mógł odnaleźć spokoju, udał się nawet na grób mężczyzny. Chciał nawet rozładować złe emocje, wdając się w jakąś awanturę, lecz brakowało okazji. Równocześnie jego małżeństwo z Eufemią było już przesądzone. Zmartwiła go jedynie siostra, mówiąc, iż każdego wieczora jakaś postać chodzi po ich ogrodzie.

Pani podsędkowa radziła młodym, by opuścili Iksinów. Z kolei ksiądz zalecił przesunięcie terminu ślubu o kilka tygodni - celem uniknięcia skandalu. W tym czasie Krukowski wypytywał ludzi o Cynadrowskiego. Każdy potwierdzał, że może nie był to zbyt mądry człowiek, lecz lojalny, uczciwy i prawy. Kiedy zapytał o niego Eufemię, ta teatralnie odparła, że nie żałuje go, ba, jest wręcz zniesmaczona tym, iż mogła kiedykolwiek zniżyć się do takiego poziomu. Nadto relację z nim traktowała jako zabawę.

Wieczorem Krukowski odbył rozmowę z siostrą, pożegnał się z nią i opuścił Iksinów bladym świtem. Wszyscy zastanawiali się, dokąd mógł się udać. Złośliwi twierdzili, że do Warszawy, gdyż tam każdego dnia są koncerty i każdego dnia ktoś się zabija.

Tymczasem Madzię spotkało kilka miłych niespodzianek. Pan Efoski przywiózł 300 rubli, które dziewczyna niezwłocznie oddała siostrze Krukowskiego. Ta jednak, wiedząc, iż od dawna nie płaciła za wizyty, wkrótce pieniądze zwróciła. Nadto, po chwili, przyszedł listonosz. Dostarczone przezeń pismo urzędowe zawierało pozwolenie na otwarcie szkoły. Radości Madzi nie było końca. Jej entuzjazm tonował ojciec, mówiąc, by dokładnie zastanowiła się, co chce robić. Ambitna i samodzielna Madzia postanowiła spełnić swe marzenia. Przygotowała się jednak na to, że może nie osiągnąć sukcesu - napisała list do Warszawy, by zapewnić sobie posadę w razie potrzeby.

Otwarcie pensji przez Magdalenę ponownie uaktywniło 2 obozy w Iksinowie. Pani podsędkowa i pani rejentowa głosiły, że nigdy nie posłałyby do niej swoich dzieci. Z kolei ksiądz i major rozpływali się nad zaradnością dziewczyny. Przysłużył się jej także Miętlewicz, który zachwalał wiedzę, umiejętności i znajomości nauczycielki.

Do pensji zgłosiło swoje dzieci wiele ważnych osobistości (m. in. adiunkt, komisarz itp.). Jednak Madzia, co wyszło na jaw w czasie rozmowy z ojcem, nie pomyślała o najważniejszym. Była przecież jedyną nauczycielką - cała pensja byłaby na jej głowie. Niespodziewanie pojawiła się panna Cecylia - siostra aptekarza. Ukończyła ona Instytut w Puławach, a do tego mogła pochwalić się doświadczeniem w uczeniu dzieci brata i bliskich znajomych. Skoro wszyscy chcieli oddać pociechy do pensji Magdaleny, postanowiła prosić o zatrudnienie. Między bohaterkami szybko zawiązała się nić porozumienia. Panna Cecylia także kiedyś próbowała otworzyć pensję w Iksinowie, ale zabrakło jej pieniędzy, a chętnych było niewielu.

Wkrótce Magdalena poczyniła pierwsze ustalenia z rodzicami. Do wstępnej klasy miało zapisać się od 15 do 20 dziewczynek, a dochód pensji mógłby wynieść nawet 80 rubli miesięcznie. Wszystko było na dobrej drodze. Jednak pewnego dnia Magda spotkała starszą panią oraz jej opiekunkę. Były to babcia i żona miejscowego profesora - Kazimierza. Uświadomiwszy sobie trudny los mężczyzny i jego rodziny, Magda postanowiła zrezygnować z pensji. Rozmawiała o tym z ojcem, który przyznał jej rację (pamiętał sprowadzenie się Brzozowskiego). Córka Brzeskiego chciała tylko, by panna Cecylia przejęła połowę uczennic. Sama zamierzała udać się do Warszawy. Ostateczną wróżbą było osierocone pisklę lelka, które, zdaniem Madzi, znalazło opiekunów. Jednak pani Brzeska nie dała za wygraną i postanowiła zwołać radę rodziny.

W czasie spotkania, w którym uczestniczyli Miętlewicz, ksiądz proboszcz, major oraz państwo Brzescy, trwały burzliwe rozmowy. Ostatecznie kwestię rozstrzygnął major. Początkowo chciał, by Madzia nie miała skrupułów. Później stwierdził jednak, że zapisze jej 4000 rubli, a zdobyte w Warszawie doświadczenie również okaże się wartościowe. Inni także zaczęli rozważać wyprawę do stolicy - m. in. Miętlewicz.

Kilka dni później znowu spotkano się na podwieczorku u Brzeskich. Spokój przerwał telegraf nadany do panny Magdy. Panna Malinowska pisała, by przyjechała. Bohaterka postanowiła wyruszyć w sobotę.

Przed opuszczeniem Iksinowa Madzia chciała pożegnać się z babcią. Poszła więc na cmentarz i przypomniała sobie historię Cynadrowskiego. Zauważyła na jego grobie ślady pamięci, a nieopodal spotkała pannę Cecylię (to ona opiekowała się grobem mężczyzny, w przeciwnym razie zostałby on zupełnie zapomniany). Gorąco się z nią pożegnała. Następnie wyściskała rodziców, obiecawszy często pisać.

Tom III

Madzia powróciła do Warszawy. W czasie spotkania z Żanetą dowiedziała się, iż sytuacji pensji wygląda o wiele lepiej, a panna Malinowska ma tyle uczennic, że nie przyjmuje nowych. Poprawiło się wyżywienie, wzrosły również pensje. Sama zwierzchniczka, co dla dziewcząt niewyobrażalne, zajmuje zaledwie jeden pokój. Brakuje tylko panny Howard, lecz nie ma na pensji miejsca dla progresistek wobec Malinowskiej.

Panna Magda z radością przywitała się z dawnymi uczennicami. Dziewczęta nieco narzekały, że panuje większa dyscyplina, lecz były zadowolone.

Magdalena miała także okazję przyjrzeć się pannie Malinowskiej w czasie negocjacji z potencjalnymi klientami. Kobieta, w przeciwieństwie do pani Latter, była nieugięta i bezwzględna.

Brzeska dostała wolne do godziny piątej, a następnie miała udać się wraz z przełożoną do rodziny Korkowiczów. W tym czasie zatrzymała się w pokoju Ady Solskiej. Przez chwilę zajęła się segregowaniem rzeczy, ale w pewnym momencie uświadomiła sobie, że jest pora obiadowa, a jej nikt nie zaprosił. Płakała i tęskniła za domem - ciepłym i bezpiecznym. Nagle do pokoju weszła panna Malinowska i zaprosiła Madzię do pokoju swojej matki (starsza kobieta gotowała i zajmowała się sprawami porządkowymi). Podano pyszny obiad.

Za piętnaście piąta panna Malinowska wezwała Madzię. Wyruszały do Korkowiczów.

W czasie spotkania pani Korkowiczowa najwięcej czasu poświęcała Solskim. Chwaliła się, że majątek jej męża leży koło imponującej posiadłości Stefana, pytała, czy Madzia wciąż koresponduje z Adą. Sama też pisała do niej listy w sprawie darowizny na szpital (Solska wpłaciła 1000 rubli).

Do obowiązków Madzi miało należeć towarzyszenie córkom pani Korkowiczowej, aby nabrały one obycia. Lekcji udzielali im wybitni profesorowie, toteż Brzeska miała raczej tylko ich pilnować.

Córki Korkowiczowej były blondynkami o krągłych rysach. Okazało się, że Madzia zna je z pensji. Gospodarz domu - pan Korkowicz - prosił nauczycielkę, by była miła dla dziewcząt. Dodał, iż są one głupiutkie, lecz poczciwe.

Motywem przewodnim pierwszego dnia byli jednak Solscy. Dziewczynki, oprowadzając Magdalenę po domu, pokazywały materiały naukowe, które ich matka kupiła, wiedząc, że podobne ma Solska itp.

Tego dnia Madzia poznała jeszcze Bronka - brata dziewczynek.

Panna Magda szybko uświadomiła sobie, że najważniejszą postacią w domu jest pani Korkowiczowa. Ta podchodziła do niej w sposób chłodny, nie chciała, by miała zbyt duży wpływ na domowników.

Magda, wiedząc o złym stanie zdrowia Dębickiego, postanowiła go odwiedzić.

Tymczasem w mieszkaniu trwały rozmowy o zegarku, który Madzia otrzymała od Solskiej (dokonano nawet wyceny na kwotę 400 rubli). Pani Korkowiczowa trochę irytowała się faktem, że domownicy przywiązują się do Madzi (szczególnie dziewczęta oraz Bronek), lecz miała nadzieję na rychłe zawiązanie przyjaźni z Solskimi.

Po powrocie od Dębickiego Madzia zapytała Korkowiczową, czy ta zezwoliłaby, aby Mania Lewińska (siostrzenica Dębickiego). Gospodyni początkowo była temu niechętna, ale dowiedziawszy się, że to wierny przyjaciel pana Solskiego, wyraziła zgodę.

Od tego czasu Madzi żyło się o Korkowiczów dobrze. Jednakże ze względu na swoje nastawienie często drażniła panią Korkowiczową, robiąc to zupełnie nieświadomie. Pewnego razu Linka zawołała córkę pracza, by namalować ją w oranżerii, Madzia usłyszała kaszel dziecka. Zachęciła dziewczęta do pomocy biedniejszej osobie (kupiły trzewiki, zaczęły szyć suknię). Pani Korkowiczowa nie przyjęła tego dobrze, lecz jej nastawienie zmienił mąż. Matka dziewczynek czuła się dziwnie. Była niechętna Madzi, ale nie miała do niej żadnych zarzutów.

Wkrótce w domu Korkowiczów można było dostrzec pewne zmiany. Zaszły one przede wszystkim w panu Piotrze, który przestał być opryskliwy dla służby, starał się kontrolować napady gniewu. Podobnie działo się z dziewczynkami - dotychczas szorstkie w obejściu imponowały teraz wyrozumiałością.

Pani Korkowiczowa, zaniepokojona obecnością Magdy, wymuszała na córkach przyznawanie, że kochają ją bardziej od Brzeskiej. Dopiero wizyta Kazimierza Norskiego ukoiła nieco kobietę. W dodatku zaczęła ona sądzić, że Magda zwróci uwagę Ady Solskiej na Bronka.

Kazimierz chciał spotkać się z Magdaleną na osobności. Pani Korkowiczowa wypytywała wyłącznie o Solskich (mieli przyjechać za 10 dni). Gdy mężczyzna już wyszedł, gospodyni nalegała, by Magda przyprowadzała go częściej. Była nieco rozczarowana niewielkim zaangażowaniem nauczycielki.

W drugiej połowie października, w sobotę, u Korkowiczów odbył się raut. Zgromadziło się aż 60 osób. Wszyscy byli wspaniale wystrojeni, jednak największe wrażenie na gospodarzach zrobił Kazimierz Norski. Kiedy tylko rozmawiał z Madzią, wszyscy momentalnie zwracali uwagę na Brzeską. Obecny był także Zgierski. Mężczyzna, mówiąc o swej trosce o dobro Heleny i Kazia, prosił Magdalenę, by ta pomogła mu zbliżyć się do Solskich. Z kolei Bronek, myśląc, że to Madzia, pocałował pannę Katarzynę w ramię.

Gdy przyjęcie dobiegało końca, Zgierski obiecał pani Korkowiczowej, że ułatwi jej nawiązanie znajomości z Solskimi.

W końcu długo oczekiwani Solscy przybyli do Warszawy. Pani Korkowiczowa stała się dziwnie miła dla Madzi. Gdy tylko do Brzeskiej przybył posłaniec, informując, że czeka na nią kareta, gospodyni nieomal straciła przytomność.

Powitanie dwóch przyjaciółek było tkliwe. Ada szybko powiedziała Madzi, iż Korkowicze to nieznośni ludzie, od Kazia słyszała określenie „pyszałki”. Przyjaźń między Stefanem a Helą odżyła. Solska badała z kolei rozmnażanie grzybów i mchów. Dobrze czuła się jako naukowiec, lecz doskwierała jej samotność.

Gdy Madzia wróciła do Korkowiczów, żona pana Piotra nalegała, aby szybko zaprosiła do nich Adę Solską.

Wieczorem bohaterka jeszcze raz odwiedziła przyjaciółkę. Stefan zachęcał ją do częstszego składania wizyt (nie chciał zostawiać Ady w samotności, poza tym Magda spodobała mu się). Panna Brzeska poprosiła o niewysyłanie po nią codziennie, bowiem czuła się osaczona przez Korkowiczową. Ada zaproponowała jej, by zamieszkały razem.

Jesień postępowała. Pani Korkowiczowa stała się posępna, ponieważ Solscy nie odwiedzili jej, a Norski pokazywał się niechętnie. Pewnego dnia Korkowiczowa poprosiła Madzię do siebie i dała jej do zrozumienia, że system kształcenia panienek jest zły. Od tego czasu zajmować miała się nimi panna Howard (zamierzała uczyć je przede wszystkim o zmianach wprowadzanych przez kobiety w historii ludzkości).

Położenie Madzi stawało się coraz trudniejsze. Uczyła jeszcze dziewczęta, lecz były to jedynie zajęcia powtórzeniowe. Mimo to nie poddawała się.

Któregoś dnia napisała Solska. Helena, Kazimierz, ich ojczym i jego żona zapowiedzieli się na herbatę. Prosiła, by do nich dołączyła. Kiedy już dotarła do przyjaciółki, żona Arnolda, mówiąc po angielsku, nazwała ją oblubienicą i przepowiedziała jej wielkiego i potężnego towarzysza życia. Poruszano tematy spirytystyczne, wśród gości był także Dębicki. W pewnej chwili Madzia i Helena oddaliły się. Dyskutowały o Solskim. Córka pani Latter nie chciała związku z przymusu, pragnęła prawdziwej miłości. Po chwili rozmowa przy wspólnym stole zeszła na temat szczęścia. Magda powiedziała, że jej zdaniem szczęście jest wtedy, gdy wszystkim dookoła jest dobrze. Zrobiło to na wszystkich wielkie wrażenie. Pan Kazimierz zapragnął nawet odwieźć Madzię do Korkowiczów, lecz ta odmówiła, a następnie poprosiła o opiekę pana Dębickiego.

Pani Korkowiczowa coraz bardziej irytowała się zaistniałą sytuacją. Tuż po powrocie Madzi z przyjęcia (była druga w nocy) zaczęła prawić jej morały. Wielokrotnie dawała jej też odczuć, że jest gorsza. Myślała sobie, iż Brzeska sama powinna zaznajomić ją z Solskimi, ponieważ wtedy mogłaby otrzymać podwyżkę. Wkrótce Magda straciła dawny pokój (pod pretekstem remontu). Efekt był jednak inny od zamierzonego. Piotr Korkowicz zagroził wyjazdem, dziewczęta zacięcie wspierały Brzeską, a panna Howard przysłała dwa listy. W pierwszym pisała do Madzi, że nie może już utrzymywać z nią kontaktu, bowiem pozwala ona sobą pomiatać, w drugim, do pani Korkowiczowej, że nie będzie uczyć w domu, w którym nie respektuje się praw kobiet. Gospodyni szybko zmieniła zdanie. Mimo to w czasie rozmów z mężem wciąż pomstowała na Madzię.

Tymczasem panna Howard zaczęła głośno opowiadać o arogancji Korkowiczowej i braku kobiecej godności Brzeskiej.

Któregoś dnia po Bożym Narodzeniu Korkowiczów odwiedziły dwie zakonnice. Przybyły podziękować za wspomaganie szpitala. Gospodyni, rzecz jasna, skierowała rozmowę na temat Solskiej. Jednakże jedna z zakonnic, usłyszawszy nazwisko Madzi, zapytała ją o Wiktorię Brzeską. Była to ciotka ojca Madzi. Przez pamięć o tej kobiecie i jej siostrze (babi nauczycielki) odziana w granatową suknię postać powiedziała Madzi, że zawsze może liczyć na jej pomoc.

Wkrótce spełniło się wspólne marzenie Korkowiczowej i Madzi - ich prób przekroczyli Solscy. Cel wizyty był jednak dla starszej kobiety przerażający. Państwo Solscy poprosili bowiem o zwolnienie Brzeskiej z obowiązków, powołując się na więzy krwi (przez Strusia). Korkowiczowa, choć omal nie dostała apopleksji, przystała na ich prośbę (będącą w ustach Stefana żądaniem). Rozdygotana i przerażona postanowiła odwiedzać Madzię u Solskich.

W drodze do Solskich Madzia nie wypowiedziała ani słowa. Następnie przedstawiono jej służącą i nazwano Brzeską przyjaciółką domu, gościem. Solscy wiedzieli, że to z ich powodu nauczycielka cierpiała uszczypliwości i złośliwości Korkowiczowej. Wyznali także, iż pani Malinowska również zamierzała pomóc Brzeskiej w tej niewesołej sytuacji.

Rodzeństwo cieszyło się obecnością Madzi. Padła nawet propozycja otwarcia szkoły przy cukrowni (plany jej postawienia dotyczyły gruntów sąsiadujących z ziemiami Korkowiczów). Stefan wyraźnie interesował się Brzeską, lecz wciąż nie dowierzał, że dziewczyna w rzeczywistości jest taką, jaką mu się wydawała.

Pewnego wieczora rodzeństwo przyjęło w gości ciotkę Gabrielę. Była to kobieta oschła, cierpiąca na migreny i niechętnie patrząca na ich styl życia (wyalienowanie, osamotnienie i nieuczestniczenie w życiu towarzyskim). W jej obecności Madzia otrzymała listy od Korkowiczów (dziewczynek i pani Korkowicz). Czytając korespondencję od uczennic, Brzeska rumieniła się i płakała. Na Stefanie wywarło to olbrzymie wrażenie. Ciotka wiedziała, że się zakochał. Jednakże ona niechętnie patrzyła na Brzeską.

Następnego dnia Magdalena odwiedziła Korkowiczów. Żal spowodowany jej odejściem wyraził pan Piotr, dziewczęta przywitały ją radośnie. Tylko pani Korkowiczowa wciąż mówiła o arystokracji i innych sprawach wyższych kręgów. Gdy powrócił Bronek, opowiedział o Norskim grającym w karty i pięknej Helenie, która wpadła mu w oko.

W drodze do pałacu Solskich Brzeska odwiedziła panią Malinowską. Miała znowu uczyć w niższych klasach. Pewnego dnia wykorzystała to, by przyprowadzić Zosię (siostrzenicę Dębickiego) z powrotem. Ośmieliła wystraszoną dziewczynkę pocałunkiem, a ta dołączyła do koleżanek. Wróciwszy wtedy do pałacu, Madzia, używając sposobu pokazanego jej przez ojca, uśmierzyła migrenę ciotki Gabrieli. Starsza kobieta zwróciła uwagę na jej aksamitne ręce i delikatność. Wkrótce o wszystkim dowiedzieli się Ada i Stefan. Mężczyzna był już niemal pewny swoich uczuć. Było to powodem zmartwień jego siostry, bowiem bała się ona, iż wkrótce straci dwoje najbliższych osób.

Tymczasem Madzia, siedząc w swoim pokoju, obmyślała, jak odwdzięczyć się przyjaciołom. Postanowiła spróbować ponownie połączyć Stefana z Heleną.

Brzeska robiła wszystko, by jakoś wyrazić swe przywiązanie do Solskich, a zarazem nie jeść ich chleba za darmo. Widząc samotność Ady w oranżerii (przerobionej na laboratorium), kupiła jej kanarki. Przyjaciółka nauczycielki uświadomiłą sobie, że w całym pałacu nie ma żywych istot poza ludźmi. Wkrótce sprowadziła więc psa (podobnego do Hektora, którego Stefan miał w czasie studiów). Z kolei Solski, by wyrazić wdzięczność, zabrał Adę, ciotkę i Madzię do teatru (na Zemstę za mur graniczny). Było to jednak przedsięwzięcie nieudane, ponieważ bohaterów irytowały szepty ludzi (ich ciekawość). Jednak któregoś dnia Madzia i Ada, w towarzystwie pani Arnoldowej, udały się w to miejsce incognito. Wtedy bawiły się naprawdę dobrze.

W teatrze (będąc z wszystkimi Solskimi) Madzia dostrzegła Bronka Korkowicza i Kazia Norskiego (ostatnimi czasy lojalnych przyjaciół). Widziała także kilka osób z Iksinowa i pensji pani Malinowskiej.

Zbliżała się wiosna. Madzia zaobserwowała znaczną zmianę nastawienia do niej. W mieście rozpoznawali ją ludzie z wyższych sfer, kłaniali się, byli uprzejmi. Nawet pani Malinowska traktowała ją jak równą sobie.

Pewnego dnia Brzeska otrzymała list. Nadawczynią była Stella (Marta Owsińska), którą Madzia poznała w Iksinowie. Wiadomość brzmiała jak ostatnie słowa cierpiącego człowieka. Madzia zastanawiała się, co z tym uczynić. Los chciał, że na swej drodze spotkała pannę Howard. Po serdecznym powitaniu (dawne przykrości związane z pobytem u Korkowiczów zostały zapomniane) bohaterki zaczęły rozmawiać o sytuacji kobiet (jednym z impulsów była wiadomość od Stelli). Padła propozycja założenia towarzystwa kobiet. Magda wyraziła chęć uczestniczenia w nim. Wiedziała, że Adzie spodoba się ten pomysł.

Wkrótce bohaterki otrzymały wezwanie na cotygodniową sesję towarzystwa. Zanim się tam udały, Madzia dostała list z Iksinowa. Pisała pani Cecylia, która prosiła o zorganizowanie jej jakiejś posady (najlepiej w szkole przykościelnej).

U pani Zetnickiej zgromadziło się wiele kobiet. Panna Howard, aby zapanować nad zebranymi, wprowadziła zasadę, że odezwanie się osoby nieproszonej wiąże się z zapłatą złotówki. To nie pomogło, a niektóre z pań wciąż jej przerywały. Poruszono różne tematy - m. in. kwestię kaftaników szytych przez kobiety (pomysł na biznes należał do panny Howard) i ich niskiej sprzedaży, miłości, prawa kobiet do dokonywania wyborów itp. Gdy Madzia przedstawiła sytuację pani Cecylii, zgromadzone odpowiedziały z niechęcią. Nie zamierzały wszak posyłać kogokolwiek do przykościelnej szkoły.

Spotkanie zdominowały kłótnie i sprzeczki kobiet. Dopiero Ada Solska postanowiła wziąć sprawy organizacyjne na swoje barki. Wyruszyła więc do znajomych, by sondować możliwość utworzenia instytucji pomagającej starym nauczycielkom. Stefan powiedział Madzi, że on ani ciotka dawno nie widzieli Ady tak radosnej. Dodał także, iż będzie potrzebował wielu ludzi do pracy w cukrowni.

Wkrótce w pałacu Solskich pojawiła się pani Arnoldowa. Kobieta, co trzeba zaznaczyć, była spirytystką i medium, a jej sława wykraczała poza Warszawę. Ady ani Kazimierza nie było, ku radości tajemniczego gościa. Arnoldowa wyznała Madzi, że weszła w kontakt z duchem pani Latter. Była właścicielka pensji martwiła się o dzieci, bowiem żyły one na łaskawym chlebie (chociaż ojczyma i jego partnerkę było stać na ich utrzymanie). Dodała, że matka Kazia zawsze chciała, by ożenił się on z Madzią (Brzeską traktowała jak drugą córkę), a dla Heli przewidziała Solskiego. Magdalenie uświadomiło to, iż musi pchnąć relację Stefana i córki Latterowej, jeszcze raz połączyć parę.

Któregoś dnia, na ulicach Warszawy, Magdalena spotkała Zgierskiego. Ten przedstawił jej plotki dotyczące kapitalistów planujących zablokować działalność cukrowni Stefana Solskiego. Wróciwszy do pałacu, powtórzyła wszystko bratu Ady, a ten postanowił nawiązać bliższą relację ze Zgierskim.

Następnie Madzia i Ada zaczęły rozmawiać o Stefanie. Brzeska wyrażała się o nim w samych superlatywach, a jako idealną kandydatkę na żonę widziała dlań Helenę.

Minęła Wielkanoc - okres trudny dla Brzeskiej, bowiem dane było jej spotkać innych przedstawicieli rodu Solskich (ludzi chłodnych i wyniosłych). Któregoś dnia do pokoju wszedł Zgierski i powiedział, że odbył rozmowę ze Zgierskim. Madzia poprosiła jeszcze o pracę dla Fajkowskiego (aptekarza z Iksinowa, obecnie ukochanego Żanety, nauczycielki z pensji), a Solski obiecał przekazać mu aptekę leżącą przy cukierni. Wtedy Ada wyrzekła, iż Madzia planuje uszczęśliwić także Stefana, ponownie łącząc go z Heleną. Solski zasmucił się na te słowa i wyszedł.

Tymczasem sytuacja drugiego rodzeństwa wyglądała zupełnie inaczej. Kazimierz, spędzając czas w salonach i kawiarniach, dorobił się długów; Helena interesowała się, na swój kokieteryjny sposób, młodym Korkowiczem. Nadto ojczym nie był skory do pokrycia zobowiązań syna Latterowej, gdyż sam potrzebował pieniędzy (1000 rubli było znaczną kwotą). Kazimierz zamierzał więc podjąć pracę na kolei.

Wizytę dzieciom Latterowej złożyła Brzeska. Helena przywitała ją niechętnie, Kazimierz nieco zmienił swe oblicze na widok dziewczyny. Głównym celem Madzi było przekonanie młodej dziewczyny do spełnienia woli matki i poślubienia Solskiego. Początkowo odbijała się od muru ironii, który roztoczyła wokół siebie Helena, lecz szybko przekonała ją swoją autentycznością, że nie wiąże planów ze Stefanem. Następnie córka Latterowej przekazała wieść Kazimierzowi (w obecności Madzi), wciąż drwiąc z nauczycielki.

Na końcu kwietnia Arnoldowie zorganizowali przyjęcie z okazji rocznicy ślubu. Pojawili się u nich najznamienitsi goście - wśród nich wielu adoratorów Heleny (także młody Korkowicz). Madzia odbyła rozmowę z Kazimierzem na temat nieśmiertelności duszy. Syn pani Latter zaprzeczył temu poglądowi, odwołując się do wiedzy biologicznej. W tym czasie Stefan Solski przebywał w towarzystwie Heleny.

Kulminacyjnym punktem programu było wywoływanie ducha przez panią Arnoldową. Kobieta, posługując się kartką papieru (wybraną przez Madzię) sprowadziła do realnego świata matkę Solskich (jej portret pojawił się na czystym arkuszu). Solska wypowiedziała ustami medium te słowa: Pragnę, aby dzieci moje częściej myślały o rzeczach wiekuistych.

Brzeska wiedziała, że kartka leżąca na stole była inną niż ta, którą wręczyła pani Arnoldowej. Jednakże rodzeństwo Solskich mocno przeżyło to wydarzenie. Madzia z kolei zaczęła rozmyślać nad tym, co mówił jej Kazimierz. Profesor Dębicki powiedział, jakby chcąc uspokoić Solskich, że czwarty wymiar nie jest dostępny dla ludzkości.

Tom IV

Czwarty tom rozpoczyna się opisem młodości Solskiego. Był dzieckiem nadzwyczajnie aktywnym, biegał, wymyślał najdziwniejsze zabawy. Inni przedstawiciele najwyższej warstwy społecznej unikali go, nie pozwalali swym dzieciom bawić się z wyjątkowym młodzieńcem. W szkole chłopiec mógł liczyć na profesora Dębickiego. Nauczyciel wspierał go i zachęcał do pracy. Wśród rówieśników nie spotykał się Stefan z sympatią, chociaż nierzadko pomagał im finansowo. Nie lubiano go, ponieważ był zbyt ambitny, często odgórnie narzucał innym swą wolę (np. w czasie wyprawy w Góry Świętokrzyskie i do Ojcowa, kiedy towarzysze po prostu go opuścili).

W siódmej klasie Stefan wyjechał za granicę. Jego głównym celem stało się poszukiwanie mądrości. Uczestniczył w różnych kursach, odwiedzał uniwersytety. W tym czasie zaczął interesować się kobietami, lecz szorstkość i ambicja młodzieńca sprawiały, że szybko je do siebie zniechęcał. Podróżował więc. Był na Mont Blanc, w Algierii, zobaczył Saharę.

Solski planował poświęcić się nauce. Wyruszył więc do Anglii, by spotkać się z jednym z największych filozofów tych czasów. Mędrzec nie mógł jednak poświęcić mu czasu, bowiem uznał, że Solski nie ma bytu poza majątkiem. Stefan postanowił więc wrócić do domu i zając się czymś wartościowym - opieką nad siostrą. Właśnie wtedy poznał Helenę, a wkrótce oświadczył się jej. Ta jednak uważała go za człowieka zazdrosnego (nie lubił męskiego towarzystwa). Wskutek tego w Solskim zaszła zmiana. Jednak niebawem do Zurychu (gdzie się zatrzymali) przybył Arnold. Zabrał on ze sobą Helenę, mówiąc, że jej brat jest utracjuszem.

Solski korespondował jeszcze z Heleną, lecz nie był już tak gorąco w nią zapatrzony. Później poznał Madzię. Wiedział, że Ada ją uwielbia, toteż przypuszczał, iż dziewczyna pragnie jedynie zrobić interes ich kosztem. Następnie zaczął dostrzegać jej nowe oblicze. Po pamiętnym seansie spirytystycznym jeszcze bardziej znienawidził Norskiego. Mężczyzna wyrządził bowiem swoimi słowa wielką krzywdę Madzi (mówiąc jej o nieistnieniu duszy).

Zmianą w życiu Stefana miała okazać się cukrownia. Początkowo niemal całkowicie poświęcił się temu przedsięwzięciu. Później pojawiło się zniechęcenie. Jednak poznanie Madzi sprawiło, że Solski całkowicie zaangażował się w tę sprawę. Chciał, by Madzia mogła pracować w wymarzonej szkole.

Któregoś dnia do Ady i Madzi przyszli Dębicki z Solskim. Ada coraz bardziej niechętnie patrzyła na przedsięwzięcia towarzystwa założonego przez pannę Howard (chodziło o dom dla samotnych kobiet). Stefan przypisywał to seansowi pani Arnoldowej. Zapytał, co byłoby, gdyby w imię takich spraw porzucił ideę cukrowni. Rozpoczęła się długa rozmowa, która dotykała tematów pracy organicznej itp. Dębicki przedstawił cukrownię jako organizm, a Solski zrozumiał, że tworzenie tego miejsca jest pracą szczególnie wymagającą. Pomyślał o sobie jako o mózgu tego organizmu, a o Madzi jako jego uczuciu. Jednakże nieopatrznie kilkukrotnie wyraził się zbyt oschle i surowo (głównie o biednych ludziach).

Ada Solska zrezygnowała z uczestnictwa w projekcie panny Howard, zajmując się od teraz spirytyzmem. Madzia dziwiła się jej zachowaniu, niepokoiły ją także słowa Stefana. Pomyślała, że to, co ludzie mówili o ich kaprysach, jest prawdą. Postanowiła jak najszybciej usnąć się z ich świata.

Solski spochmurniał. Rzadko rozmawiał z Adą, jeszcze rzadziej z Madzią. Któregoś dnia siostra postanowiła odwiedzić go i dowiedziała się, że jest zakochany w Brzeskiej. Dla Ady był to cios - bała się oddzielania od tej pary, czuła, iż w pewnym momencie Madzia mogłaby sprzykrzyć się bratu, a ten porzuciłby ją (wtedy oboje straciliby jej przyjaźń). Dlatego też postanowiła nie pomagać bratu. Ten obawiał się, że Madzia jest zakochana w Norskim.

W czasie jednej z rozmów z Adą Brzeska opowiedziała jej o Mani Lewińskiej i Kotowskim. Mielnicki - stryj dawnej uczennicy - dowiedziawszy się o śmierci pani Latter, ciężko zachorował. Chociaż posiadał majątek, niemożliwym było jednorazowe podjęcie pieniędzy. Żyli więc skromnie, a ratunkiem mogłoby być zatrudnienie Kotowskiego (dawnego studenta, obecnie lekarza, przy cukierni). Stefan zgodził się na to, a później wycałował rękę Madzi.

Stefan bardzo szybko zajął się ustaleniami z Kotowskim. Student, mający za sobą roczną praktykę za granicą, bardzo chętnie przyjął pracę w cukrowni, stawiając jednak pewien warunek. Nie chciał widzieć tam Norskiego, bowiem Kazimierz bezlitośnie odebrał 4000 rubli, jakie zapisał mu Mielnicki. Daremnie proszono go, by poczekał do jesieni, kiedy sparaliżowany Mielnicki będzie mógł odebrać procenty od innej kwoty. Dawny bogacz stracił obecnie przyjaciół, więc jego sytuacja była katastrofalna. Solski poczuł sympatię do studenta i zapytał, czy może kiedyś zrobić użytek z tej wiadomości.

Gdy Kotowski opuścił pałac, popłakał się ze szczęścia. Wraz z narzeczoną dysponowali obecnie kwotą niespełna dwóch rubli. Zobaczył to jeden z pracowników Solskiego, który doniósł mu o tym. Stefan, uświadomiwszy sobie, co właśnie się stało, poczuł wszechogarniające szczęście.

Tymczasem Madzia zastanawiała się, co będzie z Kotowskim. Od pamiętnej rozmowy z Norskim świat niemal stracił dla niej znaczenie - wszędzie widziała jedynie fosfor, tłuszcz i żelazo.

Następnego dnia Madzia została wezwana do gabinetu pani Malinowskiej. Była tam Mania Lewińska, która w płomienny sposób okazała jej wdzięczność. Brzeska dowiedziała się także, że mówią, iż jest narzeczoną Solskiego. Madzia stanowczo zaprzeczyła, była jednak zdruzgotana tymi plotkami.

Brzeska odwiedziła Helenę. Ta poprosiła ją o wstawiennictwo u Stefana w sprawie pracy dla Kazimierza. Sama także obiecała to uczynić, lecz wiedziała, iż Madzia skuteczniej wpłynie na Solskiego.

O swoim spotkaniu z córką pani Latter Madzia opowiedziała Adzie. Ta doradziła jej, by nie wstawiała się za Norskim u Stefana, ponieważ rozgniewa to jej brata. Madzia nie rozumiała, o co jej chodzi. Myślała, że Norski i ona są tak naprawdę lekceważeni przez Solskich.

Pewnego letniego wieczoru Ada zaprosiła Dębickiego, by porozmawiać z nim o wierze i nauce. Do dyskusji włączył się także Stefan, z kolei przybycia Madzi oczekiwano (była na spotkaniu towarzystwa panny Howard). Ada i Dębicki z zapałem konfrontowali osiągnięcia rozumu z kwestiami wiary. Stary nauczyciel uznał Biblię za stabilny, choć niepozbawiony pęknięć fundament społeczeństwa. Ada natomiast, z wielką ofiarnością, broniła spirytyzmu. Następnie profesor Dębicki wskazał na niebo, mówiąc, iż to stamtąd mogą przyjść zmiany (chodziło mu przede wszystkim o niezbadany wszechświat).

Madzia czuła się coraz gorzej. Martwiły ją te rozmowy o niestabilności życia, próby odkrywania niezbadanych tajemnic. Jej świat był dotychczas nieskomplikowany i prosty - wierzyła w konieczność pomagania, a wszystko opierało się na stabilnych fundamentach. Rozmowa z panem Kazimierzem i wiara w jego mądrość sprawiły, że wszystko zaczęło pękać.

Któregoś dnia w pałacu Solskich pojawił się Miętlewicz. Gdy tylko poznał Stefana, stał się sztywny i skrępowany. Jednak Magdzie udało się dowiedzieć, jakie zmiany zaszły w Iksinowie. Miętlewicz był teraz narzeczonym Eufemii (byli zaprzyjaźnieni z Korkowiczami), Krukowski i jego siostra wyjechali do Wiednia, stary Cynadrowski i Sataniello (aktor) pożegnali się już z tym światem.

Solskiego najbardziej zainteresowała sprawa Krukowskiego. Był to bowiem kuzyn rodzeństwa, a wcześniej słyszeli oni jedynie o jakiejś tragedii miłosnej, jaka spotkała go na prowincji.

Wkrótce w pałacu Solskich pojawiła się Eufemia. Opowiadała o swym uczuciu do Miętlewicza oraz o wizycie u państwa Korkowiczów (pani podsędkowa i pani Korkowiczowa przypadły sobie do gustu). Właśnie u Korkowiczów przeżywają teraz tragedię miłosną, gdyż Bronisław zagroził odebraniem sobie życia, jeśli ojciec nie oświadczy się w jego imieniu Helenie. Prawdziwą przyczyną wizyty Eufemii była chęć skłonienia Brzeskiej do wyjednania Miętlewiczowi dobrze płatnej pracy w cukierni. Madzia miała już absolutnie dość. Eufemia po chwili pożegnała się, źle skrywając swój gniew.

Brzeska postanowiła jak najszybciej opuścić Solskich. Plotki o jej związku ze Stefanem sprawiały jej wielką przykrość.

Któregoś dnia na rozmowę zaprosiła ją ciotka Gabriela. Towarzyszyła jej hrabina, którą Madzia miała okazję już poznać. Kobiety zaczęły rozmawiać z nią o Helenie, siostrze Norskiego, zaznaczając, iż nie chcą takiej żony dla Stefana. Pragną kobiety mogącej poświęcić dlań wszystko. Helenę postrzegały natomiast jako niewdzięczną. Madzię uraziło takie podejście. Wyszła więc spokoju, a spotkawszy Adę, powiedziała, że musi się od nich wyprowadzić.

Solska nie rozumiała, dlaczego przyjaciółka chce zmienić miejsce zamieszkania. Madzia tłumaczyła, że wszystko w jej duszy jest przestawione. Do rozmowy włączył się Stefan, który oznajmił, że wkrótce chce jechać do państwa Brzeskich, by poprosić o rękę ich córki. Magdalena stanowczo odmówiła, a na pytanie Stefana odpowiedziała, że kocha kogo innego. Rozgniewany mężczyzn poszedł do swego pokoju i wypędził Cezara. Pies warknął na niego, a on uderzył go w głowę prętem. Zwierzę skonało u stóp swego pana.

Ada była przerażona zachowaniem brata. W dodatku Madzia powiedziała, że opuści ich dom jeszcze tego samego dnia. Hrabina - babka, która rozmawiała z Brzeską - przyszła z nią porozmawiać. Zaznaczyła, iż nie powinni szukać znajomych w nieodpowiednich kręgach.

Minął tydzień; Solski powrócił ze wsi, ciotka Gabriela cierpiała na migrenę, a Ada wyglądała na przemęczoną. Najświeższą wieścią było rychłe małżeństwo Heleny z młodym Korkowiczem. Jednak na Stefanie nie robiło to wrażenia. Wciąż cierpiał, ponieważ myślał, że został odrzucony dla Norskiego.

W czasie rozmowy z Dębickim, który zaznaczył, że kobieta zawsze będzie istotą niezależną od mężczyzny (nie zaś jego dopełnieniem, ani spełnieniem uciech), Solski dowiedział się, iż Magda opuściła rodziców, nie chcąc za darmo jeść ich chleba. W dodatku rozmowa z Norskim źle wpłynęła na dziewczynę. Stefan był pewny, że jest ona zakochana w Kazimierzu, ale Dębicki twierdził zupełnie inaczej. Jego zdaniem Madzia nie miała czasu, by rozwinąć się erotycznie.

Dla Solskiego nastał trudny czas. Nie poświęcał się już sprawom biznesowym, ale chodził i tęsknił za panną Magdaleną. Czasem przechadzał się nawet w okolicach pensji panny Malinowskiej (tam przeniosła się Brzeska), lecz nigdy nie udało mu się jej dostrzec.

Któregoś dnia Stefan, na przekór dręczącym go myślom, przystąpił do pracy. W czasie jednego ze spotkań ludzi związanych z cukrownią usłyszał od Zgierskiego, że Kazimierz Norski zerwał kontakty z siostrą, bowiem ta planowała ślub z Korkowiczem. Stefan dowiedział się także, iż Magda wcale nie musi obawiać się o przyszłość, gdyż jej brat robi karierę pod Moskwą, a jakiś major zapisał jej w Iksinowie kilka tysięcy rubli. Zgierski opowiedział również o Cynadrowskim, jednakże śmierć mężczyzny przypisał Madzi (pani podsędkowa i Eufemia taką wersję musiały przedstawić w domu Korkowiczów).

Podenerwowany i rozżalony Stefan postanowił wyjechać za granicę. Towarzyszyć miała mu Ada.

Madzia wciąż szukała swego miejsca. W końcu otrzymała pokoik u pani Burakowskiej, ten jednak wolny był tylko na czas wakacji. Dalej pracowała u panny Malinowskiej, starając się jak najlepiej pełnić swe obowiązki. Jednak ludzi wiele mówili na temat Brzeskiej. Odrzucenie Solskiego sprawiło, iż stała się rozpoznawalna. Nadto, czego nie spodziewała się, zaskarbiło jej wielką przychylność panny Howard.

Brzeska dużo myślała. Zastanawiała się, czy Solski nie cofnie złożonych obietnic. Uważała go jednak za człowieka szlachetnego i dobrego.

Wkrótce Madzię zaczęły odwiedzać zupełnie nieznane jej osoby. Niektórzy deklarowali pomoc finansową, część kobiet chciała, by pracowała jako nauczycielka ich dzieci. Przyszedł także Dębicki, który poprosił o udzielanie lekcji Zosi w czasie wakacji. Oferował 20 rubli, lecz Magda zgodziła się robić to za darmo. Brzeską odwiedzał również Zgierski. Jego postać budziła w niej szczególne obrzydzenie (wiedziała przecież, że mężczyzna był jednym z najbardziej obfitych źródeł plotek na jej temat).

Spokój przywróciła Magdzie propozycja Malinowskiej. Obiecała zatrudnić ją po wakacjach na stałe, a na czas wolnego zorganizowała jej naprawdę dobre lekcje.

Któregoś dnia Brzeską odwiedziła Helena. Powiedziała jej, że Solski oświadczył się, ponieważ chciał się na niej odegrać (za odrzucenie go). Dodała, iż niedługo wychodzi za Korkowicza, a później zamieszka z nim na wsi, gdzie będzie on doglądał interesów. Tymczasem zerwała stosunki z Kaziem, ponieważ nie chciał uznać jej nadrzędnej roli w obliczu śmierci matki i jego kiepskiego stanu finansowego.

Madzia chwilami tęskniła za Solskimi, szczególnie za Stefanem, który zaczął ją interesować. Rozmyślała więc, dużo spacerując. Któregoś dnia, w czasie przechadzki, spotkała Norskiego. Kazimierz zaczął opowiadać o Solskim - półwariacie, a następnie czynić wyrzuty pod adresem Heleny. Jej małżeństwo z Korkowiczem niszczyło jego wspaniałe plany, do realizacji których potrzebował pieniędzy. Następnie zapytał, czy mógłby odwiedzić czasem Madzię. Ta zgodziła się.

Brzeska otrzymała list. Ojciec czule popierał jej postępowanie, pisał także o Zdzisławie, który dużo zarabia i niebawem może wrócić do ojczyzny, by założyć fabrykę farb.

Pewnego dnia z wizytą przyszedł Norski. Opowiadał o niebie, potrzebach ludzi ubogich - słowem o wszystkim, co zajmowało Madzię. Całował nawet jej rękę, lecz rozmowę przerwały wejście pani Burakowskiej oraz wyznanie Brzeskiej, że myśli o pani Latter. Norski wkrótce wyszedł, a dziewczyna postanowiła zastąpić mu matkę i siostrę.

Nastał czas spokoju. Któregoś dnia Magdę odwiedziła Cecylia. Wcześniej spędziła dwa dni u Solskiej, która wciąż wypytywała o Brzeską. Posiadała także jakąś wiedzę na temat jej życia w Iksinowie, lecz była ona raczej wynikiem zasłyszanych plotek. Cecylia dodała, że Ada zdaje się być zazdrosną o Magdalenę.

Kolejny z wizytą przyszedł Kazimierz. Opowiadał tym razem o walce o prawa kobiet, a jego zaloty stawały się coraz bardziej natarczywe.

Gdy Madzia zeszła na dół, pani Burakowska powiedziała, że szukała jej Nikodema Turkawiec. U kobiety tej mieszkała Stella. Aktorka była poważnie chora, a Madzię chciała prosić o odnalezienie małej córeczki (dziewczynka była w Szpitalu Dzieciątka Jezus). Brzeska zapłaciła także dług kobiety i chciała przenieść ją do szpitala. Pani Turkawiec, dość ordynarna kobieta, oznajmiła, że Stella wkrótce umrze.

Wyszedłszy z domu Nikodemy, Madzia natrafiła na Zgierskiego. W porę dostrzegła jednak dorożkę i uwolniła się od przykrego towarzysza.

Brzeska udała się do siostry Apolonii (zakonnicy, przyjaciółki jej nieżyjącej babki). Tam wystarała się o pomoc dla Stelli, usłyszała także, że nie stanie się kobietą w pełni wyemancypowaną, bowiem ma rysy swej babki.

Kiedy Madzia powróciła do pokoju, była już piąta. Ogarnął ją smutek, bowiem chciała wyrwać się z Warszawy. Wtem pojawił się pan Kazimierz i zaproponował spacer do ogrodu botanicznego. Madzia rzeczywiście poczuła ulgę, lecz w czasie przechadzki Kazimierz zaczął ją całować. Oburzona dziewczyna odskoczyła, a następnie wróciła do pani Burakowskiej dorożką (padał deszcz, więc Kazimierz ją odwiózł). Brzeska zamknęła się w pokoiku, wsadziła chusteczkę w usta i łkała niemalże całą noc.

Następnego dnia bohaterka udała się do Szpitala Dzieciątka Jezus. Spotkała tam siostrę Marię. Obie przyglądały się dziecku Stelli, lecz zakonnica wyznała, że tylko cud może je uratować. W dodatku oznajmiła Madzi, iż aktorka umarła, a jej ciało zostało już złożone na cmentarzu.

Brzeska postanowiła napisać do Zdzisława i wyjechać do niego na kilka lat. Planowała jeszcze odwiedzić Adę i podziękować jej za wszystko, co dla niej zrobiła. Niespodziewanie odwiedził ją Miętlewicz, donosząc o plotkach, jakoby miała odwiedzać przytułki dla sierot i szpitale. Po chwili przyszedł także Norski. Był wzburzony, ponieważ dostał list następującej treści: Człowiek uczciwy, jeżeli wywabia niewinną i niedoświadczoną dziewczynę na spacery samotne, powinien znać obowiązki, jakie na niego spadają. Bo choć zapewne nie pierwszy raz zdarza mu się spacerować z niedoświadczonemi dziewczętami, dla tej jednak należałoby zrobić wyjątek, bądź ze względu na jej piękność i szlachetny charakter, bądź — że oprócz dobrego imienia, nie posiada nic więcej... Autorką była Ada, co szybko dostrzegła Magdalena. Syn pani Latterowej chciał przeprosić dziewczynę, lecz ta nie wyciągnęła do niego ręki.

Sytuacja Norskiego od kilku miesięcy była ciężka. Mężczyzna przypisywał swe niepowodzenia Helenie i jej odrzuceniu Solskiego. Któregoś dnia wezwał go Piotr Korkowicz, który chciał uregulować sprawy z Mielnickim (chodziło o 4000 rubli). Zaproponował nadto Norskiemu praktykę w browarze, a następnie przyuczenie za granicą. Miałby wtedy powierzyć mu jeden ze swych przybytków, co dałoby mężczyźnie niezależność. Poirytowany Norski nie chciał dopuścić do siebie, że jego matka zostawiła wyłącznie długi. Wyszedł więc, a rozmowa nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia. Na nieszczęście wkrótce otrzymał list następującej treści: Człowiek uczciwy, jeżeli wyciąga niewinną i niedoświadczoną dziewczynę na spacery samotne, powinien znać obowiązki, jakie na niego spadają. Bo choć zapewne nie pierwszy raz zdarza mu się spacerować z niedoświadczonemi dziewczętami, dla tej jednak należałoby zrobić wyjątek, bądź ze względu na jej piękność i szlachetny charakter, bądź — że oprócz dobrego imienia nie posiada nic więcej.
 Należy się jednak obawiać, że ten, kto nie poczuł skrupułów wobec sparaliżowanego starca, nie zawaha się wobec naiwnej dziewczyny!

Norski długo zastanawiał się, kto mógłby chcieć mu zaszkodzić. W końcu skonstatował, że na pewno był to Kotowski, mąż Mani Lewińskiej, siostrzenicy Mielnickiego. Wysłał więc doń dwóch ludzi - Pałaszewicza i Rozbijalskiego - by umówili ich na pojedynek. Doktor nie chciał walczyć z cymbałem (tak nazywał Kazimierza), toteż udał się do adwokata. Jednakże ten zaprowadził go do specjalisty w dziedzinie pojedynków - Wałęckiego. Mężczyzna radził Kotowiczowi nauczyć się strzelać, a sam miał opóźnić umówioną datę. Lekarz wciąż pozostawał niechętny pojedynkowi, ale mężczyźni uświadomili mu, iż w ten sposób straci ludzki szacunek (może i wsparcie samego Solskiego oraz Mani Lewińskiej).

Gdy doszło do pojedynku, Kotowski ranił Kazimierza. Takiego scenariusza syn pani Latter nie przewidział, przypuszczał raczej, że młody doktor spanikuje lub padnie zabity. Rannego odniesiono do pobliskiego domu (udało się wynająć dlań pokój). Dopiero po ośmiu dniach odzyskał pełną świadomość. Wtedy też odwiedziła go Ada Solska.

W tym samym czasie Madzia, wspominając wizyty Kazimierza, utwierdziła się w przekonaniu, że światem rządzi egoizm. Nie robiły już na niej wrażenie odwołane lekcje ani niedopłacone pieniądze - wiedziała, że wartość monet jest dla niektórych nie do przecenienia.

Spacerując po mieście, Madzia spotkała Piotra Korkowicza. Ten, wiedząc, że ma ona znajomości z siostrami ze św. Kazimierza, opowiedział jej o pojedynku Norskiego i Kotowskiego, prosząc zarazem o zorganizowanie opieki dla syna pani Latter.

Kiedy Magda dotarła do zakonu, siostra Apolonia poinformowała ją, iż oddelegowanie opiekunki do prywatnej osoby jest obecnie niemożliwe, a to ze względu na brak sióstr. Następnie oprowadziła ją po przybytku, a dziewczynie spodobało się skromne życie szarytek. Przede wszystkim ich zgromadzenie było światem wolnym od wścibskich i egoistycznych ludzi.

Magdalena wciąż oczekiwała na list od Zdzisława. Był to dla niej okres trudny, bowiem oznajmiła już pannie Malinowskiej, że nie będzie mogła prowadzić zajęć. Kiedy nie miała co ze sobą począć, spacerowała po Łazienkach. Któregoś dnia odwiedził ją Dębicki. Początkowo mówił o pogodzie, lecz dziewczyna dostrzegła, że coś go trapi. Dopiero po chwili wydusił z siebie, że jest posłannikiem Ady Solskiej. Była ona u Kazimierza (postrzelonego w wyniku pojedynku), a teraz zachęca przyjaciółkę do małżeństwa z nim. Wie przecież, że oboje się kochają, a sama gotowa jest ofiarować im 30000 rubli na ustabilizowanie życia. Słysząc to, Magda wybuchła radosnym śmiechem.

Rozmowę Dębickiego i nauczycielki przerwało pojawienie się tajemniczej postaci. Był to Zdzisław, lecz jego wygląd nie tylko różnił się od zapamiętanego przez Madzię, ale także nie zwiastował niczego dobrego. Brzeski przyznał, że rzucił pracę, ponieważ cierpi z powodu suchot. Był przekonany o zbliżającej się śmierci. Madzię oświadczenie to przeraziło, a Dębicki począł dyskutować z młodzieńcem. Zdzisław obstawał przy tym, że po śmierci następuje nicość, matematyk zarzucał go argumentami przeciwko jego postawie (Brzeski uznawał je za przestarzałe). Jednakże sam przyznał, iż Dębicki zrobił na nim dobre wrażenie, ba, chciałby wkrótce się z nim spotkać.

Zdzisław i Madzia udali się do hotelu, gdzie był on zameldowany. Siostra czuwała nad nim, odpowiednio ułożyła poduszki i pozwoliła mu zasnąć. Rano Zdzisław czuł się lepiej, chociaż apetyt mu nie dopisywał. Wyjawił siostrze, że zamierza udać się do Meranu i zasięgnąć rady samego Tapeinera - mistrza w leczeniu suchot.

W południe przyszedł Dębicki. Długo rozmawiał ze Zdzisławem o duszy i nieśmiertelności, a chwilami jego przemowa brzmiała jak wykład. Przy jej końcu Magdalena się rozpłakała, bowiem, jak sama przyznała, znacznie bardziej od fosforów i tłuszczów trafiały do niej słowa profesora. Sam Zdzisław uznał jego poglądy za bardzo interesujące.

Tej nocy brat Madzi spał spokojnie, z drobnym wyjątkiem - atakiem kaszlu nad ranem. Około jedenastej przyszedł Dębicki, co uradowało rodzeństwo. Zdzisław usiadł do stołu i z zapałem słuchał starszego mężczyzny. Ten kontynuował swoje wywody, dowodząc, że Bóg i dusza nie zaprzeczają nauce. Na końcu Zdzisław stwierdził, że skoro mózg zdolny jest przyjmować takie pojęcia, musi być czymś więcej niż tłuszczem i fosforem.

Po obiedzie Zdzisław oświadczył, że wieczorem wyruszy w drogę. Madzia poszła zakupić niezbędne rzeczy, a w tym czasie mężczyzna poprosił Dębickiego, by przyjął akt ubezpieczenia i nakłaniał jego siostrę do małżeństwa.

Madzia prosiła brata, by ten pisał do niej codziennie. On z kolei chciał, aby powiadomiła o spotkaniu majora. Ten doświadczony człowiek będzie wiedział, w jaki sposób powiedzieć to rodzicom. Wieczorem Dębicki przyszedł jeszcze raz, a o 9 wszyscy pojechali na dworzec, by pożegnać Zdzisława.

Niebawem Magdalenę odwiedziła Klara Howard (Mydełko). Nie była już panną - od czterech miesięcy żyła w związku małżeńskim z plenipotentem Solskich. Uważała teraz, że najważniejszym posłannictwem kobiet jest dbanie o rodzinę i wychowywanie dzieci. Jednak prawdziwą przyczyną jej wizyty była kwestia Ady. Solska myślała, że Madzia jest na nią obrażona (zaręczyła się z Norskim), toteż nie wiedziała, czy będzie przez nią mile widziana. Klara wspomniała jeszcze o plotkach dotyczących Madzi, które wciąż płyną od Zgierskiego.

Po obiedzie Madzia wyszła na spacer. Przysiadłszy na ławce, zaczęła myśleć. Otrzeźwiła ją obecność chcącego zapalić sąsiada. Widząc tajemniczego mężczyznę, dziewczyna zaczęła uciekać, lecz ten szedł za nią. W końcu Madzia rozpłakała się, a natręt, widząc, że scena zaczyna interesować ludzi, oddalił się. Magda długo jeszcze łkała.

Od tego czasu Madzia chodziła do ogrodu szarytek, gdzie mogła spokojnie spędzać czas. Siostra Apolonia wręczyła jej książkę „O naśladowaniu Chrystusa” (Tomasza z Kempis), a lektura wywierała u niej wielkie emocje.

O szesnastej Madzię odwiedziła Ada. Mówiła o swym związku z Kazimierzem, który rozgniewał Stefana. Już dawno napisała do niego, ale ten nie odpowiedział. Prosiła więc Brzeską o to, by zgodziła się zostać jego żoną. Madzia stanowczo odmówiła.

Brzeska spędzała czas na lekturze książek w ogrodzie szarytek. Wkrótce pani Burakowska oznajmiła, że była mieszkanka pokoju wraca, a innego pomieszczenia nie chciała Madzi wynająć. Zdarzało się także, że dawne znajome nie rozpoznawały Magdy na ulicy, czyniąc to demonstracyjnie. Przyszedł także list z Iksinowa: Winszuję ci [...] skutków samodzielności. Całe miasto mówi, że straciłaś miejsce u panny Malinowskiej przez złe prowadzenie, że spacerujesz z kawalerami a nawet — że bywasz w hotelach. Nie rozumiem źródła tych haniebnych pogłosek, ale z miny ojca widzę, że i on coś słyszał, bo od kilku dni wygląda jak z krzyża zdjęty. Ile w tem wszystkiem prawdy, nie pytam się ciebie; zbierasz plon waszej nikczemnej emancypacji i lekceważenia rodzicielskich przestróg. Nie gniewam się, nie upominam cię, ani rad nie udzielam. Ale przypominam, że nosisz nazwisko, które należy do Zofji i do Zdzisława Brzeskich, i jeżeli myślisz dalej w taki sposób pracować samodzielnie, to przynajmniej weź sobie pseudonim, jak zrobiła twoja zmarła przyjaciółka, Stella.

Któregoś dnia, gdy była w ogrodzie zakonnym, matka Apolonia wezwała ją do siebie. Obok kobiety stał Dębicki. Nie zdążył nic powiedzieć, bo Magda wiedziała już, że Zdzisław nie żyje.

W połowie września do pałacu Solskich weszła tajemnicza postać. Był to Stefan, który przybył dość niespodziewanie. Szybko porzucił temat cukrowni, wyrażając zainteresowanie losem panny Brzeskiej. Dowiedział się więc, że jej bliscy wyrazili zgodę na to, by wstąpiła do szarytek. Czarę goryczy przelała śmierć jej brata. Cała Warszawa kpiła i drwiła z dziewczyny, a ta jedynie pielęgnowała chorego, pomagała sierocie i odwiedziła umierającą.

W czasie spotkania z Adą Stefan wyznał, że wie o jej planach od dawna. Radzi jej tylko spisać intercyzę przed małżeństwem.

Następnie znowu rozmawiano o Magdzie. Wszystkie plotki, które przyszły do Warszawy z Iksinowa, okazały się nieprawdziwe. Wiedział o tym i Solski. Rozpaczano z powodu decyzji Madzi, choć Dębicki starał się uspokoić zgromadzonych, mówiąc o prawach natury. Stefan postanowił udać się do ojca Magdy i majora, którzy zatrzymali się w warszawskim hotelu.

Major powitał Solskiego z radością - znał wszakże jego dziadka, który dowodził oddziałami. Wszyscy postanowili udać się do zakonu, by prosić o rękę Madzi. Siostra Apolonia przyjęła ich uprzejmie, a gdy pokazała się Madzia, jasnym było, że nie czuje się najlepiej. Dziewczyna wyznała, że całował ją kiedyś Norski. Przez ten grzech nie może wyjść za innego. Siostra Apolonia doradziła przybyłym, by zostawili dziewczynę i pozwolili odzyskać jej spokój.

Wieczorem przyszedł Solski. Od siostry Apolonii usłyszał to samo. Kobieta dodała, że chciałaby, aby jego zamiary się spełniły, lecz Madzia musi
wrócić do równowagi. Miałoby to zając kilka miesięcy. Solski postanowił czekać na Brzeską.

Plan wydarzeń

1. Rok 1870 - pensja pani Latter najlepsza w Warszawie.
2. Problemy finansowe kobiety. Coraz wyższe oczekiwania jej dzieci.
3. Madzia Brzeska pragnie pomóc właścicielce pensji.
4. Sojusz Magdaleny i panny Howard, które chcą ratować pensję.
5. Prośba o pomoc skierowana do Ady Solskiej.
6. Plotki dotyczące Kazia i uczennic.
7. Złe zachowanie Heleny na lekcji profesora Dębickiego.
8. Stefan Solski prosi przyjaciół o baczne przyglądanie się sytuacji pensji Latterowej.
9. Helena i Ada wyjeżdżają za granicę.
10. Wizyta Mielnickiego - kandydata na męża pani Latter.
11. Pojawia się Zgierski, który ma udzielić kobiecie pożyczkę.
12. Malinowska odmawia wejścia w spółkę z Latter.
13. Bunt na lekcji Dębickiego. Profesor opuszcza pensję.
14. Plotki o ciąży Joasi (ojcem miałby być Norski).
15. Latter planuje małżeństwo Heleny i Solskiego (para była w zażyłych kontaktach).
16. Panna Howard informuje panią Latter o plotkach na temat jej syna.
17. Decyzja, by Kazimierz wyjechał za granicę.
18. Nadchodzi Wielkanoc. Sytuacja pensji jest coraz gorsza.
19. Przyjeżdża Arnold - drugi mąż pani Latter. Powodem wizyty jest rozwód.
20. Chociaż mężczyzna oferuje 7000 rubli, właścicielka pensji nie zgadza się.
21. Wiadomość, że Solski zerwał z Heleną Norską.
22. Wizyta adwokata męża.
23. Pensję odwiedza Żyd udzielający pożyczek. Okazuje się, że Kazimierz niejednokrotnie brał pieniądze, potwierdzając podpisem matki.
24. Solski jest gotów pożyczyć 10000 rubli.
25. Latter opuszcza pensję i chce jechać do Mielnickiego.
26. Śmierć kobiety, która wbiega do głębokiej rzeki.
27. Magda wyjeżdża do Iksinowa.
28. Plany dotyczące własnej pensji.
29. Męczące zaloty Krukowskiego i Miętlewicza.
30. Madzia poznaje Stellę i Sataniella.
31. Brzeska organizuje koncert.
32. Zawiść w Iksinowie.
33. Madzia odrzuca oświadczyny Krukowskiego.
34. Eufemia wiąże się z Cynadrowskim.
35. Niechęć do Madzi rośnie.
36. Eufemia odrzuca urzędnika pocztowego, zwracając się w stronę Krukowskiego.
37. Samobójstwo Cynadrowskiego.
38. Podesędkowie i pani Rejentowa próbują ulokować winę w Madzi.
39. Krukowski poznaje prawdę o Eufemii i postanawia wyjechać.
40. Madzia realizuje marzenia o szkole i poznaje Cecylię.
41. Spotkanie z babką i żoną nauczyciela.
42. Rezygnacja ze szkoły i wyjazd Magdy do Warszawy.
43. Madzia u Korkowiczów.
44. Złe traktowanie guwernantki przez panią Korkowiczową, zarazem wyrazy sympatii ze strony pozostałych domowników.
45. Korkowiczowa wytrwale dąży do poznania Solskich.
46. Coraz gorsza sytuacja Madzi (panna Howard przejmuje uczennice).
47. Upragniona wizyta Solskich, którzy zabierają Magdę ze sobą.
48. Życie w pałacu zamożnych przyjaciół.
49. Znajomi - bliżsi i dalsi - przychodzą do Brzeskiej z prośbami o pomoc.
50. Uczynność Solskiego.
51. Ada i Madzia uczestniczą w spotkaniach towarzystwa założonego przez pannę Howard.
52. Wizyta pani Arnoldowej i informacje o duchu pani Latter.
53. Magda postanawia zeswatać Stefana z Heleną.
54. Solski coraz mocniej zakochany w Brzeskiej.
55. Seans spirytystyczny prowadzony przez panią Arnoldową. „Przemawia” dusza matki Solskich.
56. Norski mówi Madzi, że dusza nie jest nieśmiertelna.
57. Plany Solskiego dotyczące cukrowni.
58. Zwrot Ady w stronę spirytyzmu.
59. Ada rozmawia z Dębickim o duszy, religii i nauce.
60. Coraz gorsze samopoczucie Madzi. Bohaterka nie chce już mieszkać u Solskich.
61. Stefan informuje Madzię, że wkrótce pojedzie do Iksinowa poprosić o jej rękę.
62. Odmowa Brzeskiej.
63. Gniew Stefana.
64. Madzia przenosi się do pani Burakowskiej.
65. Brzeska, która odrzuciła Solskiego, staje się popularna w mieście.
66. Wizyta pana Kazimierza.
67. Ponowne spotkania z Cecylią i wiadomość od Solskiej.
68. Pomoc umierającej Stelli i jej dziecku.
69. Spacer z Kazimierzem i niechciany pocałunek.
70. Ślub Heleny z Bronisławem Korkowiczem.
71. Długi Kazimierza wychodzą na jaw.
72. Pojedynek Kotowskiego z Norskim.
73. Norski postrzelony.
74. Ada odwiedza Kazimierza. Oświadczyny.
75. Ludzie odwracają się od Madzi.
76. Przyjazd Zdzisława.
77. Choroba brata Madzi i długie rozmowy z Dębickim.
78. Młodzieniec wyjeżdża do Meranu.
79. Przykry list od matki.
80. Magda coraz więcej czasu spędza wśród szarytek.
81. Wiadomość o śmierci Zdzisława.
82. Madzia postanawia wstąpić do zgromadzenia szarytek.
83. Solski powraca.
84. Plany poślubienia Madzi.
85. Spotkanie z majorem i doktorem Brzeskim.
86. Dębicki, major i Brzeski odwiedzają klasztor.
87. Solski rozmawia z siostrą Apolonią.
88. Konieczność odzyskania przez Magdę równowagi.
89. Solski zastanawia się, co będzie dalej.

Rozwiń więcej

Losowe tematy

Pippi Pończoszanka – streszczenie...

Streszczenie Pippi przenosi się do Willi Śmiesznotki Na skraju pewnego miasteczka znajdował się stary zapuszczony ogród. W ogrodzie tym stał sobie stary dom. W domu...

Morderstwo w Orient Expressie -...

Streszczenie Orient Express staje się miejscem w którym dzieją się rzeczy niecodzienne. Jadący nim Hercules Poirot znajduje dla siebie miejsce jedynie dzięki kontaktom...

Tomek w Krainie Kangurów – opracowanie...

Geneza „Tomek w Krainie Kangurów” jest pierwszą częścią serii o przygodach młodego łowcy zwierząt – Tomka Wilmowskiego. W pierwszym tomie serii...

Na wsi – interpretacja i analiza...

„Na wsi” to wiersz Józefa Czechowicza. Już sam tytuł sugeruje nam odwołanie do poezji sielankowej przedstawiającej wieś jako miejsce pełne spokoju ładu...

Trzy siostry - streszczenie plan...

Streszczenie W domu gdzie znajdują się trzy siostry rozpoczyna się rozmowa. Udział w niej bierze Olga która wspomina ojca Irina która świętuje imieniny oraz...

Legendy polskie – streszczenie...

Streszczenie „Legendy polskie” to zbiór pięknych legend napisanych przez Wandę Chotomską. W większości są to ciekawe barwne opowiadania które...

Lew czarownica i stara szafa - opracowanie...

Geneza Lew czarownica i stara szafa – to pierwsza część sagi „Opowieści z Narnii” autorstwa C. S. Lewisa która ukazała się w 1950 r. Inspiracją...

Chrystus cudowny u fary

Streszczenie Dawno temu był sobie pewien Mazur – bitny wojak który w niejednej potyczce walczył z wrogiem o Polskę. Stawał do boju z pogańskimi ludami. Z każdej...

Wakacje z duchami – streszczenie...

Streszczenie Powieść ukazuje losy trojga przyjaciół: Perełki Paragona i Mandżaro którzy spędzają wspólnie wakacje w małej leśniczówce położonej...